Świstokliki

czwartek, 31 października 2013

05

           Siedziałem z chłopakami w salonie popijając przy tym piwo. Chciałem po prostu odreagować po mojej kłótni z Dru. Ta dziewczyna była cholernie irytująca, ale pociągała mnie. Lubiłem to, że była taka niewinna. Wydawało się jej, że życie jest kolorowe, a jednorożce hasają na łące. Tak naprawdę życie jest brutalne i potrafi dobrze dać po dupie. Czułem się dobrze będąc w towarzystwie przyjaciół. Oni, jako jedyni rozumieli mnie i to, co robiłem. Z resztą byli tacy sami jak ja.
- Harry! 
Spojrzałem pytająco na Lexi, która wpadła jak burza do domu. Czułem, że coś jest nie tak. 
- Coś nie tak? – spytałem. – Spieprzyłaś robotę?
- Można tak powiedzieć – nerwowo poprawiła swoja roztrzepane włosy. – Dru zjawiła się nie wiadomo skąd, kiedy była w trakcie bawienia się. Zabiłam go na jej oczach, a ona potem uciekła. 
- Co? – krzyknąłem.
 Wszyscy wstrzymali oddech słysząc mój krzyk. Byłem zły, bardzo zły. Instynktownie zacisnąłem dłonie w pięści.  Miałem ochotę coś zniszczyć. Nie panowałem nad moim gniewem. Z całej siły uderzyłem pięścią w szklany stolik, który roztrzaskał się na drobne kawałki. Dokoła leżało mnóstwo odłamków szkła, a moja dłoń była zakrwawiona, ale nie przejąłem się tym. Musiałem się zobaczyć z Dru i to teraz. Nie obchodził mnie nawet ten dzieciak, którego miała zabić Lexi. Pierwszy raz spieprzyła robotę i nie mogłem w to uwierzyć. 

- A co z tym dzieciakiem? – spytał poddenerwowany Matt.
- Nie żyje – blondynka wzruszyła ramionami. – Jego ciało jest w furgonetce. Mimo, że pojawiła się Dru, to działałam zgodnie z planem.
- Świetnie – odezwał się Jason. – Czyli teraz przechodzimy do fazy drugiej – zaśmiał się i wstał z kanapy.
Jason zawsze „sprzątał” po naszych akcjach. Był dziwny, ale bardzo przydatny i lojalny. Miałem stuprocentową pewność, że nigdy mnie nie oszuka i nie zdradzi. Moja cała grupa była dla mnie jak rodzina. Byliśmy jedną wielką rodziną i zabiłbym każdego, kto podniósłby na nich rękę.
- Daj opatrzę Ci to – Lexi delikatnie chwyciła moją skaleczoną dłoń.
- Nie trzeba – wyrwałem się z jej uścisku. Dziewczyna zmarszczyła brwi, a w jej oczach pojawił się smutek. Może i Lexi była zabójczynią, ale była wrażliwa. Bała się, że ją opuszczę. Dużo mi zawdzięczała tak samo jak ja jej.
- Przepraszam, Harreh – jęknęła. – Wiesz, że tego nie chciałam, prawda?
Oblizałem suche usta i spojrzałem na Matta, który cały czas nam się przyglądał. Zaciskał szczęki z całej siły, a puszka, którą trzymał w dłoni była praktycznie zgnieciona. Był chorobliwie zazdrosny o Lexi. Czy tylko ja widziałem, to jak on ją kocha?
- Wszystko w porządku – pocałowałem ją delikatnie w czoło, co sprawiło, że od razu się rozluźniła. – Kocham Cię.
- Ja Ciebie też, Harreh – uśmiechnęła się do mnie.
- Idź lepiej zobacz, co z Dru – mruknął Matt. Na jego twarzy widniał grymas niezadowolenia.
- Yeah, to będzie dobry pomysł – dziewczyna usiadła obok niego.
- Sam mówiłeś, że ona nie lubi przemocy. Kto wie, co może strzelić jej do głowy.
- Myślisz, że popełniłaby samobójstwo? – zaśmiałem się sztucznie. Może i nie znałem jej zbyt dobrze, ale wiedziałem, że nigdy by nie opuściła swojego głupiego brata.
- Nie – czarnowłosy pokręcił przecząco głową. – Skąd wiesz, że nie pójdzie na policje?
Zamarłem słysząc jego słowa. Nie przemyślałem tego. Dru nie lubiła przemocy i chciała zmienić ten świat na lepsze, co jest nierealne. Ale czy doniosłaby na mnie policji? Naprawdę byłaby aż tak głupia?
- Właśnie, nie wiesz – pokręcił rozbawiony głową. – Zrób coś z nią. Ona nie jest dobra dla Ciebie. Musisz się upewnić, że nikomu nic nie powie.
- Co proponujesz? – spytałem.
Matt wzruszył nonszalancko ramionami, a Lexi gwałtownie wciągnęła powietrze do płuc. Mój żołądek skręcił się, a w głowie zaczęło wirować. Czy naprawdę powinienem, to zrobić? Powinienem ją zabić?
                                                                       *          

