piątek, 25 kwietnia 2014

Przepraszam, naprawdę.


Wybaczcie, że zawracam Wam głowę o tej porze, ale muszę powiedzieć (napisać) coś ważnego. Rezygnuję z pisania "Killer". Dlaczego? Nie mam pomysłów, to znaczy tak jakby mam, ale to nie już to samo co kiedyś, na początku. Wszystko się chrzani, rozdziały są okropne i nie mówcie, że tak nie jest, bo czytam, to co piszę i jestem załamana. Ten blog był, jest i będzie dla mnie czymś ważnym, ponieważ dzięki niemu się wybiłam, mam mnóstwo czytelników, prawie 200 obserwatorów, co dla mnie jest czymś niemożliwym. 
Poczekam jeszcze trochę i jeśli nie dopadnie mnie natchnienie, to usunę wszystkie rozdziały drugiej części. Podziękowania będą, ale później, gdy podejmę moją decyzję na 100%. Na razie jest do decyzja na 95%, także...
Przepraszam, kocham Was xx
Dobranoc! <3


niedziela, 20 kwietnia 2014

10 | część II

+18

Siedząc na fotelu tuż obok kominka, w którym palił się ogień, rozmyślałam o tym, co spotkało mojego brata. Byłam ciekawa kto to zrobił, bowiem zaatakowanie członka naszej grupy jest bardzo głupie, a miejscowi ludzie doskonale o tym wiedzą. Wszystko wskazywało na to, że to nowa grupa, która pojawiła się w mieście. Nie wiedziałam co myśleli o tym inni, ponieważ Jason sprawdzał coś na laptopie, Lexi pomagała Lily opatrzyć Max'a, a Harry gdzieś zniknął wraz z Mattem, Dante i Lou. Zoe nikt nie widział, co było dość niepokojące jednak postanowiłam zająć się tym później. Przecież nic nie mogło się jej stać, prawda?
- Kto Ci to zrobił? - spytałam, kładąc dłonie na kolanach.
- Nieważne - syknął Max, krzywiąc się, gdy Lily mocniej przycisnęła wacik do jego rany.
- Powiedz mi - zażądałam. Musiałam to wiedzieć, aby potem zemścić się na odpowiednich osobach. 
Wstałam z fotela i wolnym krokiem podeszłam do mojego brata i dziewczyn. Max nie odrywał ode mnie oczu i dokładnie badał moją reakcję. Wiedział, że jestem zła i zbulwersowana, ale nic sobie z tego nie robił. 
- Mów - spojrzałam na niego surowo. 
- Powiedziałem, że nie! - krzyknął, wstając z krzesła, a dziewczyny w szoku od niego odskoczyły.  Najwyraźniej nie spodziewały się takiej reakcji. - Nie mam pięciu lat, pogódź się z tym i daj mi spokój. 
- Słucham?! - krzyknąłem, zaciskając dłonie w pięści.
- Mówię, że powinnaś zająć się swoimi sprawami, a nie wpychać nos w nieswoje.
Wyszedł z salonu zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Jak on mógł? Po tym wszystkim co dla niego zrobiłam odepchnął mnie. Chciałam mu pomóc, rozliczyć się i pokazać mu, że może na mnie liczyć, ale jak zawsze wyszło źle. Nie mogłam zrozumieć jego zachowania, przecież mógł mi powiedzieć kto to zrobił. Byłam jego starszą siostrą i to normalne, że się o niego martwiłam oraz troszczyłam. Może czasami przesadzałam, ale to dlatego, że bałam się, iż go stracę. Nie chciałam zostać sama, to prawda. Po prostu bałam się samotności i straty najbliższych, czy to złe?
- Nie przejmuj się - odezwała się Lexi. - Musi ochłonąć.
- Porozmawiam z nim - oznajmiła Lily. 
- Dzięki, dziewczyny - uśmiechnęłam się delikatnie. - Wiecie gdzie są chłopacy?
- Nie mam pojęcia - wzruszyła ramionami blondynka. - Lily, posprzątasz to?
Siostra Stylesa pokiwała głową, po czym zabrała się za zbieranie wacików, które leżały na stoliku. Skoro Lexi nie wiedziała gdzie są chłopacy, to ostatnią osobą, która mogła to wiedzieć był Jason. Nie tracąc czasu usiadłam obok niego na sofie i spojrzałam na ekran jego starego laptopa, który ledwo działał. Oczywiście zobaczyłam maile, które informowały o różnych, ważnych sprawach, którymi zajmował się Jason wraz z Mattem.
- Wyprzedzę twoje pytanie; nie wiem gdzie poszli - rzekł, nie odrywając oczu od ekranu.
- Na pewno coś wiesz - naciskałam, bowiem byłam pewna iż coś mu powiedzieli. 
- Wiem tylko tyle, że muszę zająć się tym.
- A co robisz? 
