środa, 27 listopada 2013

10

            Jak zaczarowana wpatrywałam się w krajobraz za oknem. Moje czoło było przyciśnięte do zimnego szkła. Na ciemnym niebie, co chwila pojawiały się jaskrawe szlaczki. Burza zawisła nad naszym miastem. Ciężkie krople wody uderzały o szybę. Mój humor był tak samo ponury jak pogoda. Słowa Hanny dały mi do myślenia. 
„Nie wiem, dlaczego Harry na ciebie spojrzał. No, bo, kim ty jesteś?”No właśnie. Kim byłam? Dlaczego Harry postanowił nękać mnie? Przecież miał Hannę. Ona na pewno była bardziej posłuszna i mniej płakała. Była lepsza ode mnie pod każdym względem. Jej figura była idealna i nie miała problemów ze sobą. W takim razie, dlaczego ja? Byłam zwykłą dziewczyną z przeciętną urodą i zniszczonym życiem.
„Prześpi się z tobą i zabije. Ewentualnie wcześniej zrobi ci bachora i zabije was oboje. Nie jesteś mu do niczego potrzeba.”Byłam bardziej niż pewna, że Harry by mnie nie dotknął. Nie byłam w jego typie, ale jednak bałam się tej opcji. Bałam się, że mógłby mnie wykorzystać, a potem skrzywdzić. Wiedziałam, że dramatyzuję, ale byłam taka od zawsze. Bałam się wszystkiego i zachowywałam się jak sierotka Marysia. To była moja najgorsza wada. 
Przeniosłam swoje spojrzenie na kartkę papieru, która leżała na moich kolanach. Obojczyk Harry’ego wyglądał idealnie. Coś kazało mi dokończyć to dzieło. Z koncentracją malowałam kolejne kreski. Rysowałam człowieka z wyglądem anioła, a wnętrzem diabła. Byłam zatracona w swoich myślach. Wyobrażałam sobie swoją przyszłość. Widziałam siebie otoczoną dziećmi, a przy moim boku znajdował się mój mąż. Piękny dom z wielkim ogrodem i mały pies, który był pupilem moich szkrabów. Jednak wiedziałam, że to nie takie życie jest mi pisane. Najwyraźniej musiałam żyć w bólu i pomagać ludziom. Wierzyłam, że to wszystko jest już zapisane tam na górze. 
- Przeszkadzam?
Unosiłam głowę, słysząc głos mojego brata. Max usiadł obok mnie, podając mi piwo. Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami. Czy on proponował mi alkohol? Smyk miał dopiero siedemnaście lat!
- Co to ma być? – burknęłam.
- A na co to wygląda? – spojrzał na mnie rozbawiony. – Po prostu weź. Napij się ze swoim bratem.
- Młodszym bratem – syknęłam, odbierając od niego butelkę.
- Cokolwiek – zaśmiał się. – Co się stało?
- Nic – upiłam mały łyk piwa, krzywiąc się. 
- Przecież widzę. Chodzi o tego Harry’ego?
- Można tak powiedzieć.
- Zrobił Ci coś? – stał się jakiś spięty. Od razu przypomniał mi się ich spór. 
- Oczywiście, że nie – wypuściłam głośno powietrze z ust. – Skoro jesteśmy już przy temacie Harry’ego, to, o co chodzi między wami?
- Nic – powiedział zbyt szybko. 
- Porozmawiaj ze mną, Max! – oburzyłam się. Miałam dość tego, że oboje mnie zbywali. 
- Po prostu się napij, Dru – zaczął zmierzać w kierunku drzwi wejściowych. – Umówiłem się. 
Nie zdążyłam się odezwać, bowiem chłopak wyszedł z domu. Byłam wściekła. Chciałam wiedzieć, o co chodzi. Musiałam wiedzieć. Zdenerwowana zaczęłam pić alkohol. Moje gardło paliło. Nie zatrzymałam się na jednym. Było ich dużo. Pięć? Siedem? W każdym razie, na pewno nie mało. Wiedziałam, że robiłam źle, a moi rodzice pewnie kręcili głową rozczarowani moim zachowaniem, ale w tamtej chwili po prostu chciałam zapomnieć o wszystkich złych rzeczach, które mnie spotkały. Nie dawałam sobie z tym rady. 
Nie wiem, co mnie skłoniło do tego, aby zadzwonić do Stylesa. Byłam pijana i nie myślałam trzeźwo. 
- Dru? – usłyszałam jego ochrypły głos. – Gdzie ty poszłaś? Cholera, czy ty w ogóle wiesz jak się zamartwiałem? Gdzie ty masz mózg? 
- Zamknij się – pijana robiłam się strasznie odważna. Chyba mi się to podobało. Taka miła odmiana.
- Co? – syknął. – Czy ty jesteś pijana?
- Jesteś taki mylący. Czemu cały czas za mną chodzisz? Pieprzysz tą Hannę, dwulicową sukę? Ona nie jest tego warta!
- Pytam po raz ostatni, piłaś? 
- To nie jest twoja sprawa! – język mi się plątał, ale byłam zdeterminowana, aby dalej prowadzić tą rozmowę. 
- Jadę do ciebie.
Zmarszczyłam brwi, kiedy się rozłączył. Prychnęłam głośno, rzucając telefon na poduszkę, która leżała na podłodze.
- Jadę do ciebie! – zaczęłam go przedrzeźniać. 
Zaśmiałam się jak głupia, po czym przyłożyłam usta do butelki. Mruknęłam niezadowolona, gdy żadna kropla nie skapnęła na mój język. Wszystko wypiłam. Rzuciłam butelki na panele, patrząc jak wszystko się tłucze. Nieprzejęta ułożyłam się na poduszkach i zamknęłam oczy. Chciałam po prostu zapomnieć. 
                                                                       *

            Jasne promienie słoneczne wyrywały mnie ze snu. Jęknęłam czując ból w skroniach. Nigdy wcześniej nie miałam kaca. Marzyłam tylko o szklance wody i ciszy.
- W końcu się obudziłaś.
Trzymając się za głowę, spojrzałam na Harry’ego. Podał mi szklankę wody oraz jakąś tabletkę. Połknęłam środek przeciwbólowy, zapijając go wodą. Odetchnęłam z ulgą, bowiem woda, chociaż trochę złagodziła mój ból.
- Dlaczego wczoraj się napiłaś? – spytał zły. – I dlaczego zwiałaś z wyścigów? Wiesz, że to było nierozsądne i coś mogło ci się stać?
- Ale się nie stało – wzięłam głęboki wdech. – A napiłam się, bo chciałam. Nie muszę ci się tłumaczyć. Jestem dorosła.
- Dorosła? Zachowujesz się jak dziecko – prychnął.
- To był dopiero mój drugi raz, kiedy napiłam się alkoholu! Mam ci przypomnieć, że to ty, jako pierwszy mnie nim poczęstowałeś?
- Ale nie byłaś pijana – zauważył.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz.
Między nami zapanowała niezręczna cisza. Było mi głupio, że zadzwoniłam do niego po pijaku. Cholera go wie, co mogłam mu powiedzieć. Może o czymś zapomniałam? Słyszałam, że ludzie po pijackiej nocy często nie pamiętają swoich wybryków. Boże, miałam nadzieję, że nie wyszłam z domu.
- Pięknie rysujesz – Harry wskazał na rysunek. Moje policzki zaróżowiły się, bowiem malowidło przedstawiało jego. – Może następnym razem ci zapozuję?
Na jego ustach pojawił się zarozumiały uśmieszek, co spowodowało, że zalała mnie fala gorąca. Zastanawiałam się czy był pod wrażeniem czy naśmiewał się ze mnie. Miałam nadzieję, że nie chodzi o to drugie, ponieważ z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu zależało mi na jego opinii.
Bo ci się podoba, kretynko! – moja podświadomość krzyczała na mnie. Nie ma mowy, aby podobał mi się Harry! Może i był przystojny, ale nie mogłam nic do niego czuć. Był złym człowiekiem.
- Chciałem świętować wczoraj moje zwycięstwo z tobą – usiadł obok mnie.
Zrobiło mi się ciepło na sercu. Chciał ze mną świętować. Z nikim innym, tylko ze mną, wow.
- Gratulacje – uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Dzięki – odwzajemnił mój uśmiech.
- Zjadłabym czekoladę – mruknęłam.
- Jakieś jeszcze zachcianki?
- Może lody z kawałkami ciasteczek. Kocham je!
- W ciąży jesteś czy coś? – zaśmiał się, a mnie zatkało.
Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości, a serce przestało bić. Już zapomniałam, kiedy ostatni raz miesiączkowałam. To nie mogło dziać się naprawdę. Położyłam dłoń na brzuchu jakby wyczuwając, że coś tam jest. Harry patrzył na mnie przerażony, nie widząc, co powiedzieć.
- Harry.
                                                     *