Jak powinna wyglądać śmierć? Moim zdaniem każdy ma wyznaczony czas, a kiedy on się skończy Bóg go zabiera. W takim razie, dlaczego ten chłopak zginął? Dlaczego Lexi go zabiła? To był człowiek, który miał uczucia, a ona z uśmiechem na ustach zabiła go. Z wyglądu wydaje się być taka niewinna i przyjazna, ale tak naprawdę jest bez serca. Wygląd może mylić. 
Po moich policzkach spływały słone łzy, których nie potrafiłam zatrzymać. Byłam na siebie zła, że nie pomogłam temu biedakowi. Może gdybym zrobiła cokolwiek, to on wciąż by żył. Chciałam, aby Lexi smażyła się przez to w piekle. Lubiłam ją, ale to się zmieniło. Kiedy zabiła bezbronnego człowieka znienawidziłam ją. 
- Dlaczego płaczesz? 
Po moim ciele przeszedł dreszcz, a serce podskoczyło do gardła, gdy usłyszałam TEN głos. Podniosłam głowę napotykając zielone tęczówki, które uważnie mi się przyglądały. Nie wydawał się być zły, ale zatroskany. To było dziwne. 
- Jak możecie zabijać ludzi? – zaszlochałam. -  Nie macie do tego prawa!
- Nie rozumiesz – westchnął. – Ci wszyscy ludzie są źli, rozumiesz? To dilerzy, ćpuny, alkoholicy i nie mają rodziny. Nikt za nimi nie tęskni. 
- I co z tego? – prychnęłam. – Oni wciąż mają uczucia. 
- To jest moje życie, Dru! – krzyknął. – Nawet gdybym chciał nie mogę go zmienić! Nic nie poradzę na to, że urodziłem się po to, aby zabijać. Więc daj już spokój!
Byłam przerażona przez jego wybuch. Nie powinnam go denerwować, ale nie mogła przemilczeć tej sprawy. On i jego przyjaciele nie mieli serca. Jak można być tak bezwzględnym człowiekiem? 
- Nie wiem, co zamierzasz zrobić, ale masz nikomu o tym nie mówić, rozumiesz? 
Skuliłam się, kiedy obdarzył mnie swoim chłodnym spojrzeniem. Bałam się go jak ognia. Co jeśli zrobiłby coś Max’owi? Nie mogłam na to pozwolić, dlatego postanowiłam, że będę grała na jego zasadach.
- Rozumiesz, Dru? – jego głos był surowy.
- Tak – wyszeptałam. 
Gwałtownie wciągnęłam powietrze, kiedy Harry mnie przytulił. Byłam oszołomiona i nie wiedziałam, co mam zrobić. Jego ramiona oplatały mnie opiekuńczo jakby bał się, że coś mi się stanie. Westchnął ukrywając twarz w moich potarganych włosach. Niepewnie przylgnęłam bliżej do niego. Wciąż się bałam, ale z jakichś niewiadomych przyczyn potrzebowałam go. Był dla mnie ważny i nie rozumiałam, dlaczego. Przecież był mordercą, oszustem, a jego nastrój zmieniał się, co pięć sekund, to i tak mnie intrygował. Zachowywał się jak baba w ciąży, serio. 
- Zapomnij o tym – powiedział, kiedy tylko odsunęliśmy się od siebie. – Wyobraź sobie, że to tylko zły sen. 
Spojrzałam na niego zdumiona słysząc jego słowa. Czy on był poważny? Jak miałam zapomnieć o tym, że zabito człowieka na moich oczach? Ta scena będzie nawiedzać mnie do końca życia. Nie pomogłam mu i nie mogłam sobie tego wybaczyć. 
- Dru? – Harry delikatnie potarł moje ramię.
Nie chcą się z nim kłócić skinęłam głową. Styles był zdecydowanie zdziwiony, że nie zaczęłam się z nim kłócić. Z resztą ja również, ale najwyraźniej strach zmienia ludzi. 
- Świetnie – uśmiechnął się szeroko ukazując słodkie dołeczki. Słodkie? Cholera, co się ze mną dzieje? – Jestem głodny, zjemy coś?
- Zaraz coś zamówię – chciałam już wybierać numer pizzerii, ale Harry wyrwał mi z dłoni telefon.
- Sami coś ugotujmy – powiedział widząc moje pytające spojrzenie.
- Ty w ogóle umiesz gotować? – spytałam idąc za nim do kuchni. 
- To takie dziwne, że morderca potrafi coś oprócz od zabijania, co nie? 
Przegryzłam wargę, a moje policzki zaczerwieniły się. Zrobiło mi się go żal. Ale czy powinnam współczuć mordercy?
- Ja tego nie powiedziałam.
- Ale tak pomyślałaś – oblizał suche usta, a ja zapragnęłam go pocałować. Stop! O czym jak w ogóle myślałam?
- Po prostu coś ugotujmy – powiedziałam szybko. – Co chciałbyś zjeść?
- Co powiesz na tosty? 
Zaczęłam się niekontrolowanie śmiać z jego słów. Czasami naprawdę zachowywał się jak głupek.
- To nie jest jakieś wytworne danie – prychnęłam.
- Daj spokój – machnął ręką. – Umiem coś tam gotować, ale prawie nigdy tego nie robię. Nie mam czasu na to, zazwyczaj zamawiam jakieś żarcie.
- Niezdrowe jedzenie? I masz taką figurę? – te słowa opuściły moje usta zdecydowanie zbyt szybko abym mogła je zatrzymać.
- Więc uważasz, że jestem seksowny? – zaśmiał się i puścił mi oko. Głupia, głupia, głupia!
- Ty rób te tosty, a ja popatrzę – usiadłam na blacie i zakryłam twarz włosami, aby zasłonić rumieńce.
- W porządku – zaśmiał się. – Do twarzy Ci z rumieńcami. 
Jęknęłam zażenowana. Harry był chodzącą zagadką. Jego nastrój zmieniał się, co pięć sekund, a ja przez to wpadałam w szał. Nagle w mojej głowie zapaliła się czerwona żarówka. Kompletnie zapomniałam o tej dziwnej sytuacji, która miała miejsce parę dni temu między moim bratem, a Harrym. Byłam ciekawa i chciałam wiedzieć, o co chodzi. Powinnam wiedzieć! Byłam prawnym opiekunem mojego brata i zajmowałam się nim.
- Harry? – przegryzłam nerwowo wargę. Bałam się, że może znowu się zdenerwować.
- Hm? – westchnął.
- Co masz do mojego brata?
Jego ciało napięło się, kiedy usłyszał moje pytanie. Zadrżałam ze strachu, gdy obrócił się twarzą do mnie. Jego zielone tęczówki zmieniły się na czarne. Nóż, który trzymał w dłoni wypadł i uderzył z hukiem w białe kafelki. Myślałam, że zwariuję.
- Twój brat, to mięczak i głupiec – jego głos był surowy. – Nie przejmuje się niczym, nawet tobą. 
- Nie waż się tak mówić! – krzyknęłam, a krew w moich żyłach zagotowała się. Jak on mógł obrażać mojego brata? 
- Nie krzycz na mnie suko! – z całej siły ścisnął mój nadgarstek, a ja zaskomlałam z bólu. – Nigdy. Więcej. Tak. Do. Mnie. Nie. Mów. Rozumiesz? – wycedził przez zęby. 
Moje oczy zaszkliły się przez potworny ból oraz strach. Co miałam zrobić? Poniosły mnie emocje i dlatego na niego krzyknęłam, ale z drugiej strony on obraził mojego brata. Za kogo on się uważał? Za mordercę, idiotko – moja podświadomość nabijała się ze mnie.
- Rozumiesz? – krzyknął w moją twarz, a ja zamknęłam oczy.
- Przepraszam! – pisnęłam. 
- Cholera – Harry wymamrotał pod nosem, a ja odetchnęłam z ulgą, ponieważ puścił mój nadgarstek. 
Sapnęłam widząc, że moja skóra jest czerwona. Na bank będę miała siniaki.
- Padnij na podłogę – szturchnął mnie.
- Co? Dlaczego? – byłam zdezorientowana.
- Padnij albo Cię zabiję – syknął, a moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości. 
Po chwili leżałam na podłodze zaciskając oczy z przerażenia. Nie wiedziałam, co się dzieje. Krzyknęłam, kiedy usłyszałam strzały. Pocisk trafił w szybę, a odłamki szkła uderzyły o moje ciało i Harry’ego. Byłam przerażona i bałam się, że umrę dzisiejszej nocy. Styles podniósł koszulę i wyjął pistolet, który był przymocowany do paska jego spodni. Słyszałam Harry’ego, który krzyczał coś do mnie równocześnie strzelając do kogoś. Chciałam się podnieść i uciekać gdzie pieprz rośnie, ale nie mogłam wstać. Moje kończyny odmówiły posłuszeństwa. Serce biło jak oszalałe i wydawało mi się, że zaraz wyskoczy z mojej piersi. Nagle coś chwyciło mnie za nogę i zaczęło ciągnąć. Z mojego gardła wydobył się krzyk, który stłumiony był przez odgłosy strzelaniny. Łapałam się wszystkiego, co było w zasięgu moich dłoni, ale to nie pomogło. 
- Harry! – krzyczałam. – Pomocy! Proszę! 
Jęknęłam, kiedy przewrócono mnie na plecy. Nad moją twarzą zawisła twarz jakiegoś chłopaka. Nigdy w życiu go nie widziałam. Na jego ustach widniały triumfalny uśmieszek. Miałam ochotę wydrapać mu oczy. Szarpałam się i robiłam wszystko, aby wydostać się z jego mocnego uścisku. Cholera, był zbyt silny.
- Przestań się ruszać, dziwko! – splunął. 
- Proszę nie – płakałam.
- Słodkich snów – uśmiechnął się głupio i przycisnął mi do ust jakąś szmatkę. – Oddychaj.
Wstrzymałam oddech, aby nie wdychać tego okropnego zapachu. Gdzie był Harry, kiedy go potrzebowałam? Gwałtownie wciągnęłam powietrze, gdy chłopak kolanem przycisnął mój brzuch. Chciałam krzyknąć, ale nie miałam na to siły. Moje oczy powoli zamykały się, a ciało robiło się bezwładne. Odpłynęłam. 


Jak Wam się podoba nowy rozdział? Piszcie, co myślicie o notkach i co chciałybyście w nowych rozdziałach. To bardzo mi pomoże. Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam. Proszę o Wasze opinie, ponieważ są dla mnie bardzo ważne i dają mocnego kopa w tyłek. Dziękuję za każdy komentarz. Cieszę się, że ze mną jesteście.
Jak myślicie, jaki konflikt jest między Harrym, a Max'em. Co się stanie z Dru?    
Czytasz = komentujesz



czwartek, 24 października 2013

04

            Budzenie się. Czy lubiłam witać nowy dzień? Jasne, jeżeli wiedziałam, że będzie on na pewno dobry. Jednak ostatnio się coś zmieniło. Byłam bardziej niż pewna, że następne dni mojego życia będą okropne. Kiedy dwa dni temu w klubie Harry powiedział mi, że jest najbardziej niebezpiecznym gościem w naszym mieście (jak nie na całym świecie) poczułam się oszukana. Zaczynałam go lubić. Wydawał się być miły, ale tak naprawdę grał przede mną kogoś innego. Największy żal miałam do Lexi. Myślałam, że możemy zostać przyjaciółkami, ale i ona również mnie oszukała. Z nich wszystkich tylko Matt był od początku "szczery". Zaczynałam rozumieć jego zachowanie. Nie chciał, aby pakowała się w nie swoje sprawy. 