- Ostatnio ktoś ukradł nam nasz towar, a my nie wiemy kto - zaczął mówić. - Dlatego muszę porozmawiać z każdym naszym kontaktem. 
- Kiedy to się stało? - coś czułam, że to ma związek z Kanadyjczykami, na pewno. 
- Dwa dni temu - westchnął. - Ostatnio wszystko się wali.
- I nie widzisz pewnych powiązań? - marszczę czoło. Czy tylko ja i Matt myślimy o zagrożeniu?
- Myślę, że za bardzo dyskutujesz. Rozumiem, że masz inne zdanie niż Harry, ale często ja też nie zgadzam się z tobą lub nim, a nie mówię o tym głośno tylko wykonuję wasze polecenia. A wiesz dlaczego? Bo wiem, że to nie ja decyduję, jestem tylko od brudnej roboty, ale nie przeszkadza mi to.
- Czyli chcesz mi powiedzieć, że powinnam się zamknąć i zacząć wykonywać polecenia Harry'ego?
- Przecież sama oddałaś mu władzę, prawda?
Zacisnęłam usta w wąską linię i spojrzałam na swoje palce. Jason chyba miał rację. Nie powinnam podważać zdania Harry'ego i zacząć wykonywać swoje obowiązki, ale coś mi kazało robić wszystko na odwrót. Zrobiłabym to inaczej i wszystko rozegrała, a on po prostu odpuszcza jakby nic się nie stało. Kiedyś był inny i nie wiedziałam co go tak bardzo zmieniło. Był zraniony tak samo mocno jak ja, ale to niczego nie tłumaczyło. Teraz byłam bardziej zła i mściwa niż on. Czy to czas nas tak zmienił czy trudne doświadczenia życiowe?
- Pewnie masz rację - wstałam z kanapy, po czym jak najszybciej wyszłam z salonu, aby uniknąć dalszej rozmowy.
Byłam zawstydzona, bo rzeczywiście źle się zachowywałam. Obiecałam sobie, że to ostatni raz, kiedy działam na własną rękę, a potem będę znowu spokojną, opanowaną Dru. Postaram się odzyskać dawną siebie, bo wiem, że ona wciąż we mnie siedzi i domaga się uwolnienia. 
Weszłam schodami na górę, a następnie zniknęłam za drzwiami mojej sypialni. Wyjęłam telefon z kieszeni, gdy zaczął wibrować. Przesunęłam palcem po ekranie, a potem otworzyłam wiadomość, którą przysłał mi Matt. 
"Zaczynamy, jestem teraz z Natahnem i odbieram towar. Działamy zgodnie z planem."
Po tym jak przeczytałam wiadomość, postanowiłam się przebrać. Nałożyłam sukienkę, rajstopy, skórzaną kurtkę oraz botki i byłam gotowa, aby działać. Wymknęłam się z domu, wsiadłam do samochodu i odjechałam z podjazdu. Kierowałam się w stronę "dobrej" części miasteczka, wsłuchując się w rytm muzyki. Stukałam palcami o kierownicę, śpiewając cicho piosenkę. Zaczęłam odczuwać dziwne podekscytowanie i adrenalinę, długo czekałam na to, aby w końcu się na kimś wyżyć. Miałam ochotę znowu zobaczyć krew i patrzeć w oczy mojej ofierze. Zastanawiałam się czy będzie mi tego brakować, gdy skończę z tym trybem życia, ale uważałam, że porzucenie tego będzie dobrym pomysłem, zważywszy na to, że i tak miałam problemy ze sobą, byłam chora psychicznie. Bałam się o tym komukolwiek powiedzieć, ale trzymanie tego w sobie nie było dobrym pomysłem, ponieważ zżerało mnie to od środka. 
Zaparkowałam nieopodal ogromnego sklepu samochodowego, po czym wysiadłam z auta. 
Wiatr rozwiewał mi włosy, gdy kierowałam się na tyły sklepu, aby porozmawiać z właścicielem, bowiem to właśnie on ostatnio sprzedawał Kanadyjczykom części. Nagle zatrzymałam się, gdy zauważyłam chłopaków, którzy należeli do grupy. Schowałam się za białą ciężarówką i zaczęłam ich podglądać. Oboje byli opaleni, przystojni, umięśnieni i palili papierosy. Gdyby nie to, że byli moimi wrogami i miałam chłopaka, którego kochałam nad życie, to umówiłabym się z którymś z nich. Czekałam aż zrobią cokolwiek, ale oni tylko stali i rozmawiali o czymś po cichu. Szybko wystukałam wiadomość do Matta o treści "SOS" i cierpliwie czekałam na dalszy rozwój akcji. Wciąż nic się nie działo dopóki w pobliżu nie pojawiła się największa zdzira jaką miałam "przyjemność" poznać. Hanna uściskała chłopaków, po czym zaczęła z nimi o czymś zawzięcie rozmawiać. Byłam ciekawa co ona ma z tym wspólnego i dlaczego z nimi rozmawia. Musiała mieć jakiś ukryty cel, który był ważnym puzzlem naszej układanki. 