Nie wiedziałem jak się zachować. Wcześniej o tym nie myślałem. Nie przyszło mi do głowy, że ci popaprańcy mogli zrobić jej dziecko. Ona najwyraźniej również o tym nie pomyślała. Jej oczy były zaszklone, a policzki zaczerwienione. Z trudem łapała oddech. Wyjąłem z kieszeni telefon, wybierając numer Lexi. Po chwili usłyszałem jej szczęśliwy głos:
- Yo, Harreh.
- Musisz coś zrobić – powiedziałem poważnie.
- O co chodzi? – jej głos stał się chłodny. Wiedziałem, że jest już gotowa na wszystko. Uwielbiałem w niej to, że w jednej chwili potrafiła zamienić się w przerażającą kobietę.
- Musisz kupić test ciążowy i przynieść go do domu Dru.
Dru spojrzała na mnie przerażona. Łzy spływały po jej policzkach. Wydawała się być taka zagubiona.
- Co się stało?! – Lexi pisnęła.
- Po prostu to zrób! – warknąłem, po czym się rozłączyłem.
Wsadziłem komórkę z powrotem do kieszeni, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Trzęsła się i szlochała cicho. Jej dłoń spoczywała na płaskim brzuchu. Byłem zły. Nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że mogła być w ciąży. W tamtej chwili plułem sobie w twarz za to, że zanim zabiłem tych skurwysynów, to nie torturowałem ich.
- Cii – szepnąłem, przyciągając ją do siebie. – Damy radę.
Wtuliła się w moją klatkę, zaciskając dłonie na koszulce. Oparłem brodę na jej głowie, wdychając jej cudowny zapach. Pachniała jak truskawka – słodko i niewinnie. 


- Boję się – wyszeptała.
- Wiem, Kochanie. Oby ci skurwiele zgnili w piekle.
- Nie chciałam tego. Dlaczego mnie to spotkało? Co takiego zrobiłam?
- To moja wina, przepraszam – czułem się cholernie winny. Pragnąłem strzelić sobie w głowę. Pierwszy raz od tak dawna czułem się winny. Nauczyłem się być okrutnym.
- To nic, to nic – mówiła. – Wróciłeś po mnie.
Te słowa sprawiły, że moje serce zabiło szybciej. Niepewnie uniosła dłoń na wysokość mojej twarzy. Patrzyła na mnie z dołu, gdy jej palce nieśmiało dotykały mojej skóry. Łzy wciąż widniały na jej różanych policzkach. Wpatrywałem się w jej brązowe oczy jak zahipnotyzowany. Coś mnie do niej ciągnęło. Nie mógłbym jej zabić. Ale wiedziałem, że jeżeli jej brat nie spłaci długu, to będę musiał to zrobić. Będę musiał ją zabić.
Instynktownie pochyliłem się do dołu. Jej nieskazitelne usta były tuż przy moich. Pragnąłem poczuć smak jej warg.
- Jestem!
Lexi wpadła do domu, niszcząc moją szansę. Dru odsunęła się ode mnie i zaczęła wycierać swoje policzki. Dziewczyna wyjęła z torby test i wzięła głęboki wdech.
- Weź to i idź do łazienki – powiedziałem stanowczo do Dru.
Brunetka powoli wstała, odebrała test od Lexi, po czym zamknęła się w łazience.
- Co tu się dzieje? – moja przyjaciółka położyła dłoń na moim ramieniu. 


- Jest możliwość, że Dru jest w ciąży – te słowa paliły moje gardło jak ogień.
- Charms musi za to zapłacić!
- Przedtem postanowiłem dać sobie z nim spokój, ale tym razem nie mogę mu tego odpuścić.
Mnie i Charms’a łączyła wspólna przeszłości. Kiedyś był dla mnie bardzo bliską osobą, ale jedno zdarzenie sprawiło, że wszystko rozsypało się jak domek z kart. Jeden błąd sprawił, że z bliskich dla siebie osób staliśmy się wrogami. Nie umiałem mu wybaczyć krzywd, które mi wyrządził.
- Zróbmy to niedługo. Połowa jego ludzi jest w Filadelfii, więc mamy przewagę. Możemy go zniszczyć od tak – pstryknęła palcami. – Tylko on stoi na naszej drodze do bezgranicznej władzy.
Uśmiechała się szyderczo. Miała rację. Byliśmy postrachem każdego gangu. Tylko Charms i jego ludzie byli tak samo silni jak my. Toczyliśmy wojnę od paru lat, lecz ani my ani oni nie wygrali. To robiło się męczące. Ktoś w końcu musiał zdobyć mienie najlepszego. I byłem pewny, że to będę ja. Zawsze dostawałem to, co chciałem.
Podłoga zaskrzypiała zdradzając obecność Dru. Spojrzałem na nią. Zbladłem widząc, że ledwo trzyma się na nogach. Była zapłakana i wyglądała jakby miała zaraz zwymiotować.
- Jestem w ciąży. 



Od Autorki:
Witam najlepszych czytelników na tym świecie! Jak się miewacie? Spodziewaliście się takiego obrotu spraw? :D Wiem, że rozdziały są krótkie, ale z czasem robią się coraz dłuższe. Może powiecie mi, o czym chciałybyście następne rozdziały?
Jesteście cudowne, Boże <3 Dziękuję za te piękne komentarze od Was. To takie cudowne, plus mam aż 50 obserwatorów, to mój najlepszy wyniki <3
Dacie radę dobić do 40 komentarzy?
Wasze blogi postaram się odwiedzić i skomentować do weekendu
Pozdrawiam <3 