           Wciąż kłócąc się ze swoimi myślami podniosłam się do pozycji siedzącej. Po moim ciele przeszedł zimny dreszcz, gdy moje bose stopy dotknęły zimnych paneli. Wyłączyłam budzik, który wciąż dzwonił, po czym zeszłam na dół do kuchni. Zdziwiłam się widząc przygotowany stół do śniadania. W powietrzu unosił się zapach świeżo prażonej kawy, którą uwielbiałam.
- Hej, siostro.
Uśmiechnęłam się szeroko widząc Max'a, który postawił na stole dwa kubki z moją ulubioną kawą. Od czasu naszej ostatniej kłótni Max zaczął bardziej się starać. Nie chodził na żadne imprezy i wracał do domu o stosownej porze. Doceniałam to.
- Zrobiłeś śniadanie? – usiadłam przy stole.
- Yeah. Zaczynam to lubić, wiesz? – zaśmiał się.
- Cóż, jestem z Ciebie dumna – puściłam mu oko.
- Powinienem robić to częściej – powiedział zanim usiadł naprzeciwko mnie – Moje kanapki są o wiele lepsze niż twoje.
- Słucham? – spojrzałam na niego jakby miał pięć głów – Czy ty obraziłeś moje kanapki?
- Wydaję mi się, że tak – wzruszył nonszalancko ramionami. – Ale nie martw się, nie każdy potrafi gotować – poklepał mnie pocieszająco po dłoni.
- Naprawdę? – uniosłam jedną brew ku górze widząc, że się ze mną droczy. – W takim razie od dziś będziesz sam sobie gotował.
Mentalnie przybiłam sobie piątkę widząc jak nerwowo przegryzł wargę. Max był całkowicie ode mnie zależny. To ja mu gotowałam, sprzątałam i służyłam dobrą radą. Byłam jego opiekunem prawnym. Bałam się, że kiedy Max skończy osiemnaście lat, to wyprowadzi się i mnie zostawi. Bez niego moje życie stoczyłoby się na dno. Był dla mnie najważniejszy.
- Jednak ty powinnaś gotować – uśmiechnął się do mnie najsłodziej jak potrafił. – Jesteś taka wspaniała, wiesz?
- Wiem – wytknęłam mu język, na co chłopak się zaśmiał.
- Czasami zachowujesz się jak dziecko.
- Jeszcze niedawno nim byłam – mój wyraz twarzy zmienił się, gdy przypomniałam sobie jak szybko musiałam dorosnąć.
- Przepraszam, nie powinienem tego mówić – podrapał się niezręcznie w kark.- Przepraszam, okay?
-Nie musisz – uśmiechnęłam się sztucznie. – Po prostu jedzmy, to wygląda pysznie.
W ciszy zaczęliśmy spożywać posiłek. Ta cisza była krępująca. Zawsze, kiedy spożywaliśmy posiłek dużo rozmawialiśmy. Potrafiliśmy rozmawiać nawet o kotach i nie wydawało się nam to dziwne. Z resztą byliśmy dziwnym rodzeństwem. Ludzie dziwili się, że jesteśmy ze sobą tak blisko. Różniliśmy się i to bardzo. Max uwielbiam chodzić na imprezy, a ja wolę siedzieć w domu. On w wolnym czasie gra z przyjaciółmi w kosza, a za to ja jestem wolontariuszką. Uwielbiam pomagać dla ludzi. Może właśnie, dlatego nie mam wrogów? Pomagam wszystkim, którzy poproszą mnie o pomoc. Ale czy pomogłabym Harry’emu albo jego przyjaciołom? Nie mam pojęcia. Bałam się ich i tego, co mogli zrobić mi i mojemu bratu.
- Słuchaj jest taka sprawa – odezwał się Max wyrywając mnie przy tym z zadumy.
- Jaka? – spytałam biorąc się za konsumowanie następnej kanapki.
- Derek przyjechał dzisiaj z Nowej Zelandii i chciał się ze mną spotkać. Czy to nie będzie problem?
- Jasne, że nie tylko wróć o stosownej porze – uśmiechnęłam się. – Co u Dereka? Jak podobała mu się podróż?
- Sam nie wiem, dlatego chcę się z nim spotkać – wzruszył ramionami.
- Oh, jasne.
Między nami znowu zapadła ta niezręczna cisza. Miałam jej dość, dlatego zaczęłam sprzątać brudne naczynia. Max podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek na pożegnanie. Chwilę później usłyszałam trzask zamykanych drzwi wejściowych. Oparłam się o blat i westchnęłam cicho. Bałam się, że może coś się stać mojemu bratu. Skąd miałam pewność, że Harry nie wyskoczy zza rogu i nie zbije go w ciemnej uliczce? Styles był niebezpieczny. Teraz pluję sobie w twarz za to, że nie posłuchałam Max’a. Mogłam odpuścić sobie go zanim poszliśmy na tą imprezę. Ale z nim poszłam i wkopałam się w totalne bagno. Ale mogłam się z niego jeszcze wydostać, prawda?
- Powinnaś zamykać drzwi, wiesz?
Moje zabiło szybciej ze strachu, gdy usłyszałam zachrypnięty głos tuż za mną. Powoli obróciłam się do tyłu, a moim oczom ukazał się największy dupek na tym świecie.
- Ktoś może wejść tu od tak – pstryknął palcami.
- Na przykład ty? – spojrzałam na niego z wyrzutem. – Czego chcesz?
- Co się z tobą stało, Dru? – na jego ustach pojawił się chytry uśmieszek. – Nie pamiętasz już jak fajnie się bawiliśmy?
Skręciło mi się coś w żołądku, gdy przypomniało mi się nasze intymne zdarzenie. Nie mogłam zrozumieć, jakim cudem mi się to podobało. Byłam dotykana przez przestępcę!
- Nie – potrząsnęłam głową, aby pozbyć się obrazu tamtej nocy z mojej głowy.
- W takim razie chyba powinienem Ci to przypomnieć – zaśmiał się pod nosem.
Zaczęłam się cofać, kiedy Harry zaczął iść w moją stronę. Jęknęłam czując, że moje plecy dotknęły szafki kuchennej. 