- Co ona tutaj robi?
Podskoczyłam ze strachu, gdy usłyszałam przy uchu głos Matta. Serce biło mi jak oszalałe i miałam problem z wzięciem oddechu. Idiota. 
- Co do cholery?! - warknęłam cicho. - Wystraszyłeś mnie. 
- Naprawdę? Przeprosiłbym, ale nie zrobię tego - uśmiechnął się sztucznie. 
- Nie mam ochoty na kłótnie - wywróciłam oczami. - Za to musimy dowiedzieć się dlaczego Hanna rozmawia z naszymi Kanadyjczykami. 
- Też jestem tego ciekawy - przytaknął. - Potrzebujemy kogoś kto będzie dla nas szpiegował. 
- Ale kogo? - spytałam, bowiem nie znałam żadnej osoby, która mogłaby to zrobić.
- Zoe. 
                                      *
Uważnie wpatrywałem się w dokumenty, które przekazał mi i Dru właściciel sklepu z częściami do samochodów. Byłem zaniepokojony sytuacją w naszym miasteczku i dziwiło mnie to, że tylko Dru podzielała moje zdanie. Nie lubiłem jej. Boże, tak naprawdę to nienawidziłem ją, bo była cholerną dziewczyną, która zaczęła wtrącać się w nieswoje sprawy. Owinęła sobie obu Stylesów wokół palca tak samo jak Lexi, Jasona, Lily i Louisa. Zastanawiałem się czy tylko ja widzę to, że jest chytra i przebiegła. 
- Myślisz, że będą stratować w wyścigach? - usłyszałem głos Dru. 
Zignorowałem ją, ale nie dawała za wygraną i wciąż coś mamrotała pod nosem. Była taka irytująca, że ledwo powstrzymywałem się przed uderzeniem jej. Nie miałem problemu z podniesieniem ręki na kobietę, ponieważ wiele razy zdarzało się, że musiałem je zabijać, ale nie mogłem uderzyć Dru z jednego powodu - była ważna dla moich przyjaciół. Tylko to mnie hamowało. 
Widząc, że wystawia rękę, aby wziąć jedną z kartek, które oglądałem, uderzyłem ją delikatnie w dłoń. Myślałem, że na tym się skończy lecz ona oddała mi i to dwa razy mocniej, co nie było dobrym posunięciem. Chwyciłem ją za nadgarstek i mocno zacisnąłem palce na jej skórze. Patrzyłem gniewnie w jej ciemne oczy, które kpiły nienawiścią. Uwierz, Dru też cię nienawidzę. 
- Puść mnie - syknęła. 
- Nie. Dotykaj. Tego - wycedziłem przez zęby, po czym puściłem jej rękę. 
- Jesteśmy drużyną czy tego chcemy czy nie. 
- Niestety - wywróciłem oczami, a następnie znowu spojrzałem na kartki. - Wydaję mi się, że mają zamiar udać się na wyścigi uliczne. 
- Kiedy odbędą się najbliższe? - spytała.
- Nie jestem pewien, ale na pewno wie, to Harry.
- Harry już się nie ściga.
- Jesteś tego pewna? - spojrzałem na nią, unosząc wysoko brwi. - Nie było go trzy lata, zmienił się.
- Zmienił się na lepsze, teraz ja jestem od niego gorsza.
- Nieprawda, jest jeszcze większym skurwysynem niż był - uśmiechnąłem się złośliwie. - Myślisz, że przez trzy lata siedział w jakimś domku i płakał? Powiem ci, co zrobił pewnego dnia; nie lubił jakiegoś faceta, który mieszkał obok więc w nocy poszedł do jego domu i zabił go, jego żonę i dzieci. 
- Myślę, że powinieneś spędzić trochę czasu z Lexi - wręcz trzęsła się ze złości. - Chyba wasz związek nie potrwa długo.
Zacisnąłem szczęki, po czym wyszedłem z pokoju, zostawiając ją samą ze stertą papierów. Byłem wściekły, ponieważ miała rację. Ostatnio nie poświęcałem czasu Lexi, a nasze relacje się oziębiły. Bałem się, że Lexi będzie chciała ode mnie odejść. Kochałem ją najbardziej na świecie, była dla mnie centrum wszechświata i chciałem z nią spędzić całe życie. Zastanawiałem się czy wciąż chce zostać moją żoną. 
Pchnąłem drzwi od naszej sypialni, po czym wszedłem do środka. Blondynka leżała na łóżku i gdy usłyszała moje kroki, obróciła głowę w moją stronę. Podszedłem do łoża i spojrzałem na jej drobne ciało okryte jedynie krótkimi spodenkami i bluzką na ramiączkach. Chwyciłem ją za dłoń, a ona pociągnęła mnie w swoją stronę. Wdrapałem się na łóżko i zawisłem nad nią. Schyliłem się, łącząc nasze usta w gorącym pocałunku, musiałem ją mieć. Wcisnąłem język między jej wargi, a ona jęknęła cicho. Nasze języki tańczyły razem, naciskając i wariując. Błądziłem dłońmi po jej ledwo zakrytym ciele, wsłuchując się w jej głośny oddech. Zsunąłem z niej spodenki, a moim oczom ukazały się moje ulubione czerwone stringi. 