czwartek, 21 listopada 2013

09

            Wyjątkowo pozwoliłam Harry'emu poprowadzić mój samochód. Ja nie wiedziałam, gdzie mam jechać, a on wydawał się być uszczęśliwiony faktem, że może siedzieć za kółkiem. Byłam ciekawa gdzie mnie zabiera. Chciał pokazać mi część swojego życia, ale czy byłam gotowa zobaczyć jeszcze więcej? Byłam pewna, że to będzie coś złego, bowiem zło było jego drugim imieniem. Zastanawiałam się, dlaczego wybrał takie życie, a nie inne. Przecież mógł być studentem, pracownikiem, a w przyszłości ojcem i mężem. W takim razie, dlaczego postanowił być zabójcą i Bóg wie, czym jeszcze? To chore.
- Musisz kupić sobie nowy samochód i to koniecznie – powiedział poważnie, a po moim ciele przeszły nieprzyjemne dreszcze.
- Nie muszę.
- Jeśli tego nie zrobisz, to sam kupię ci nowy – warknął.
- Czemu się przejmujesz? – zmarszczyłam brwi.
Nie odezwał się, nie miał argumentów. Chciałam wiedzieć, w co on gra. Dlaczego siedział ze mną w tym samochodzie? Dlaczego chciał się ze mną spotkać? Dlaczego uratował mnie przed śmiercią? Nie żeby mi to nie pasowało, ale chciałam wiedzieć, dlaczego po mnie wrócił. Zjadały go wyrzuty sumienia? Przecież kryminalista ich nie ma. Pamiętam jak bardzo chciałam, aby był ze mną wtedy, aby sprawił, że cały ból minął. I przyszedł oraz pomógł mi. 
Zatrzymaliśmy się na poboczu obok wyjazdu do lasu. Ciarki mnie przeszły, bowiem na zewnątrz było już całkowicie ciemno, a Harry był przerażający. 
- Musimy iść dalej piechotą – wyjaśnił, najwyraźniej zauważając, że byłam przerażona. 
Niepewnie skinęłam głową. Wysiedliśmy z Garbiego, a chwilę później zimne powietrze buchnęło w nasze twarze. Na szczęście miałam na sobie ciepłe ubrania, które nosiłam nie bez powodu. Ciemność przypominała mi o tych nocach, które spędziłam uwięziona. Zagryzłam mocno wargę, aby się nie rozpłakać. Chłopak objął mnie ramieniem i zaczął prowadzić. Trzęsłam się w jego ramionach z zimna i z natłoku emocji. Blask księżyca oświetlał nam drogę, ale i tak cały czas się potykałam.
- Nie denerwuj się, nic ci się nie stanie – wyszeptał.
- Skąd o tym wiesz? – spojrzałam na jego piękną twarz. Zielone oczy wydawały się jeszcze bardziej mroczne i tajemnicze niż zazwyczaj.
- Dopóki jesteś ze mną nic ci się nie stanie.
- Nie kłam, Harry. Wiesz, że to nieprawda.
Miałam na myśli dzień, kiedy mnie porwano. Zacisnął szczęki, był zły. Rozgniewałam go, ale przecież powiedziałam prawdę. Wiedziałam, że powinnam o tym zapomnieć i mu wybaczyć, ale z jakiegoś powodu nie mogłam. Zbyt bolesne to było. Za mało czasu minęło. 
- Dobrze – wziął głęboki wdech. 
Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. Czułam się źle. Schrzaniłam po raz kolejny. Dlaczego nie mogłam trzymać języka za zębami? Mama zawsze mi powtarzała żebym hamowała się ze swoimi słowami, bowiem to rani ludzi. Oni chcą słyszeć tylko dobre słowa o nich. Ludzie są próżni i głupi, ale nie muszą o tym wiedzieć. To ich sprowadza na krawędź. A wszystko kończy się wybuchem gniewu oraz nienawiścią.
Moje usta uformowały się literę, „o”, kiedy zobaczyłam mnóstwo ludzi. Na ogromnej polanie, która znajdowała się tuż za lasem stało prawdziwe imperium. Ciężki bas uciekał z ogromnych głośników, skąpo ubrane dziewczyny tańczyły erotyczny taniec, a mężczyźni pili alkohol oraz stali przy swoich samochodach. Moim zdziwieniem było to, że to nie były zwykłe auta, lecz wyścigowe. Wyglądały identycznie jak w filmach akcji, które kiedyś oglądałam z Max’em. 
- Co to jest? – spytałam głośno, aby mógł mnie usłyszeć.
- Wyścigi samochodowe – wzruszył ramionami.
- Ścigasz się? – przełknęłam głośno ślinę.
- Tak.
- To niebezpieczne.
-Wiem.
- Coś może ci się stać – spojrzałam na niego wymownie.
- Nie jestem dzieckiem, a tak w ogóle, czemu się przejmujesz? – powtórzył moje własne słowa. Czemu się przejmowałam? 
Harry obrzucił mnie ostatnim spojrzeniem póki nie zaczął się rozglądać. Moją uwagę przykuła grupka ludzi, którzy stali przy czterech, cudownych samochodach.
Coś ścisnęło mnie w brzuchu, gdy rozpoznałam Lexi. Ona również na mnie patrzyła. Uśmiechnęła się smutno, a jej twarz wyrażała poczucie winy oraz tęsknotę. Zrobiło mi się jej szkoda. Ten uśmiech ogromnie się różnił od tego, kiedy zabijała tego chłopaka. 
Styles pociągnął mnie w stronę jego grupy. Matt widząc mnie wywrócił oczami. Dante uśmiechnął się szeroko, a nieznany mi chłopak przyglądał mi się uważnie.
- Chyba wszystkich już znasz – Harry podrapał się niezręcznie w kark. – Został tylko Jason. 
Jason był bardzo muskularny i przystojny. Ciemnobrązowe włosy, które wpadały praktycznie pod czerń doskonale pasowały do jego oliwkowej cery. Uśmiechnął się do mnie tajemniczo i skinął głową. 
- Musimy porozmawiać – Dante chwycił za ramię swojego brata. – Wybaczcie nam drogie panie. 
Chłopcy odeszli, zostawiając mnie z Lexi. Dziewczyna ubrana była w obcisłe, czarne spodnie, białą koszulkę na ramiączkach, która ukazywała jej dekolt oraz jeansową kamizelkę. Nie wyglądała jak inne dziewczyny. Jej ubiór był bardziej przyzwoity. 
Między nami panowała niezręczna cisza. Nie wiedziałam, co powiedzieć i jak się zachować. Wciąż miałam przed oczami obraz, kiedy pokazała mi swoje prawdziwe oblicze.
- Dru, proszę porozmawiaj ze mną – położyła dłoń na moim ramieniu. Wzdrygnęłam się.
- O czym? – odważnie uniosłam głowę do góry.
- Chcę Ci pokazać, że nie jestem taka zła.
Prychnęłam. Jak niby chciała mi to udowodnić? To głupie, ponieważ zabijała ludzi. 
- Ludzie robią różne rzeczy i mają ku temu jakieś powody. Ja też je mam. Kiedyś na pewno ci je wyjawię, ale najpierw chcę abyś mi wybaczyła. Albo zrozumiała. Potrzebuję tego.