- Nie – powiedziałam stanowczo mrużąc przy tym oczy. – Czego ty ode mnie chcesz?
- Cóż, to ciekawe pytanie – zaśmiał się sztucznie. – Myślisz, że tu chodzi o Ciebie, ale tak naprawdę tak nie jest, Dru.
- To, o co chodzi? – nie spuszczałam z niego wzroku, kiedy usiadł na krześle.
- Pomyśl, Kochanie.
Przełknęłam głośno ślinę. Nie wiedziałam, o co może mu chodzić. Był cholernym psychopatą, który zabija ludzi! Dlaczego zamiast siedzieć w więzieniu jest u mnie w domu? Oh, zapomniałam, że policja się go boi. Głupie miasto.
- Skąd mam wiedzieć? Jesteś przestępcą, zabójcą, psychopatą. Takich ludzi jak ty nie da się zrozumieć – nie wiedziałam, co mówię. Gdzie się podziała moja miła strona?
- Co ty powiedziałaś? – warknął nagle wstając.
Jego twarz nie wyrażała nic oprócz złości. Jego dłonie zaciśnięte były w pięści, a oczy zmieniły kolor na czarny. Zaczęłam się trząść ze strachu przed nim. Przecież mógł mnie zabić!
- Może moje życie nie jest idealne, ale nie powinnaś mnie oceniać wcale mnie nie znając! Kim ty do cholery jesteś? Uważasz, że skoro pomagasz sierotom to automatycznie stajesz się lepsza od innych? – spojrzał na mnie gniewnie. – Cóż, nie jesteś.
- Tak? A ty niby uważasz, że moje życie jest usłane różami? – prychnęłam. – Myślisz tylko o siebie, o nikim innym.
- Naprawdę? W porządku – uśmiechnął się sztucznie. – Przez tydzień będziesz żyła moim życiem, a ja przez tydzień twoim. Zobaczymy, kto ma gorzej.
- Dobra! – krzyknęłam zezłoszczona.
- Cudownie. Widzimy się za niedługo, Kochanie.
Puszczając mi oko przeszedł obok mnie i wyszedł z mojego domu głośno trzaskając drzwiami. Głośno wypuściłam powietrze z ust i usiadłam na krześle, na którym przed chwilą siedział Styles. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, na co się zgodziłam. Cholera, podpisałam pakt z diabłem.
                     *
Ciepły wiatr rozwiewał moje włosy i delikatnie muskał wrażliwą skórę. Postanowiłam wyjść na spacer po to, aby ochłonąć po wizycie Harry’ego. Nie chciałam spędzać z nim aż dwóch tygodni i „żyć” jego życiem. Zgodziłam się na to, ponieważ nie myślałam. Byłam zła i nie myślałam trzeźwo. Nagle zatrzymałam się na środku chodnika. Głośno przełknęłam ślinę widząc, że znajdowałam się w tej niebezpiecznej części miasta. Dookoła były same bary, kluby i kamienice. Większość ludzie ukrywała się w swoich domach. Mój oddech przyśpieszył, gdy zobaczyłam kobietę, na którą krzyczał pijany mąż. Po jej policzkach spływały łzy, ale mężczyzna nawet się tym nie przejął. Upadła na chodnik, kiedy jej pijany kochanek uderzył ją w twarz. To było straszne. Nagle do moich uszu dobiegł kogoś krzyk. Moje nogi same zaprowadziły mnie w ciemną uliczkę. Jakiś chłopak leżał na ziemi w kałuży swojej krwi. Przed nim stała kobieta. Zakryłam usta, aby nie krzyknąć, kiedy zorientowałam się, że to Lexi. Dziewczyna celowała w niego bronią, a na jej ustach widniał chytry uśmiech. Ten uśmiech bardzo różnił się od tego w klubie.
- Nie rób tego! – krzyknęłam.
Lexi spojrzała na mnie, a jej twarz wyrażała tylko i wyłącznie zdziwienie. 
- Dru? – ignorując chłopaka, który wciąż skomlał z bólu, podeszła do mnie. – Co ty tu robisz? To nie jest miejsce dla Ciebie! – krzyknęła, a ja instynktownie cofnęłam się do tyłu. Bałam się, że mnie również pobije, albo, co gorsza – zbije. – Nie powinnaś tu być – jęknęła sfrustrowana. 
Nie odezwałam się ani słowem. Chciałam pomóc temu chłopakowi, który w tamtej chwili na pewno przechodził katusze. Dławił się swoją krwią i trzymał dłoń na brzuchu. To był okropny widok. Dlaczego ona go tak potraktowała? 
- Odwróć się – nakazała mi.
- Po co? – zmarszczyłam brwi.
- Muszę dokończyć to, co zaczęłam – skinęła na swoją ofiarę. 
Otworzyłam szeroko usta, ale nic nie powiedziałam. Nie wiedziałam, co miałabym powiedzieć. Moje oczy otworzyły się szeroko, kiedy dziewczyna kopnęła ponownie swoją ofiarę. Na jej ustach pojawił się psychiczny uśmiech, gdy zaczęła coś do niego szeptać. Nagle rozległ się głośny huk, a chłopak przestał się ruszać. Zastrzeliła go. To nie była ta sama Lexi, którą poznałam.
Cześć i czołem! Oto przed wami czwóreczka! Jak wrażenia? Domyślałyście się, jaka jest Lexi? O co tak naprawdę chodzi Harry'emu?
Trochę mi przykro, że było tak mało komentarzy w porównaniu z poprzednimi rozdziałami. Zawaliłam? Zawiodłam Wasze oczekiwania? Przepraszam, jeżeli coś takiego się stało.
W zakładce „marionetki” został dodany nowy bohater, który pojawi się w następnym rozdziale :)
Pozdrawiam i całuję <3 

piątek, 18 października 2013

03

             Ciężki bas uderzył w nasze ciała, kiedy przekroczyliśmy próg jednego z najlepszych klubów w tym mieście. Czarne ściany przyozdobione były neonowymi napisami i figurami. Na ogromnym, podświetlanym parkiecie skąpo ubrane dziewczyny ocierały się swoich partnerów. Skrzywiłam się widząc wiele par, które całowały się po kątach. Harry wydawał się być tym wszystkim zaintrygowany. Yeah, to zdecydowanie był jego żywioł. 
Nagle chłopak zatrzymał przyciągając mnie do swojego ciała. Jego dłonie znajdowały się na moich biodrach. Czułam się źle w tym miejscu.
- Chcę abyś poznała moich przyjaciół. 
Spojrzałam zaskoczona na Harry'ego, gdy usłyszałam jego słowa. Teraz miałam już pewność, że to nie Styles. Styles na pewno nie przedstawiłby mnie swoimi znajomym. Zapewne zgwałciłby mnie, a potem brutalnie zabił. Dreszcz przeszedł po moim ciele, kiedy to sobie wyobraziłam.
- W porządku.
Harry uśmiechnął się szeroko ukazując dwa słodkie dołeczki. Cholera, był gorący. 
Przepychając się przez tłum napalonych klubowiczów udaliśmy się do stolika, przy którym siedzieli znajomi Harry'ego. 
- Harry! - krzyknęła blondynka, kiedy usiedliśmy obok niej. Jej kręcone włosy opadały na ramiona, a brązowe oczy podkreślone były ciemnym makijażem. Była naprawdę piękna. Obok niej siedział chłopak z kruczoczarnymi włosami, które opadały na jego czoło. Zastanawiałam się czy byli parą.
- Kto to? - spytał chłopak.
- To jest Dru - Harry uśmiechnął się szeroko. 
- Przedstawisz ją reszcie? – nie czułam się komfortowo czując na sobie wzrok tej blondynki i przerażającego chłopaka, który wciąż zadawał pytania. Zachowywał się jakby wcale mnie tam nie było.
- On nie przedstawi ją reszcie, a wiesz, dlaczego? Bo my jesteśmy jego najlepszymi przyjaciółmi i tylko my dostaliśmy taki zaszczyt. Prawda Harreh? – dziewczyna spojrzała znacząco na Harry’ego.
- Jasne, Lexi – zaśmiał się. – Dru, ta zbyt pewna siebie dziewczyna to Lexi, a ten wypytujący o wszystko czarnuch, to Matt.
- Hej! Nie jestem czarnuchem – Matt zaśmiał się.
- Jesteś – Lexi poklepała go pocieszająco po ramieniu. – Miło mi Cię poznać, Dru – zwróciła się do mnie, a na jej ustach pojawił się przyjazny uśmiech.
- Mi Was również – uśmiechnęłam się nieśmiało. Lexi wydawała się być miła, ale za to Matt najwyraźniej mnie nie polubił.
- Idę po drinki. Zostań z Lexi i nie oddalaj się od stolika – usłyszałam szept Harry’ego przy moim uchu. Harry wraz z Mattem udali się do baru zostawiając mnie z uśmiechniętą dziewczyną.
- Więc, co wiesz o Harrym? – spytała, kiedy usiadłam obok niej na czarnej kanapie.
Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale po chwili je zamknęłam. Tak naprawdę to przecież nic o nim nie wiedziałam oprócz tego, że ma dwadzieścia lat. On wiedział o mnie praktycznie wszystko, kiedy ja nie wiedziałam nawet jak ma na nazwisko.
- Wiem, że ma dwadzieścia lat – przegryzłam nerwowo dolną wargę.
- Tylko to? – Lexi była bardzo zdziwiona. – Czyli ty nawet nie wiesz, że.. O Boże – zaśmiała się cicho.
- Nie wiem, czego? – moje dłonie niekontrolowanie zaczęły się trząść.
- To nic ważnego – wciąż chichotała. – Nie przejmuj się, Dru.
- To jest dziwne, wiesz? On wie o mnie wszystko, a ja o nim nic.
- Harry już taki jest – wzruszyła ramionami. – Musi wiedzieć wszystko o ludziach, z którymi się zadaje.
- Ale dlaczego ja nic o nim nie wiem?
- Jeżeli zostaniesz w jego życiu na dłużej, to na pewno się przed tobą otworzy – uśmiechnęła się do mnie. – Nie martw się tym, Dru.
- Skoro tak mówisz.
- Jak długo się znacie? – czułam się jakbym była na przesłuchaniu.
- Dwa dni, tak myślę – wzruszyłam nonszalancko ramionami. – A ty ile go znasz?
- Cztery lata – upiła łyk swojego kolorowego drinka – Połączyło nas życie – puściła mi oko.
- Życie? –chciałam, aby rozwinęła swoją wypowiedź. Była tajemnicza.
- Nie uwierzyłabyś gdybym Ci powiedziała.
- Naprawdę? – uniosłam jedną brew do góry śmiejąc się.
- Yeah – sama zaczęła się histerycznie śmiać. – Nasze pierwsze spotkanie było dość nietypowe.
- Będziesz musiała mi kiedyś o tym opowiedzieć.
- Na pewno.