- Pięknie - wyszeptałem, a ona zagryzła dolną wargę, co pobudziło mnie jeszcze bardziej.
Lexi zdjęła moją koszulkę, a chwilę później zajęła się moim spodniami. Nim się obejrzałem byliśmy nadzy, pieszcząc swoje ciała. Przy niej stawał czas, a seks był czymś nie do opisania. Ociekała seksapilem i nigdy wcześniej nie widziałem bardziej seksownej dziewczyny niż ona.
Rozchyliłam uda, a ja szybko nałożyłem prezerwatywę na swoją męskość, po czym wszedłem w nią. Jęczała głośno, gardłowo, gdy szybko się w niej poruszałem. Byłem pewien, że każdy nas słyszał, ale nie przeszkadzało mi to, a wręcz odwrotnie; chciałem, aby nas słyszeli. Rozkoszowałem się każdym pchnięciem i każdym pocałunkiem, bowiem każda chwila z nią była zbyt krótka. Uczuje rozkoszy gromadzi się w moim członku, a potęguję się, gdy Lexi zaciska się wokół niego. Ta kobieta będzie moją cholerą śmiercią. Ze zdumieniem patrzę jak moja narzeczona przeżywa swój orgazm i to jest tak cudowne, że po chwili także szczytuję.
Opadłem delikatnie na jej ciało, aby jej nie przygnieść, a ona złożyła krótki pocałunek na moich ustach. Uśmiechnąłem się, słysząc jej słodki głos:
- Brakowało mi Ciebie.
                                       *
Zastanawiałam się czy to co powiedział Matt jest prawdą. Czy Harry naprawdę to zrobił? Na pewno był zdolny do zrobienia czegoś takiego, ale dlaczego miałby zabijać niewinne dzieci? Z resztą nie powinnam go oceniać, bowiem sama nie byłam lepsza, tylko byłam zdziwiona jego zachowaniem. 
- Wszystko okej? - spytał mój chłopak, siadając obok mnie. 
- Tak - uśmiechnęłam się, po czym przytuliłam do jego ramienia. - Gdzie byłeś?
- Musiałem załatwić parę spraw - delikatnie pogłaskał mój policzek. - Ostatnio rzadko spędzamy ze sobą czas. Może wybralibyśmy się gdzieś tylko we dwoje?
- Z wielką chęcią - odpowiedziałam wciąż się uśmiechając. Chciałam pobyć z nim sama i zapomnieć o wszystkim. Tylko ja i on. - Musimy o czymś porozmawiać.
- Dlaczego wydaje mi się, że to nic fajnego? 
- Bo tak jest - westchnęłam. - Dzisiaj zorientowałam się, że ostatnio się nie zabezpieczyliśmy. 
Harry przegryzł wargę i spuścił wzrok na swoje palce. Był spięty i miałam złe przeczucia. Także nie czułam się dobrze z tą wiadomością, ponieważ już raz byłam w ciąży, a moje dziecko umarło. Plus na pewno nie byłabym dobrą matką. 
- Zrobiłem to celowo - odparł cicho.
- Co? - wyszeptałam, gorączkowo kręcąc głową. - Dlaczego to zrobiłeś? 
- Nie wiem - westchnął. - Może chciałem cię w taki sposób zatrzymać, albo po prostu marzyłem o naszym dziecku. Nie wiem, Dru! 
- Nie mogę w to uwierzyć - zakryłam twarz dłońmi.
- Jesteś w ciąży?
- Nie wiem - wymamrotałam. - Nie sprawdzałam i boję się sprawdzić.
Przez chwilę panowała między nami niezręczna cisza, która mnie dusiła. Nie rozumiałam jego głupiego postępowania. Był aż taki zdesperowany, aby mnie zatrzymać? Kochałam go i nic nie mogłam poradzić na to, że znowu mu wybaczyłam, ale bałam się kolejnej ciąży. Oczywiście, chciałam mieć dzieci i to z Harrym, ale nie planowałam tego teraz, a dopiero wtedy, gdy w końcu zaczniemy normalnie żyć.
- Nie chcesz mieć ze mną dzieci? - usłyszałam jego zrozpaczony głos. 
- Oczywiście, że chcę - spojrzałam na niego i chwyciłam za rękę. - Tylko nie wiem czy to odpowiedni czas na dziecko. 
- Wiem, po prostu...
Jego wypowiedź przerwał Jason, który wbiegł do pomieszczenia głośno sapiąc. Oboje spojrzeliśmy na niego zirytowani, ponieważ przerwał nam bardzo ważną rozmowę, jednak to co od niego usłyszeliśmy, sprawiło, że oblał nas zimny pot. A wypowiedział następujące słowa:
- Znalazłem zmasakrowane ciało w jednej z uliczek. To Zoe. 