- Nie wiem czy potrafię – powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Proszę – jej oczy były takie smutne, że robiło mi się jej szkoda. 
- Możemy spróbować – westchnęłam. 
Lexi uśmiechnęła się szeroko i mocno mnie przytuliła. Syknęłam, bowiem moje rany były jeszcze świeże. 
- Przepraszam – uśmiechnęła się przepraszająco. – Jak się czujesz?
- Lepiej – wzruszyłam ramionami. Nie ufałam jej na tyle, aby zwierzać się jej z moich uczuć. 
- Cieszę się z tego powodu – westchnęła. – Jesteś podekscytowana? 
- Czym? – zmarszczyłam brwi. 
- Wyścigami. Harry musi wygrać. Z resztą on zawsze wygrywa. On i Jason – wyjaśniła.
- To jest niebezpieczne – zadrżałam.
- Masz racje, ale czym byłoby życie bez ryzyka?
Wzruszyłam ramionami. Nie wiedziałam, co to ryzyko. Moi rodzice zawsze dbali o to, abym była bezpieczna. Mój tata był policjantem, a mama psychologiem. Miałam w nich oparcie i zawdzięczałam im naprawdę wiele. Ale czasami czułam się jak księżniczka zamknięta w wysokiej wieży, bowiem zawsze mnie pilnowali. Nie mogłam chodzić na imprezy i być do późna poza domem. Musiałam chodzić, co niedzielę do kościoła i zachowywać się kulturalnie. Rodzice nazywali mnie ideałem, choć wcale tak nie było.
- Podejdźmy bliżej – chwyciła mnie za rękę i zaczęła ciągnąć. 
Przecisnęłyśmy się przez tłum, aby stanąć na samym przodzie. Harry właśnie wsiadał do swojego samochodu. Jego przeciwnikiem był wysoki Japończyk. Jego wygląd świadczył o tym, że nie był miłym chłopcem. Ludzie krzyczeli niezrozumiałe mi słowa. Jakaś dziewczyna stanęła na linii startu. Miała długie blond włosy i wyrazisty makijaż. Jej ciało było praktycznie nagie. Miała na sobie top, który sięgał jej do pępka, krótką spódnicę i szpilki. Dopiero po chwili rozpoznałam w niej Hannę. Uśmiechnęła się uwodzicielsko i podniosła flagi do góry. Krzyk był coraz głośniejszy. Samochody z piskiem opon ruszyły do przodu, gdy flagi opadły. Wszyscy zaczęli biec, a ja stałam jak kołek z szeroko otwartymi oczami. Byłam przerażona. A co jeżeli coś mu się stanie? Co wtedy? Boże, to nie mogło się dziać naprawdę. 
- Nie stresuj się, Harry na pewno wygra – Lexi objęła mnie ramieniem.
- Masz pewność? 
- Mam przeczucie – puściła mi oko. – Ten samochód go nie zawiedzie, a po drugie Harreh jest świetnym kierowcą. 
- Ten Japończyk też może być świetnym kierowcą – jak zwykle zaczęłam histeryzować.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Aww, naprawdę musi ci na nim zależeć – zagruchała.
- Co? Nie! –zaprzeczyłam szybko. Lexi nie miała racji. Prawda?
Dziewczyna zaśmiała się głośno, a w jej oczach błysnęły iskierki. Humor jej dopisywał. Zastanawiałam się tylko jak to możliwie, że wcale się nie przejmowała. Przecież Harry był jej przyjacielem i powinna być, choć trochę zmartwiona. Ja bym była na jej miejscu.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy.
Przed nami pojawiła się Hanna. Nie miałam okazji jeszcze jej poznać, ani porozmawiać, ale coś mi mówiło, że nie jest ona dobrym towarzystwem dla mnie. Patrzyła na mnie z pogardą, a ja usta wykrzywione były w fałszywym uśmiechu. 
- Czego chcesz, Hanna? Idź być dziwką gdzie indziej – Lexi prychnęła. 
- Uważaj, co mówisz. Teraz nie ma przy tobie Harry’ego, ani reszty idiotów. Kto cię obroni? 
- Potrafię sama się obronić, lafiryndo. Nie każ mi cię zabijać – moja towarzyszka robiła się coraz bardziej nerwowa, a ja byłam przestraszona. 
- Cudnie – powiedziała przesłodzonym głosem. – Niestety nie przyszłam tu po to, aby marnować swój czas na rozmowie z tobą.
- To, co tu jeszcze robisz? Idź znajdź sobie jakiegoś klienta. 
Dziewczyna wywróciła oczami, ale nie dyskutowała już z Lexi. Postanowiła pomęczyć mnie. Mierzyła mnie swoim pogardliwym wzrokiem. Miałam ochotę uciec z krzykiem i schować się pod kołdrą jak małe dziecko.
- Nie wiem dlaczego Harry na ciebie spojrzał. No, bo, kim ty jesteś? Masz pieniądze i co? Nie jesteś taka ja my – wskazała na ludzi, którzy się bawili. – Wiesz jak to się skończy? Prześpi się z tobą i zabije. Ewentualnie wcześniej zrobi ci bachora i zabije was oboje. Nie jesteś mu do niczego potrzeba. Jak ty w ogóle wyglądasz? – zaśmiała się. 
- Zamknij się, Hanna. Ostrzegam – Lexi wycedziła przez zęby.
- On nic do ciebie nie czuje. To ja jestem dla niego idealna, nie ty. 
Mój oddech był przyspieszony, a w oczach stanęły łzy. Miała racje. Harry nie był dla mnie. Teraz to zrozumiałam. Chciał tylko się mną pobawić, a potem odstawić w kąt jak nic nie wartą zabawkę. To była tylko gra.
- Koniec, Hanna! 
Lexi wyjęła z kieszeni pistolet i wycelowała nim w dziewczynę. Głośno przełknęła ślinę i czym prędzej odeszła od nas. Nie zwracałam już na to uwagi. Czułam się upokorzona. 
- Dobrze, wiesz, że to nieprawda.
- Najgorsze jest to, że ja nic nie wiem – moja dolna warga zaczęła drżeć. 
Lexi chciała coś powiedzieć, ale przeszkodził jej samochód, który z ogromną prędkością pędził w naszą stronę. Ludzie zaczęli wiwatować, a dziewczyna pisnęła, widząc, że to Harry. Wygrał. Wysiadł z samochodu, uśmiechając się szeroko. Jego przyjaciele podbiegli do niego. Widziałam jak Lexi mocno go przytula, a Matt klepie go po ramieniu. Nagle jego wzrok spoczął na mnie. Jego uśmiech znikł, gdy zobaczył moją minę. Uśmiechnęłam się do niego smutno zanim odwróciłam się i zaczęłam stawiać kroki na przód. Chciałam się wydostać stamtąd jak najszybciej. Nie bałam się już lasu i ciemności. Bałam się swoich myśli, które oddane były tylko Harry’emu Stylesie. 