Rozejrzałam się po klubie szukając wzrokiem sylwetki Harry’ego. Zauważyłam go przy barze wraz z Mattem. Nie wyglądali jakby byli szczęśliwi. Oboje mieli zaciśnięte szczęki i patrzyli na siebie z mordem w oczach. Wyglądali nie jak przyjaciele, lecz jak wrodzy. Moje serce zamarło na chwilę, kiedy Matt podniósł rękę, która praktycznie dotykała twarzy Harry’ego. Odetchnęłam z ulgą widząc, że czarnowłosy jedynie poklepał Harry’ego po policzku. Po chwili obydwoje przytulili się po męsku i zaczęli ze sobą rozmawiać. Nagle obok nich pojawiła się jakaś dziewczyna. Zmrużyłam oczy, kiedy zaczęła dotykać swoją dłonią klatki piersiowej Harry’ego. Cholera, on jest mój! Mentalnie uderzyłam się w twarz. Nie mogłam uwierzyć, że pomyślałam, że Harry jest mój. Jestem zazdrosna? Na moich ustach pojawił się uśmieszek, kiedy Harry odepchnął od siebie dziewczynę, a następnie udał się wraz z Mattem do męskiej toalety. Mój uśmiech zniknął, gdy dziewczyna spojrzała na mnie.
Patrzyła na mnie z pogardą i wyższością. Wyglądała nieprzyzwoicie. Miała mocny makijaż i czerwoną szminkę na ustach. Jej praktycznie przezroczyste ciuchy ukazywały jej szczupłe ciało. Wyglądała jak dziwka, naprawdę.
- Nie przejmuj się nią – powiedziała Lexi widząc, że wpatruję się w dziewczynę.
- Kto to jest? – spojrzałam na przyjaciółkę Harry’ego,
- To Hanna. Harry kiedyś często uprawiał z nią seks. Ona się w nim zakochała, a on traktował ją jak przedmiot – zaśmiała się złośliwie. – Ta dziwka nie ma ani trochę godności w sobie. Gdyby Harry albo jakiś inny przystojny i nadziany gość skinął na nią palcem ona od razu by się przed nim rozebrała. To największa suka w tym mieście.
- Nie wiedziałam – przegryzłam nerwowo wargę. Nie chciałam mieć do czynienia z Hanną. Miała złą reputację.
- Nie dziwię się. Zapewne mieszkasz w tej bezpiecznej i lepszej części miasta, mam rację?
- Yeah – pokiwałam głową. – Wiesz, że nigdy nie byłam w takim klubie?
- Naprawdę? – jej źrenice rozszerzyły się do granic możliwości.
- Byłam na paru przyjęciach, ale zawsze odbywały się w domu albo w kawiarni i nie było alkoholu, papierosów i napalonych ludzi – skrzywiłam się na samą myśl, że połowa tych ludzi już dawno bzykała się w toalecie lub w kącie.
- Za to ja nigdy nie byłam na innej imprezie niż taka. Zawsze był alkohol i napaleńcy – zaśmiała się.
Zaśmiałam się i pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Lexi była naprawdę świetną osobą. Mimo, że znałam ją dopiero niecałą godzinę, to wydawało mi się, że mogę jej zaufać. Była inna niż te wszystkie dziewczyny, które znam. Mimo, że na jej ustach wciąż był uśmiech, to w jej oczach było coś dziwnego. Była tajemnicza, ale nie przeszkadzało mi to. Każdy ma swoje tajemnice.
- Jak się bawicie?
Spojrzałam na Harry’ego, który usiadł obok mnie. Na jego ustach tradycyjnie gościł ten zadziorny uśmieszek. Przeniosłam wzrok z bruneta na drinki, które przyniósł. Były różnokolorowe i zapewne bardzo mocne. Niepewnie wzięłam jedną z szklanek w dłoń i upiłam łyk napoju. Skrzywiłam się czując jak moje gardło płonie. Dlatego właśnie nienawidziłam alkoholu.
- Mówiłem żebyś zamówił jej sok – Matt zaczął się ze mnie naśmiewać.
- Nie bądź niegrzeczny – Lexi spojrzała na niego wymownie.
- Ja po prostu mówię prawdę – wzruszył nonszalancko ramionami. – Dru nie pasuje do tego miejsca.
- Lepiej chodź tańczyć, idioto.
Blondynka chwyciła chłopaka za ramię i siłą zaciągnęła na parkiet. Widziałam, że wymienili między sobą parę zdań zanim zaczęli tańczyć do rytmu muzyki.
- Wszystko w porządku? – spytał Harry.
- Wydaję mi się, że twoi znajomi mnie nie lubią.
- Nie lubią? Lexi zwariowała na twoim punkcie – zaśmiał się.
- Ale Matt nie – westchnęłam.
- Słuchaj, Matt jest inny, okay? Trzyma wszystkich na dystans i jedynymi osobami, z którymi rozmawia normalnie to ja, Lexi i jeszcze parę innych osób. Nie przejmuj się tym.
Westchnęłam i pokiwałam głową słysząc jego słowa. Matt mnie nie lubił, to było jasne, ale chciałam wiedzieć, dlaczego. Chciałam też wiedzieć wszystko o Harrym. On i jego znajomi byli bardzo tajemniczy.
- Opowiedz mi coś o sobie – zażądałam. Z jego ust zniknął ten denerwujący uśmieszek, kiedy usłyszał moje słowa.
- Co chciałabyś wiedzieć? – westchnął.
- Najlepiej wszystko.
Nagle z głośników zaczęła wydobywać się piosenka Justina Biebera. Dziewczyny, które siedziały niedaleko nas pisnęły podekscytowane i udały się na parkiet. Zaszokowana sapnęłam, gdy Harry również pociągnął mnie na parkiet. Przytulił swój tors do moich pleców, a dłonie położył na moich biodrach. Mój tyłek ocierał się o jego krocze za każdym razem, gdy poruszył moimi biodrami. To było tak bardzo świetne uczucie, że nie mogłam powstrzymać się przed cichym jękiem i położeniu swoich rąk na jego dłoniach.
-"Zamów to, co chcesz dziewczyno, to żaden problem. Powiem kelnerce, że moje kochanie potrzebuje butelki. Zamów to, co chcesz, powiedziałem, że to żaden problem. Mam kawałek cukierka i jest on cały Twój" – śpiewał mi do ucha. Między nami była erotyczna atmosfera.
Zamknęłam oczy z przyjemności, gdy wypchnął swoje biodra do przodu. Jego klatka zawibrowała, kiedy mruknął z uznaniem. Mój oddech przyśpieszył, a klatka piersiowa chaotycznie unosiła się i opadała. Odchyliłam głowę do tyłu kładąc ją na jego ramieniu czując przyjemność, która zawładnęła moim ciałem. Odetchnęłam ciężko, kiedy przejechał dłonią po wewnętrznej stronie mojego uda. Nikt wcześniej nie dotykał mnie tak jak Harry. Te nowe uczucie było dziwnie przyjemne, ale i stresujące. Byłam zażenowana, że tak dotykał mojego ciała. Zacisnęłam uda przygniatając przy tym jego dłoń, gdy przejechał opuszkami palców po mojej bieliźnie. Zaśmiał cicho w moje ucho, po czym delikatnie je pocałował.
Przeniosłam jedną dłoń na jego kark, kiedy zaczął całować moją szyję. Mocno ssał moją skórę wysyłając mnie przy tym na planetę "Przyjemność". Sapnęłam z bólu, gdy zaczął gryźć moją czerwoną skórę. Mocniej zacisnął palce na moich biodrach widząc, że chcę przerwać nasz kontakt. Nagle przyjemność, którą mi dawał zmieniła się w okropny ból. Odetchnęłam z ulgą, kiedy przejechał swoim językiem po bolącym miejscu. 
- Jestem Harry. Harry Styles, a ty jesteś moja.