Od Autorki:
Przepraszam! Tak bardzo schrzaniłam ten rozdział, że normalnie mam ochotę zapaść się pod ziemię. Błagam o wybaczenie, przepraszam! Naprawdę, chyba druga część nie była wcale dobrym pomysłem :c
Wróciłam cała, ale chora (na wasze nieszczęście nie umarłam) ;) 
Jak radzicie sobie z tyloma informacjami? Harry, Dru, dziecko. Matt, Lexi, +18. I śmierć Zoe. Jakieś sugestie?
Nie jestem dobra w pisaniu scen erotycznych, także wybaczcie :c I dziękuję za wyrozumiałość pod poprzednią notką :)
Życzę Wam wesołych świąt pełnych szczęśliwych chwil i cudownych niespodzianek. Bogatego króliczka i przede wszystkim miłego czasu z rodziną :) Nie będę się zbytnio rozpisywał, pamiętajcie tylko, że bardzo Was kocham i życzę Wam diamentów i oczywiście super chłopaka ;))) Albo dziewczyny (nie wiem kto co woli) ;))
Jeśli macie ochotę to możecie pisać o moim opowiadaniu na twitterze pod hashtagiem #KillerFanfiction :)
Pozdrawiam ♥

                         ASK       BOSSES

czwartek, 17 kwietnia 2014

Kolejna notka, która zanudzi Was na śmierć.

"Kolejna notka, która zanudzi Was na śmierć" - to idealny tytuł do ostatnich moich notek, które nie są rozdziałem, wybaczcie. Dosłownie dwadzieścia - trzydzieści minut temu weszłam do domu po dwudniowej podróży z Norwegii i padam na twarz, ale za chwilę zabiorę się za pisanie rozdziału. Przepraszam, że tak bardzo ostatnio zawalam i coś czuję, że dziesiąty rozdział także będzie kichą, ale będę się starać.
Wasze blogi spróbuję jak najszybciej ogarnąć i skomentować, także za to też przepraszam.
I mam ogromną prośbę; jeśli którakolwiek z Was ma jakieś pomysły na następne rozdziały, to skontaktujcie się ze mną na:
GG - 3439004
Dziękuję i przepraszam! :)
PS BARDZO ZA WAMI TĘSKNIŁAM! ♥

Obserwatorzy