Od Autorki:


Tak, wiem, że zawaliłam. Wiem również, iż nie potrafię opisywać wyścigów samochodowych, ale mam malutką nadzieję, że mi to wybaczycie i nie znikniecie z mojego bloga. Także przed wami najbardziej chujowy i najbardziej żenujący rozdział w historii. Właśnie się załamuję jedząc paczkę chipsów i piję herbatę, a potem jęczę, że boli mnie brzuch i jestem gruba. #ZROZUMIZĘ

Dziękuję Wam za wszystkie komentarzy! Piękna 30! WOW *.* Dacie radę robić mi częściej takie niespodzianki? :) Na pewno zajrzę na Wasze blogi i skomentuję je do weekendu. Teraz lecę skomentować parę Waszych prac i pouczyć się do sprawdzianu z historii. Trzymajcie za mnie kciuki! 
Kocham Was <33 

czwartek, 14 listopada 2013

08


            Wpatrywałam się z obrzydzeniem w moje odbicie w lustrze. Byłam w samej bieliźnie. Moje ciało było okropne. W oczach stanęły mi łzy. Byłam pokaleczona, a blizny szpeciły moją skórę. Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Zaszlochałam widząc napis „Liar” na moim nadgarstku. Dlaczego oni mi to zrobili? Czułam się brudna i nic nie warta. Zabrali mi wszystko. Max traktował mnie jak dziecko i troszczył się o mnie jak nigdy wcześniej. Zastanawiałam się czy wiedział o tym, co mnie spotkało. Jedyne, co mu powiedziałam, to to, że mnie porwano, nic więcej. Udawałam przy nim silną, kiedy tak naprawdę łamałam się od środka. Ból, który mi zadano był niczym w porównaniu do bólu psychicznego. Nigdy nie spojrzę na siebie inaczej niż na brzydką i nic nieznaczącą. Dlaczego Bóg do tego dopuścił? Czy dobrzy ludzi nie powinni mieć pięknego życia? To nie jest sprawiedliwe. Po co w ogóle się starałam?
Szybko nałożyłam na siebie jeansy i wełniany sweter. Na dworze nie było zimno, wręcz przeciwnie - słońce mocno przygrzewało, a ludzie opalali się w swoich ogródkach. Niestety nie mogłam nałożyć szortów i zwiewnej koszulki, ponieważ ludzie zauważyliby moje rany. Wydawało mi się, że wszyscy już wiedzą, że Harry Styles jest moim nowym znajomym, bowiem patrzyli na mnie inaczej niż zwykle. A może tylko mi się wydawało? Nie patrząc w lustro, wyszłam z łazienki. Mój dom wyglądał tak samo jak przed strzelaniną. Ludzie Harry'ego naprawili wszelkie usterki i sprawili, że wszystko było na swoim miejscu. Nie było ani śladu po tym feralnym dniu. W przedpokoju nałożyłam stare trampki, które sięgały mi za kostkę. Gotowa wyszłam z domu, wcześniej zamykając go. Zmarszczyłam brwi, widząc Harry'ego, który opierał się o mój samochód.
- Cześć, Dru - uśmiechnął się szeroko. Wyglądał nienagannie. Ciemne, obcisłe spodnie, biała koszulka i czarne ray- bany na nosie.
- Co ty tu robisz? - spytałam.
- Ciebie też dobrze widzieć - pokręcił rozbawiony głową.
- Pytam serio, Harry.
- Mieliśmy spędzić parę dni po twojemu i parę po mojemu. Pamiętasz?
Czy pamiętałam? Jasne. Czy chciałam pamiętać? Zdecydowanie nie. Nie mogłam sobie tego wyobrazić. Część mnie chciała, aby po prostu zniknął i zostawił mnie w spokoju, ale druga cieszyła się, że przyjechał. I ta druga była najwyraźniej silniejsza.
- Dobra, wsiadaj - powiedziałam otwierając drzwiczki mojego Garbusa.
- Ja poprowadzę - już chciał wyrwać mi kluczki, ale odsunęłam się.
- Mój samochód, moje kluczyki -spojrzałam na niego wymownie. - Ja prowadzę.
Chłopak zaśmiał się cicho, ale wsiadł do samochodu. Sama zrobiłam po chwili to samo. Rozsiadłam się wygodnie na fotelu, po czym odpaliłam silnik. Dobrze, że drogi były równie. Grabi raczej nie przeżyłby kolein. Garbus należał kiedyś do mojej matki. Oddała mi go niedługo przed śmiercią. Uwielbiałam ten samochód. Miał swoją historię.
- Czy jazda tym czymś jest bezpieczna? - spytał.
- Zaraz wysiądziesz - warknęłam.
Czy powinnam tak się odzywać do zabójcy? Cholera, ja i mój niewyparzony język. Ale chyba nic by mi nie zrobił, prawda?
- Nie denerwuj się - parsknął śmiechem, a ja się rozluźniłam. - Nie jest ci za gorąco?
- Nie mogę ubierać się inaczej, bo ludzie będą uważać mnie za jeszcze brzydszą niż jestem. Moje blizny nie są piękne.
- Kto ci powiedział, że jesteś brzydka?
- Mam lustro w domu - wywróciłam oczami.
- Jesteś piękna, Dru. Zapamiętaj to sobie.
Uważał, że jestem piękna. Rany. Czy naprawdę tak było? On, grecki bóg, uważał, że jestem piękna. On tak nie uważa! Po prostu mu cię żal! - odezwała się moja podświadomość, a ja wiedziałam, że miała racje. Daleko mi było do piękna.
- Lexi cię pozdrawia – wyrwał mnie z moich rozmyślań.
- W porządku – wzruszyłam ramionami. Nie interesowała mnie już Lexi. Zniszczyła szansę na naszą przyjaźń.
- Słuchaj, to nie jej wina. Nie wiesz o niej wszystkiego. Lexi bardzo cię lubi. Uważała, że możecie się zaprzyjaźni. Z resztą ona wciąż ma taką nadzieję.
- Ona nie jest dobrym człowiekiem. Nie mogę się z nią przyjaźnić.
- Ja też nim nie jestem, a przebywasz ze mną. Ona potrzebuje przyjaciółki. Proszę cię, odezwij się do niej. Nawet nie masz pojęcia, jakie to ma dla niej znaczenie.
Nie wiedziałam czy powinnam w ogóle rozmawiać z Lexi. Ale Harry miał rację. On też był złym człowiekiem, a z nim przebywałam. Może to ze strachu przed nim? A może to przez to, że nie dawał mi spokoju? W każdym razie, nie mogłam się od niego uwolnić.
- Gdzie my jesteśmy? – w jego głosie wyczułam panikę.
Spojrzałam na tabliczkę, która zawieszona była na żelaznej bramie. „Sierociniec w Holmes Chapel” był bardzo bliski mojemu sercu. W tym miejscu czułam się dziwnie dobrze.
Zgasiłam silnik i wysiadłam z Garbiego. Harry wciąż siedział w aucie i pustym wzrokiem wpatrywał się w przestrzeń. To było dziwne. Nigdy go takiego nie widziałam. Wydawał się być zagubiony i przygnębiony.
- Harry? – zapukałam w szybę.
Chłopak wypuścił głośno powietrze z ust, po czym opuścił samochód.
- Jesteś gotowy? – spytałam.
Pokiwał głową, a ja chwyciłam go za rękę. Nie wiedziałam, dlaczego to zrobiłam. Spojrzał na mnie zaskoczony. Moja mała dłoń doskonale pasowała do jego dużej. Byłam zmieszana. Chciałam zerwać nasz kontakt, ale jego place splotły się z moimi. Dziwny prąd przeszedł po moim ciele. Zamrugałam gwałtownie, bowiem nigdy nie czułam czegoś podobnego.
Na moich policzkach pojawiły się krwiste rumieńce. Uśmiechnął się do mnie, ukazując dołeczki. Nie wyglądał jak zabójca. Wyglądał jak normalny mężczyzna.
Pchnął ciężką bramę i przepuścił mnie pierwszą. Powoli szliśmy po długim chodniku, który prowadził do wejścia budynku. Sierociniec był bardzo duży. Było tam ponad dwieście sierot w różnym wieku.
- Dru! Jak miło Cię widzieć, Kochanie – odezwała się Marie, kiedy tylko weszliśmy do środka.
- Mi Panią również – uśmiechnęłam się życzliwie.
- Kim jest ten młody młodzieniec? – spytała, a z jej ust nie znikał uśmiech.
- Jestem Harry – uścisnął dłoń kobiety. Również się uśmiechał.
- Bardzo ładnie ze sobą wyglądacie – zachichotała, a ja zaczerwieniłam się jeszcze bardziej. – Chciałam Ci bardzo podziękować za te pieniądze, które nam podarowałaś. Twoja przyjaciółka powiedziała, że ciężko na nie zapracowałaś. Myjnia uliczna, to bardzo dobry pomysł, ale bardzo pracochłonny. W każdym razie, dziękuję Ci za to. Już czujesz się lepiej?
- Tak – westchnęłam. Wcale nie czułam się lepiej. – Nie mogłam osobiście przynieść tych pieniędzy. Na szczęście Alison zgodziła się zanieść je za mnie.
- Bardzo rozkoszna dziewczyna. Dzieci bardzo za tobą tęskniły. Na pewno się ucieszą, kiedy cię zobaczą.
- Właśnie do nich przyszłam. Stęskniłam się za nimi.
- Więc, idźcie. Znasz drogę – uścisnęła mnie delikatnie, po czym udała się w stronę swojego gabinetu.
Z uśmiechem na ustach kroczyłam przez korytarz. Na ścianach wisiały obrazki, które namalowali podopieczni. Wszystkie były takie szczęśliwe. Słoneczko, kot, rodzina, samochód, lalka. To były ich marzenia. Harry szedł obok mnie, wciąż trzymając mnie za rękę. Milczał. Zastanawiałam się czy to dobry pomysł, aby tutaj był. Chociaż z drugiej strony może odezwie się jego współczująca strona? Może porzuci swoje dotychczasowe życie i przestanie zabijać ludzi? Liczyłam na to.
Weszliśmy do dużej sali, która nazywana była bawialnią. Dzieci bawiły się zabawkami, malowały, pisały oraz oglądały bajki. Same maluchy. Najmniejsze z nich miały cztery lata, a najstarsze dziesięć.
- Dru! – usłyszałam krzyk Caltona.
Po chwili cała grupka mnie otoczyła. Wszyscy przytulali mnie i mówili jak to za mną tęsknili.
- Musisz zobaczyć mój rysunek! – piszczała Jasmine.
- Nie! Dru, najpierw zobaczy mojego nowego misia! – mała Kelly zrobiła nadąsaną minę.
Uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam oglądać wszystko, co mi przyniesiono. 