Cześć Wszystkim! Jak Wam się podoba rozdział? Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za te rozdziały. Wiem, że nic szczególnego się nie dzieje i Was męczę oraz zawodzę, ale już niedługo będzie się działo. Mam cichą nadzieję, że wciąż będziecie ze mną oraz Dru i Harrym. 
W każdym razie, co myślicie o Lexi, Macie i Hannie? Jak Wam podobają się te postacie? Jak myślicie, czy będą mieszać? Ha!

Mówiłam już, że jesteście NIESAMOWITE? Kocham Was <3 Jesteście najlepsze dziewczyny! Dziękuję za te komentarze i proszę, aby każdy wyraził swoją opinię. To mocno motywuje o daje mi takie kopa w tyłek, że głowa mała. 

Kocham Was mocno <3

PS Założyłam aska, gdzie możecie zadawać pytania odnoście opowiadania, oraz zadawać pytania bohaterom. 
Pozdrawiam <33
ASK and ASK.
* Harry śpiewał piosenkę pt. "Lolly"

niedziela, 13 października 2013

02

- Max! 
Od godziny próbowałam obudzić mojego brata, który wrócił o czwartej nad ranem z imprezy. Byłam na niego wściekła za to, że nie posłuchał mnie i nie przyszedł do domu o wyznaczonym czasie. Zawiodłam się na nim i to bardzo.
- Max, chodź tu do cholery! - rozzłoszczona uderzyłam dłonią w blat kuchenny. Ten smarkacz testował moje nerwy. 
- Cholera, Max! 
Mój krzyk rozniósł się echem po domu. Umarłego bym obudziła, ale mój brat był na tyle głupi, aby mnie lekceważyć. Od zawsze byłam opanowana i miła, ale kiedy ktoś mnie ignorował zamieniałam się w tyrana. 
Gotowa zedrzeć skórę z ciała Max'a udałam się w kierunku schodów. Już miałam wchodzić po schodkach na górę, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Jęk opuścił moje usta, ponieważ musiałam przełożyć zdzielenie mojego brata na później. 
            Położyłam dłoń na klamce, po czym szarpnięciem otworzyłam drzwi. Zdziwiłam się widząc Harry'ego, który uśmiechał się do mnie zadziornie. 
- Hej - uśmiech pojawił się na moich ustach, ale po chwili znikł, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że nie poinformowałam go gdzie mieszkam. Skąd Harry wiedział, że to mój dom? Skąd wiedział, że wczoraj siedziałam przy oknie? To było bardzo podejrzane. 
- Witaj, Dru – wciąż się uśmiechał. – Mogę wejść? 
Otworzyłam szerzej drzwi, a chłopak wszedł do mieszkania. Rozglądał się dookoła przyglądając się całemu wnętrzu. Mój dom nie był jakiś wspaniały, ale był idealny jak dla mnie. Cały był praktycznie z dębowego drewna i wyglądał jak z czasów wojny secesyjnej. W tym domu wychował się mój dziadek, ojciec, a potem ja i Max. 
- Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam? – mój głos był surowy. – I skąd do cholery wiedziałeś, że jestem przy oknie? 
- Nie złość się tak Kochanie – zaśmiał się.
- Serio, Harry odpowiedz na moje pytanie – wzięłam głęboki wdech. – I w ogóle skąd masz mój numer jestem bardziej niż pewna, że Ci go nie dawałam. 
- Bo nie dawałaś – wzruszył ramionami. 
Rozsiadł się na kanapie jakby był u siebie w domu, a z jego ust nie znikał ten głupkowaty uśmieszek. Może i był przystojny, ale za to bezczelny. 
- Więc skąd to wszystko wiedziałeś? I masz odpowiedzieć na moje pytania! – ten dzień był coraz gorszy. 
- Nie denerwuj się tak, Dru – zaśmiał się. – Po prostu mam swoje wtyczki.
- Wtyczki, jakie wtyczki do cholery? 
- Dru?
Spojrzałam w kierunku schodów słysząc głos Max'a. Nagle w całym domu zapanowała głucha cisza. Czułam na sobie spojrzenie Harry’ego jak i mojego brata. Czułam, że szykuje się kłótnia między mną, a Max’em. 
- Kto to? – skinął na Harry’ego, który patrzył na niego uważnie. To tak jakby oceniał jego wygląd i proporcje. Cholera, może on był gejem?
- To jest Harry, ale to nie jest teraz ważne – spojrzałam na niego surowo. – O której miałeś być w domu?
Max zignorował mnie i wciąż wpatrywał się w naszego gościa. To było cholernie dziwne, ponieważ obydwoje nie mogli przestać na siebie patrzeć. Byłam oburzona. Nie lubiłam być ignorowana, a ludzie często mnie ignorowali. Byłam nieszkodliwa i miła, ale potrafiłam pokazać swoje drugie oblicze. 
- Odpowiedz na moje pytanie! – krzyknęłam. 
Chłopacy spojrzeli na mnie, a ich usta uformowały się w literę „o”. Byli zdziwieni moich wybuchem. Ignorowali mnie, więc nie miałam innego wyjścia. To ja rządziłam w tym domu. 
- O pierwszej – Max oblizał powoli swoje suche usta.
- Bingo! – klasnęłam w dłonie. – A o której wróciłeś?
- Musimy rozmawiać o tym teraz? Nie możemy potem, na osobności? – skinął niepewnie na Harry’ego, który wciąż siedział rozwalony na naszej kanapie. 
- Nie! 
Chłopak westchnął i usiadł na podłodze opierając tył głowy o ścianę. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to będzie długi wykład na temat jego zachowania. Byłam jego opiekunem prawnym i miałam prawo do rozkazywania mu. Był nieposłuszny i często mnie lekceważył, ale ufał mi jak nikomu innemu. Kiedy miał problem zawsze zwracał się do mnie o poradę bądź pomoc. Byliśmy nie tylko rodzeństwem, ale i przyjaciółmi. 
- Dlaczego nigdy mnie nie słuchasz? – spojrzałam na niego smutno. Nagle cały gniew wyparował, a jego miejsce zajął smutek. – Kiedy ty bawisz się w najlepsze ja umieram ze strachu. Cholera, boję się o Ciebie, ale ty tego nawet nie dostrzegasz. Nie wiem, co się z tobą dzieje i boję się, że któregoś dnia nie wrócisz. 
- Jestem już prawie dorosły, Dru.
- Mam to w nosie.
Usiadłam na kanapie obok Harry’ego, widząc, że Max chce jak najszybciej zakończyć naszą rozmowę. Harry patrzył na mnie uważnie jakby chciał zapamiętać każdy szczegół mojego lewego profilu. Chciałam, aby w tej chwili opuścił mój dom. Moje policzki zaróżowiły się, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że był świadkiem mojej kłótni z Max’em. 
            Nagle Harry wstał z kanapy i wyciągnął swoją dłoń w moją stronę. Spojrzałam na niego zadziwiona, ale przyjęłam jego gest. Po chwili stałam obok niego. Czułam ciepło, które biło z jego ciała. Cholera, był taki gorący.
- Jesteś gotowa do naszego wyjścia? – jego ochrypły głos spowodował gęsią skórkę na mojej skórze.
- Jakiego wyjścia? – powoli oblizałam suche wargi, co nie umknęło Harry’emu, który po chwili zrobił to samo ze swoimi.
- Napisałem Ci wczoraj, że chcę Cię gdzieś zabrać.
- Wychodzisz gdzieś? – spytał Max.
- Yeah – odpowiedziałam – chodź Harry – chwyciłam go za rękę i zaczęłam ciągnąć w kierunku schodów. Zielonooki zatrzymał się przy moim bracie i uśmiechnął się do niego kpiąco.
- Zacznij spłacać swój dług – pokręcił rozbawiony głową. – Następnym razem ktoś może zrobić Ci krzywdę. 

Max spojrzał zaskoczony na Harry’ego. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc, co ma na myśli. Chłopak zaczął wchodzić po schodach na górę zanim mogłam go o cokolwiek zapytać. Czy Harry ukrywał przede mną coś złego?