Harry stał obok mnie, patrząc na to ze zdziwieniem. Myślałam, że wiedział o mnie wszystko. A może tylko udawał zdziwionego? Dzieci różniły się od siebie i to bardzo. Każdy był inny. Kochałam ich wszystkich. Było mi przykro, że nie miały rodzin. Chciałam im wszystkim pomóc, ale nie mogłam. Nie byłam Bogiem, który ostatnio strasznie zaczął się oburzać. Czym zawiniły te dzieci? One nic nie zrobiły. W takim razie, dlaczego Bóg tak je każe? Dlaczego nie mają prawdziwego domu i rodziców? 

Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jednej ważnej mi osoby. Niestety nigdzie nie widziałam mojego małego aniołka.
- Niki, widziałaś może Angel? – spytałam dziewczynki.
- Śpi – przyłożyła palec do ust. – Musisz być cichutko, bo Pan Miś będzie na ciebie krzyczał.
Zachichotałam, słysząc jej słodziutki głosik. Niki miała cztery latka i była bardzo rozkoszna. Bardzo przypominała Angel. Postanowiłam udać się do sypialni mojej ulubienicy. Nie oglądałam się za Harrym, ponieważ wiedziałam, że za mną idzie. Praktycznie deptał mi po piętach.
Delikatnie otworzyłam drzwi i po cichu weszłam do środka. Pokój był mały, ale wystarczający jak na dwie czteroletnie dziewczynki. Dwa małe łóżeczka stały na przeciwnych stronach pomieszczenia. Na jednym z nich spała mała dziewczynka. Jej brązowe, gęste włosy rozlewały się na poduszce, a małe ciałko ukryte było pod pierzyną.
- Angel – wyszeptałam, łaskocząc ją po policzku. – Otwórz oczka, malutka.
Dziewczynka zatrzepotała rzęsami, ziewając cicho. Była taka słodka. Przetarła zmęczone oczka, po czym spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się słodko i przytuliła się do mojej dłoni, która wciąż pocierała jej skórę. Była zmęczona. Uwielbiałam ją.
- Pan miś cię chroni? – spytałam, patrząc na maskotkę, która leżała obok jej boku.
- Tak – jej głosik był zachrypnięty. – Tęskniłam za tobą – myślałam, że się rozpłacze, ale na szczęście tego nie zrobiła.
- Ja za tobą też, Angel.
- Kto to? – była trochę przerażona widokiem Harry’ego.
- Jestem Harry – chłopak uśmiechnął się do niej i uklęknął przy jej łóżku.
- Ładnie – zarumieniła się tak jak miała w zwyczaju. – Jesteś chłopakiem, Dru?
Teraz, to ja się zarumieniłam. To było dziwnie miłe. Harry patrzył na mnie, a na jego ustach widniał ten arogancki uśmieszek. Taki seksowny, a zarazem niebezpieczny.
- Nie, Angel – przełknęłam głośno ślinę.
- Przepraszam – pisnęła. – Chcesz zobaczyć moją książkę?
- Jasne – uśmiechnęłam się szeroko.
Angel podała mi malutką książeczkę, w której malowała. Często prosiła mnie, abym uczyła ją rysować. Uważała mnie za mistrza w tej dziedzinie. Na pierwszej stronie taśmą przyklejony był rysunek, który jej narysowałam. To był jej portret. Jeśli miałabym być szczera, to wyszedł mi naprawdę pięknie. Może, dlatego, że malowałam ważną dla mnie osobę?
- Idzie ci coraz lepiej – pochwaliłam ją. Rysunek przedstawiał trzy postacie oraz jakiś przedmiot. Nie było to dzieło sztuki, a przed nią była jeszcze długa droga. Ale czego można spodziewać się po czteroletnim dziecku?
- To ty, ja i twój brat – wyjaśniła. – I Pan miś!



Zachichotałam cicho i pstryknęłam ją w nos. Mała marzyła o tym, aby zamieszkać ze mną i moim bratem. Niestety nie miałam szans na to, aby ją adoptować. Było mi niezmiernie przykro z tego powodu. 

- Chcesz się pobawić z Harrym? – spytałam. 
Dziewczynka nieśmiało skinęła głową. Harry wydawał się być spanikowany moim pomysłem, ale zgodził się na zabawę z nią. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się im przyglądać. Siedzieli na podłodze i malowali w jej książeczce. Wydawało mi się, że Harry jest nią bardzo zaintrygowany. Chyba pękła jego skorupa. Miałam nadzieję, że inaczej spojrzy na świat. Pragnęłam, aby się zmieniły i porzucił swoje życie. Choć z drugiej strony intrygowało mnie jego życie. Może nie zabijanie i strzelaniny, ale za to imprezy i alkohol – to było coś, co wprowadzało mnie w inny świat. Ale mój świat był dobry zanim go poznałam. Nikt mnie nie gwałcił i nie bił. Zacisnęłam oczy na samo, to wspomnienie. Czy kiedykolwiek o tym zapomnę? 
- Coś się stało? – Harry patrzył na mnie uważnie. Nie mogłam mu pokazać, że się wciąż tym przejmuję. Nie ma mowy!
- Wszystko w porządku – posłałam mu wymuszony uśmiech.
- To świetnie. Chcę cię gdzieś potem zabrać.
- Gdzie?
- Pokaże ci moje życie – puścił mi oko.
Jego życie? O cholera. 



Ta-da! I jak? :) Ten rozdział dedykuję mojej kochanej Carl, która narzekała żebym jak najszybciej wstawiła rozdział i nie powiem co jeszcze. Przeraziłybyście się! ;)


Jak myślicie dlaczego Harry zareagował tak na sierociniec? Jakieś sugestie? Domyślacie się gdzie Harry ją zabierze? Uwielbiam czytać Wasze komentarze! Jesteście niesamowite! Dostanę z dwadzieścia komentarzy? Proszę :C Wiem, że nie powinnam o to prosić, ale uwielbiam czytać Wasze słowa. Przepraszam za to :C
Pozdrawiam <3  