                                                                       *

Stałam przed swoją szafą, która była otwarta na oścież i wybierałam strój na dzisiejsze spotkanie. W mojej głowie panował chaos. Zastanawiałam się, co miał na myśli Harry mówiąc „dług” i czy nasze spotkanie jest czysto koleżeńskie. Miałam nadzieję, że Max nic nie przeskrobał, a nasze spotkanie nie będzie tylko i wyłącznie koleżeńskie. Chociaż z drugiej strony przerażało mnie słowo „randka”. Nigdy nie byłam z chłopakiem na randce i nie wiedziałam jak powinnam się na niej zachowywać. Wiem, że dziewczyna w moim wieku powinna już mieć to za sobą, ale ja po prostu nigdy nie miałam na to czasu.

- Załóż tą niebieską.
Odwróciłam się do tyłu i spojrzałam na bruneta, który leżał na moim dwuosobowym łóżku.
Pokręciłam przecząco głową widząc jego zadziorny uśmieszek. Był bezczelny.
- Nie nałożę tego.
- No, ale dlaczego? – jęknął.
- Ponieważ będę wyglądała w tym nieprzyzwoicie.
- To znaczy jak? – uniósł jedną brew ku górze.
Przegryzłam dolną wargę patrząc w dół na sukienkę, którą miałam w dłoniach. Fioletowy materiał delikatnie pieścił moją skórę. Nie chciałam wypowiadać tego słowa, ale musiałam.
- Jak dziwka – zacisnęłam usta w wąską linijkę. – Nałożę fioletową.
Nie oczekując jego odpowiedzi udałam się do łazienki, która połączona była z moim pokojem. Upewniłam się, że zamknęłam drzwi zanim się rozebrałam. Spojrzałam w lustro będąc w samej bieliźnie. Na moim płaskim brzuchu było widać zarysy żeber. Nie lubiłam swojego ciała. Było brzydkie i odpychające.
Nałożyłam na siebie sukienkę wyrównując dłońmi parę fałd. Sięgała mi do kolan i była na ramiączkach. Wyglądałam przyzwoicie, a taki był plan.
Harry uśmiechnął się, kiedy wróciłam do pokoju. Podszedł do mnie i zlustrował mnie od góry do dołu. Po moim ciele przeszedł dreszcz, gdy położył swoje dłonie na moich biodrach.
Pochylił głowę tak, że jego włosy łaskotały mój policzek. Jego usta znajdowały się przy moim uchu.
- Wyglądasz niesamowicie – wyszeptał. – Ale wciąż uważam, że ta niebieska jest lepsza.
- Cóż, a ja uważam, że ta jest lepsza – odepchnęłam go od siebie.
- Oczywiście – zaśmiał się.
- Co miałeś na myśli mówiąc do mojego brata o długu?
- Jeżeli będzie chciał to sam Ci to wyjaśni.
- Dlaczego ty nie możesz mi tego wyjaśnić? – wzniosłam oczy do nieba.
- Bo nie mogę – westchnął.
- Albo po prostu nie chcesz! Nawet nie wyjaśniłeś mi skąd masz mój adres i numer telefonu!
Zaczynałam się go bać. Poznaliśmy się wczoraj, a on następnego dnia wiedział gdzie mieszkam. Był dziwny, ale i tak chciałam go poznać. Moje myśli były zajęte jego osobą i mimo, że chciałam się ich pozbyć to nie mogłam.
- I nie muszę tego robić – spojrzał na mnie surowo. – Po prostu chodź.
- Gdzie? 

Na jego ustach pojawił się zadziorny uśmieszek, który nie mówił nic dobrego. Wpatrywał się we mnie jak w obrazek.
- Na imprezę. 


Cześć i czołem! Ten rozdział jest nudny, tak wiem. Ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. W następnym rozdziale pojawi się....Michael Jackson! Haha, taki tam joke!

Ale tak serio, to pojawi się nowa postać. Możecie już ją zobaczyć w zakładce bohaterowie. Jej imię to przebiegła Hanna. W każdym razie dziękuję za 19 komentarzy wohhooo! Jesteście najlepsze.
Mam nadzieję, że wciąż będziecie mnie wspierać ;*

Pozdrawiam <33

środa, 9 października 2013

01

Ruszając biodrami w rytm muzyki myłam dziesiąte z rzędu auto. Był to czerwony jeep, który należał do jednego z najprzystojniejszych studentów, jakich kiedykolwiek widziałam. Adam miał kruczoczarne włosy, które opadały na jego czoło. Miał piękne niebieskie oczy, które wyglądały jak ocean. Cudo.
- Co robisz dziś wieczorem, Dru?
Moje serce zabiło mocniej, kiedy usłyszałam głos Adama. Czarnowłosy uśmiechnął się do mnie szeroko powodując, że moje nogi zrobiły się jak z waty. Miał taki boski głos. Skąd on w ogóle wiedział jak mam na imię?
- Nie mam planów – uśmiechnęłam się nieśmiało.
Odsunęłam się od auta, kiedy skończyłam je myć. Teraz wyglądał jak nowy. Błyszczał i był czysty. Adam wsiadł do samochodu i wystawiając swój łokieć za szybę spojrzał na mnie uwodzicielsko.
- Skoro ty nie masz planów i ja ich nie mam, to może wyjdziemy gdzieś razem?
Ledwo powstrzymałam się od piśnięcia. Jak to możliwe, że taki chłopak jak on chciał umówić się z taką dziewczyną jak ja? Byłam zwykłą dziewczyną z długimi, prostymi włosami i brązowymi oczami. Chłopcy nie zwracali na mnie szczególnej uwagi. Byłam tylko zwykłą dziewczyną, która nie wyróżniała się z tłumu.
Już otwierałam usta, aby coś powiedzieć, gdy rozległ się dźwięk klaksonu z tyłu. Odskoczyłam jak oparzona od auta Adama i położyłam dłoń na sercu. Przestraszyłam się.
- Sorry mała, ale ktoś niecierpliwi się z tyłu – puścił do mnie oczko. – Do zobaczenia.
Przeklęłam w duchu, kiedy szybko odjechał. Miałam taką szansę, ale oczywiście musiałam ją zaprzepaścić. Na jego miejsce podjechał jakiś inny samochód. Cóż, na pewno był o wiele fajniejszy niż Adama. Widziałam dzisiaj mnóstwo samochodów, ale ten był zdecydowanie najlepszy.
- Podoba Ci się? – usłyszałam głęboki, zachrypnięty głos.
Oderwałam swój wzrok z niesamowitego auta i przeniosłam je na chłopaka, który się o nie opierał. Moje usta uformowały się w literę, "o", kiedy zlustrowałam go wzrokiem. Skoro Adam był przystojny, to tajemniczy chłopak był niesamowicie przystojny. Cofam to wszystko, co powiedziałam o Adamie. Przede mną stał prawdziwy bóg. Wysoki chłopak z ciemnymi, kręconymi włosami patrzył na mnie z uśmiechem na ustach. Miał taki piękny uśmiech i te dołeczki.. Był przepiękny.
- Więc? – wciąż domagał się odpowiedzi. Wydawał się być rozbawiony moją reakcją na jego widok.
- Yeah, jest wspaniały – zwilżyłam koniuszkiem języka suche usta.
- Jestem Harry, a ty? – spytał.
- Dru – zamoczyłam gąbkę w płynie zanim zaczęłam myć jego auto.
Harry wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem, kiedy dokładnie czyściłam samochód. Moje policzki zaczerwieniły się przez jego palące spojrzenie. Oczy również miał piękne. Zielone niczym trawa. Chłopak uśmiechnął się pod nosem, gdy przyłapałam go na patrzeniu w mój dekolt. Miałam na sobie koszulkę, której guziki były rozpięte i ukazywały mój biust, który okryty był górą od stroju kąpielowego. Bezczelnie oblizał swoje pełne, zaróżowione usta. Moje ciśnienie natychmiast podskoczyło. Był bezczelny. Skrzyżowałam ręce na piersiach zasłaniając mu widok.
- Skończyłaś już? – skinął na swój samochód.
Westchnęłam i pokręciłam głową. Nie mogłam zrobić nic, aby powstrzymać go od patrzenia w mój przeciętny biust. Czułam się zażenowana, gdy ja myłam jego samochód, a on wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Jego palący wzrok na moim ciele rozpraszał mnie.
- Opowiedz mi coś o sobie, Dru. – powiedział.
- A co chciałbyś wiedzieć? – spytałam.
- Wszystko.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Jego słowa miały taką głębię. Mogłabym długo zastanawiać się nad ich sensem, ale nie miałam na to czasu. Bóg dał mi drugą szansę na to, aby uwieść chłopaka i nie mogłam jej zaprzepaścić. 

- Mam osiemnaście lat i mieszkam z głupim młodszym bratem. Niedawno skończyłam szkołę i świętuję wakacje tak jak reszta – wzruszyłam ramionami. – Teraz ty opowiedz coś o siebie.
- Ile lat ma twój brat? – zignorował moją prośbę, aby również mi coś o sobie opowiedział. Zmarszczyłam brwi patrząc na niego jak na kosmitę. A to dupek zignorował mnie!
- To jakieś przesłuchanie? – oburzyłam się.
- Cokolwiek – zaśmiał się. – Więc ile ma lat?
- A ile ty masz lat? – zignorowałam jego pytanie tak jak on moje.
- To ile ma lat ten twój brat? – skarcił mnie wzrokiem.
- Oh, a więc ja muszę odpowiadać na twoje pytanie, ale ty na moje nie? – zdenerwowana wrzuciłam gąbkę do wiadra z wodą i płynem do mycia.
Szatyn zaśmiał się widząc, do jakiego stanu mnie doprowadził. Moje policzki zaczerwieniły się, a klatka piersiowa unosiła się szybko. Byłam wściekła. Miał tupet.
- Mam dwadzieścia lat – pokręcił rozbawiony głową.
- Naprawdę? Wyglądasz na młodszego – nie mogłam uwierzyć, że ma dwadzieścia lat. Wyglądał o wiele młodziej. Cóż, był przystojny jak cholera.
- To ile lat ma twój brat?
- Siedemnaście. Dlaczego tak bardzo cię to interesuje?
- Po prostu – wzruszył ramionami. – Dzięki za umycie auta.
Harry wsiadł do swojego samochodu i odpalił silnik. Dłonią odgarnął włosy, które zasłoniły jego czoło, po czym spojrzał na mnie swoimi hipnotyzującymi zielonymi oczami.
- Do zobaczenia niedługo, Dru. 
Moje serce stanęło na chwilę, kiedy puścił do mnie oko. Patrzyłam na jego samochód dopóki nie zniknął z mojego pola widzenia. Co się właściwie stało?                                                                       *
Rzuciłam swoją torbę na krzesło, po czym udałam się do kuchni. Nalałam do szklanki kawy z ekspresu i upiłam łyk napoju. Mokra koszulka, którą miałam na sobie przykleiła się do mojej skóry powodując u mnie uczucie dyskomfortu. Nienawidziłam mieć na sobie mokrych ubrań. To było niehigieniczne jak dla mnie.
- Czemu śmierdzisz jak płyn do mycia szyb?
Zmrużyłam oczy słysząc rozbawiony głos mojego młodszego brata. Max patrzył na mnie opierając się o blat kuchenny. W jego oczach błysnęło rozbawienie. Wiedział, że nie lubiłam, kiedy się ze mnie naśmiewał. To było żenujące.
- Już się nie złość – zaśmiał się. – Jak było?
- Było dość ciekawie – w moich myślach od razu pojawiła się osoba Harry’ego. Nie mogłam przestać myśleć o nim. O jego pięknych zielonych oczach, pulchnych ustach, ciemnych kręconych włosach i ciele boga.
- Jak ma na imię? – Max zorientował się, że mam na myśli jakiegoś chłopaka. Znał mnie jak nikt inny. Był moim jednym przyjacielem.
- Harry – uśmiech sam pojawił się na moich ustach.
Max zmarszczył czoło, kiedy wypowiedziałam imię chłopaka. Przegryzł dolną wargę i zaczął się nad czymś intensywnie zastanawiać. Wydawał się być czymś zmartwiony. Mój brat był naprawdę dziwny, ale w naszej rodzinie to było normalne.
- Styles? – spytał.
- Nie wiem jak ma na nazwisko – wzruszyłam ramionami. – Chyba nie myślisz, że to on. – prychnęłam.
Nieliczne osoby miały „zaszczyt” poznać, albo, chociaż zobaczyć Harry’ego Stylesa. Ludzie mówili o nim cały czas i bali się go bardziej niż diabeł święconej wody. Słyszałam plotki, że miał na sumieniu życie wielu ludzi. Był prawdopodobnie w jakimś niebezpiecznym gangu. Tak, ja też się go bałam.
- Po prostu lepiej trzymaj się z daleka od tego gościa.
- Słuchaj, to na pewno nie jest on – pokręciłam przecząco głową.
- Skąd ta pewność? – Max za wszelką cenę chciał pokazać mi, że ma racje.
- Ponieważ nie znalazłam na jego białej koszulce ani jednej kropli krwi – powiedziałam podkreślając słowo „białej”. – Po drugie nie zachowywał się jak jakiś psychopata i nie patrzył na ludzi jakby chciał ich zabić. A po trzecie to pomyśl czy zabójca przyjechałby do myjni osiedlowej, której zarobki zostaną przekazane do sierocińca? Nie sądzę.
- Po prostu uważaj na niego – wciąż uważał, że ma racje.
- To raczej ty powinieneś uważać – wzniosłam oczy do nieba. – Mam nadzieję, że tej nocy nigdzie nie wychodzisz.
- Właściwie, to Charlie urządza dziś imprezę – spojrzał na mnie błagalnie.
- Nie ma mowy, Max.
Nie chciałam znowu widzieć go pijanego i naćpanego. Zawsze, kiedy wraca z takich imprez wygląda jak zombie. Dobija mnie świadomość, że nawet nie mam pojęcia, co on robi na tych imprezach. Boję się, że któregoś dnia do naszego domu zapuka jakaś dziewczyna i powie, że jest w ciąży z moim braciszkiem.
- Proszę, Dru.
-Przestań robić taką minę – nie mogłam patrzeć na jego twarz. Zawsze, kiedy mnie o coś prosił jego twarz przybierała wygląd smutnego szczeniaczka.
- Po prostu zgódź się.
- Jesteś w domu przed drugą w nocy rozumiesz?
- Jesteś najlepszą siostrą! – chłopak objął mnie z całej siły. – Ale umyć to byś się mogła.
- Ej!
Max zaśmiał się i uciekł do salonu, kiedy chciałam uderzyć go szmatką. Wredny dzieciak.
*
Nerwowo szkicowałam, a moja ręka tańczyła na papierze. Moje plecy oparte były o szybę okna, która dawała zimno dla mojego rozgrzanego ciała. Kąciki moich ust uniosły się ku górze, kiedy skończyłam szkicować obojczyk. Był to obojczyk Harry’ego. Miałam wewnętrzną potrzebę, aby go narysować. Miał ciekawą twarz oraz ciało. W jednej chwili zaczęłam marzyć o tym, aby pewnego dnia był moim modelem, a ja mogłabym narysować go całego. 

Do rzeczywistości przywołał mnie dźwięk mojego telefonu. Moje źrenice rozszerzyły się do granic możliwości, kiedy przeczytałam wiadomość od Harry’ego. Z prędkością światła obróciłam się twarzą do okna, ale nie zauważyłam na zewnątrz nic niepokojącego. Latarnie oświetlały ciemną okolicę, a wszystko jakby ucichło. Nie było tam nikogo. Miałam mętlik w głowie. Skąd Harry miał mój numer i skąd wiedział, że jestem przy oknie?





Witajcie! Jak Wam się podoba nowe opowiadanie? Wiem, że jest jak na razie nudno, ale początki są zawsze nudne jak flaki z olejem. W każdym razie w następnych rozdziałach będzie się działo o wiele więcej, możecie mi wierzyć. Postaram się nie zawalić tego opowiadania tak samo jak poprzedniego. Mam nadzieję, że spodoba się Wam mój nowy pomysł. 
Proszę, aby każdy kto to czyta napisał krótki komentarz. Może być zwykłe słowo „czytam”. Chcę wiedzieć ile osób ze mną jest. 
Dziękuję za komentarze pod poprzednią notką. Jesteście najlepsze <33 
Kocham Was mocno <3

sobota, 5 października 2013

Zapowiedź


Dru prowadziła poukładane i owocne życie. Dopóki nie poznała Harry'ego.Jej życie zmieniło się w piekło.
Szczęście opuściło ją na dobre, kiedy na jej drodze stanął diabeł. 
Czy coś ją uratuje? A może ich życiem zawładną uczucia? Zatrać się w niebezpiecznym świecie Dru i Harry’ego.
                                                                                                                                         - Isabel Brown