poniedziałek, 11 listopada 2013

07

        Jęk opuścił moje usta. Ból zaczął rozsadzać moją czaszkę. Delikatnie poruszyłam palcami. Pomału otworzyłam oczy. Na początku wszystko widziałam przez mgłę, ale po chwili mój wzrok się wyostrzył. Czułam ciepło bijące z kominka, bowiem kanapa, na której leżałam stała blisko niego. Mój oddech stał się cięższy ze strachu. Bałam się, że ci porywacze znowu mi coś zrobią.
- Dru?
Spojrzałam w bok słysząc czyjś cichy głos. Odetchnęłam z ulgą widząc Lexi, która była naprawdę zmartwiona. Moje oczy zapiekły. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, które piekły z bólu.
- Co oni Ci zrobili? - wyszeptała jakby do siebie.
Skuliłam się, kiedy zaczęła do mnie podchodzić. Zatrzymała się w miejscu widząc, że się jej boję. Wyglądała jakbym zadała jej ból, ale czy taki człowiek jak ona mógłby mieć jakiekolwiek uczucia? Ona też zabijała i krzywdziła bezbronnych ludzi. Była taka sama jak oni.
- Harry!
Przeraziłam się słysząc jak woła Harry’ego. Nie chciałam żeby przychodził. Po chwili do pomieszczenia wszedł Styles. Jego wzrok spoczął na mnie, a ja zadrżałam ze strachu. Jego zielone oczy wpatrywały się we mnie jak w obrazek. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała bardzo chaotycznie, a dłonie zaciśnięte były w pięści. Był zdenerwowany.
- Lexi, zostaw nas samych – powiedział chłodno.
Blondynka skinęła głową i wcześniej uśmiechając się do mnie zostawiła nas samych. Harry podszedł do mnie i usiadł na fotelu, który stał przy kanapie. Wzdrygnęłam się, gdy przejechał kciukiem po moim policzku.
- Przykro mi, że to się stało – wyszeptał. – Szukałem Cię i jestem na siebie wściekły, że znalazłem Cię tak późno.
Wiedziałam, że mówi prawdę. Wierzyłam mu. Zrobiło mi się smutno. Nie tylko z powodu tego, co mi się stało, ale i również było mi żal tego chłopaka z kręconymi włosami, który zamartwiał się o mnie i czuł się winny. Porwali mnie ze względu na niego, ale przecież nie miał na to wpływu. Nienawidziłam go, ale jakaś część mnie nie chciała, aby odchodził. Pamiętam jak bardzo chciałam, aby przyszedł i mnie uratował. Aby Ci mężczyźni, którzy nawet nie zasługują na miano mężczyzn mnie skrzywdzili. Ale szukał mnie. I znalazł i uratował.
- Zrobili Ci coś jeszcze oprócz tych ran? – spytał.
Przełknęłam głośno ślinę i skinęła pomału głową. Czułam się brudna i nic niewarta. Straciłam coś, co ludzie i ja sama ceniłam w sobie najbardziej; straciłam swoje dziewictwo.
- Co oni Ci zrobili, Kochanie?
- Zgwałcili mnie – mój głos był tak cichy, że prawie niesłyszalny.
Zacisnął szczęki, a jego nastrój zmienił się diametralnie. Jego oczy zrobiły się czarne jak smoła, a zielone tęczówki stały się miłym wspomnieniem. Gwałtownie wstał na równe nogi i kopnął z całej siły fotel, na którym przed chwilą siedział. Mebel echem odbił się od podłogę. Mój puls przyspieszył. Ta wersja Harry’ego była przerażająca. Zaczęłam płakać, kiedy zaczął krzyczeć i zrzucać wszystkie rzeczy, które znajdowały się w zasięgu jego dłoni. Zakryłam dłońmi uszy chcąc znowu nic nie słyszeć. W tamtej chwili potrzebowałam ciszy, a nie kolejnego psychopatę, który mnie skrzywdzi.
- O Mój Boże, Harry! – Lexi wbiegła do pokoju i zakryła dłonią usta widząc go w takim stanie.
- Co się tu dzieje?! – obok dziewczyny pojawił się jakiś mężczyzna z blond ciemnymi włosami. Jego szczęka była wyraźnie zarysowana, a jego brązowe oczy z nutką zieleni patrzyły to na mnie, to na wściekłego Stylesa.
- Oni ją kurwa zgwałcili! – krzyknął Harry, a Lexi sapnęła patrząc na mnie jakby nie dowierzała temu wszystkiemu. – Popierdoleńcy! Jak oni mogli, to kurwa zrobić?!
- Stary, musisz się uspokoić – zaczął mówić nieznany mi mężczyzna.
- Nie mów mi, co mam robić! – krzyk Harry’ego odbił się echem od ścian.
- Ona się Ciebie boi! – twarz blondyna była obojętna, ale jego oczy były prawdziwą mieszanką uczuć.
Styles spojrzał na mnie, a ja zwinęłam się w kłębek ignorując potworny ból. Dlaczego oni wszyscy chcieli mnie skrzywdzić?
- Wyjdź na świeże powietrze i się uspokój.
Harry zamknął oczy, aby nie doprowadzić do kolejnego wybuchu. Lexi chwyciła go za rękę i wyprowadziła z pokoju. Zostałam sam na sam z tajemniczym blondynem. Cholera, proszę nie.
- Nie bój się mnie – usiadł obok mnie. – Nie zrobię Ci krzywdy, obiecuję.
Widząc jego szczery uśmiech, rozluźniłam się. Zdecydowanie byłam zbyt naiwna.
- Jestem Dante.
- Dru – wyjąkałam.
- Wiem – zaśmiał się. – Harry dużo o tobie mówi.
- Nie boisz się go – mój głos wciąż był cichy.
- Jestem jego starszym bratem i powinien mnie się słuchać – Harry i Dante, to bracia? To niemożliwe. Nie byli do siebie ani trochę podobni.
Pokiwałam głową, krzywiąc się z bólu. W moim gardle panowała Sahara. Chciało mi się strasznie pić, nie wspominając o jedzeniu.
- Chcesz się napić? – spytał jakby czytał w moich myślach.
- Poproszę.
Chłopak pomógł mi usiąść, po czym podał mi szklankę z wodą, którą od razu wypiłam. Przyjemne uczucie przeszło przez moje gardło. Byłam zmęczona, głodna, obolała i nieświadoma.

- Chcę wrócić do domu – powiedziałam.
- Nie jestem pewien czy to dobry pomysł. Harry nie pozwoli ci na to.
- To moja sprawa. Chcę wrócić do domu. Chcę do mojego brata.
- Nie jesteś bezpieczna.
Odwróciłam się do tyłu. Harry patrzył na mnie intensywnie i miałam wrażenie, że zaraz wypali mi dziurę w głowie. Przez moją głowę przeszła myśl, że to byłby dobry pomysł. I tak wyglądałam i czułam się jak gówno. Tylko śmierć mogłaby mi pomóc. Byłam nikim.
- Chcę wrócić do domu – wyszeptałam, bowiem znowu zaczęłam się bać.
- Dru… - brunet westchnął, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Proszę.
                                   *
Kiedy tylko postawiłam nogę we własnym domu, poczułam się bezpieczna. Może i porwano mnie właśnie tutaj, ale miałam przeczucie, że coś czuwa nade mną. Sapnęłam, widząc bałagan. Wszędzie było szkło, naboje, a meble były podziurawione. Nie stać było mnie na nowe rzeczy. W domu było zimno, ponieważ również i okna były pobite. To był jakiś horror.
- Jutro przyjdzie specjalna ekipa i wszystko naprawi. Pokryję wszystkie koszty – powiedział Harry.
- Nie trzeba – zaprotestowałam, bowiem chciałam, aby on i jego sprawy zostawiły mnie w spokoju.
- Wiem, że Cię nie stać na naprawę tego wszystkiego. A w dodatku, to przeze mnie to się stało. Zapłacę za wszystko i ty nie masz nic do gadania.
Skinęłam niepewnie głową, gdy patrzył na mnie surowo. Jego szczęka była zaciśnięta i wiedziałam, że go zdenerwowałam. Mogłam się powstrzymać i nic nie mówić, ale mój niewyparzony język postanowił mnie nie słuchać. Nie chciałam, aby znowu mnie uderzono. Nie chciałam, aby ponownie mnie zgwałcono. Chciałam zapomnieć i umrzeć.

- Dru?

Moja dolna warga zaczęła drżeć, a w oczach pojawiły się nieproszone łzy. Mocno wtuliłam się w ciało Max’a. Przyciskał mnie do swojego ciała. Czułam się przy nim bezpieczna. Brakowało mi go. Nie mogłam znieść myśli, że mogli zabrać go zamiast mnie. Czułam jego łzy na mojej szyi. Ja również płakałam. Na ustach czułam słony smak.
- Tak się o Ciebie bałem – odsunął się ode mnie i zaczął przyglądać się mojej poobijanej twarzy. – Tak mi przykro.
- Nie powinno – wyszeptałam, ścierając łzy z jego twarzy. Rzadko płakał. Nie lubił pokazywać emocji. 
- Przepraszam – pocałował mnie delikatnie w czoło.
Nie wiedziałam, za co przeprasza. Czy za to, że nie było go ze mną? Nie mógł mnie pilnować cały czas. Nie wiedział, co może się stać. To ja miałam się nim zajmować. Byłam jego opiekunem. 
- Shh… - uśmiechnęłam się, chociaż nie miałam powodu. Chciałam mu po prostu pokazać, że wszystko jest w porządku. 
- Pójdę już. Trzymaj się. 
Spojrzałam na Harry’ego, słysząc jego głos. Skinął głową na pożegnanie i wyszedł zostawiając mnie samą z Max’em. Z jednej strony nie chciałam, aby wychodził. Byłam dziwna i nie wiedziałam, czego tak naprawdę chciałam. Byłam niezdecydowana i czułam, że mogę się rozsypać w każdej chwili. Oni mnie zgwałcili, poniżyli mnie, pobili i oszpecili. Sprawili, że byłam jeszcze bardziej brzydka. Byłam pewna, że już żaden chłopak się mną nie zainteresuje. Moje życie zamieniło się w piekło. Ale czy na to zasłużyłam? Czy gdybym nie poznała Harry’ego, to nic by się nie stało? Dlaczego stanął na mojej drodze? Czy to było przeznaczenie?
*
Kiedy tylko Dru zasnęła w swoim pokoju i upewniłem się, że nic jej się nie stanie, wyszedłem z domu. Od razu poszedłem do miejsca, gdzie spędzałem większość swojego czasu. Niedaleko cmentarza, który znajdował się obok lasu, stały ruiny starej kaplicy. Nie było tam nic oprócz starej kanapy, którą przeniosłem ze swoimi znajomymi. Miałem na sumieniu Dru. Wydawało mi się, że zaraz eksploduję. Nie chciałem, aby przez moje błędy moja siostra musiała za to płacić. Nie wiedziałem dokładnie, co jej zrobili, ponieważ widziałem tylko jej twarz. Reszta jej ciała była osłonięta przez ciuchy, które na pewno nie były jej. W każdym razie jej twarz wyglądała strasznie. Była cała opuchnięta i miała wiele zadrapań. Ale mimo wszystko 

i tak była piękna. Zaciągnąłem się skrętem, który znajdował się między moimi wargami. Moi znajomi już dawno byli zjarani. Narkotyki przemawiały przez nich. Lubili odlecieć na chwilę od przytłaczające rzeczywistości. Ja również to uwielbiałem. Moja siostra mogła myśleć, że u mnie wszystko dobrze, ale tak nie było. Za każdym razem pokazywałem jej, że jestem twardy, ale nie byłem. Przejmowałem się wieloma rzeczami. Chciałem, aby myślała, że może na mnie polegać. Chciałem ją bronić, ale zawiodłem. Porwali ja i Bóg wie, co jeszcze. Zmarszczyłem brwi, widząc jakąś zakapturzoną postać między drzewami. Przydeptałem podeszwą buta wypalonego szluga, po czym ruszyłem w kierunku postaci. 
- Dlaczego nie jesteś z nią? – Harry Styles stał przede mną, a jego mina świadczyła o tym, że nie jest zadowolony.
- Zasnęła – odpowiedziałem udając twardego. Bałem się go jak cholera. Mógł mnie zabić, a po drugie wiedział o wszystkich moich tajemnicach. 
- Jesteś pieprzonym gówniarzem. Spłać ten pierdolony dług, albo zabiję Cię, rozumiesz? To moja praca i nie zawaham się tego zrobić.
- Nie mam pieniędzy – bałem się. Nie chciałem umierać.
- Mogłeś o tym pomyśleć, kiedy zacząłeś pożyczać pieniądze od złych ludzi. To nie mój problem.
Biorąc głęboki wdech, przetarłem twarz dłońmi. Miałem dość. Brakowało mi mojego starego życia. Pamiętam jak kiedyś zbierałem pieniądze na grę, a Dru oddawała mi swoje kieszonkowe, abym mógł szybciej nazbierać potrzebną mi kwotę. Wiedziałem, że w tej sprawie mi nie pomoże. Na pewno nie miała aż tyle pieniędzy. 
- Dziękuję za to, że ją uratowałeś. Wiem, że to wszystko przeze mnie. Nie chciałem, aby sprawy zaszły tak daleko – spojrzałem w jego chłodne oczy. – Co oni jej zrobili oprócz tych ran na twarzy?
- Pobili jej całe ciało i zgwałcili ją – te słowa niechętnie opuściły jego usta.
Mój puls przyspieszył, a dłonie zacisnęły się w pięści. Nie mogłem w to uwierzyć. Jak oni mogli dotknąć moją siostrę? Łzy frustracji pojawiły się w moich oczach. 
Zrobili, to przez Ciebie! To twoja wina! – moja podświadomość krzyczała na mnie, a ja wiedziałem, że ma rację. To wszystko było moją winą. Pragnąłem, aby pożałowali tego wszystkiego. Chciałem zemsty. Byłem w stanie zrobić wszystko. Ale nie mogłem sobie tego wybaczyć. Zraniłem ją. Miałem się nią opiekować. Byłem jedynym facetem w domu i nie dopilnowałem jej. Nie zapewniłem jej bezpieczeństwa. Schrzaniłem. 


Od Autorki:
I co uważacie? Max jest pewny, że to wszystko przez niego oraz dowiedzieliście się o jego problemie. Domyślałyście się, że chodzi o narkotyki? Jestem pewna, że tak! :)
Dante znajdziecie w zakładce "Marionetki". Co o nim uważacie? Macie jakieś zastrzeżenia do tej postaci? 
Wiem, że rozdziały są krótkie, ale z czasem one robią się coraz dłuższe. Będę starała się pisać więcej. 
No i na koniec dziękuję za wszystkie komentarze! Jesteście cudowne, kocham Was dziewczyny! Jesteście najlepsze! Mam nadzieję, że wciąż będzie tak dużo komentarzy, które zawsze dają mi dużo motywacji. Kto wie? Może rozdział pojawi się wcześniej niż zwykle? :)
Jeżeli nie odwiedziłam kogoś bloga, to na pewno to zrobię do jutra i skomentuję. Mam nadzieję, że uzbroicie się w cierpliwość :)
Pozdrawiam i ściskam mocno <3

wtorek, 5 listopada 2013

06

            Ból, który przeszywał całe moje ciało był nie do wytrzymania. Moje oczy wciąż były zamknięte. Czułam jak coś spływa po mojej twarzy. Jęknęłam, kiedy poruszyłam głową, a ból nasilił się. Do moich uszu nie dochodziły żadne dźwięki. Była tylko głucha cisza. Delikatnie otworzyłam oczy czekając na to, aby poraziły je promienie słoneczne, ale nic takiego się nie stało. Dookoła mnie panowała ciemność. Byłam w jakieś piwnicy, bowiem czułam zapach stęchlizny. Moje ciało drżało ze strachu i okropnie bolało. Uniosłam dłoń do góry i przejechałam opuszkami palców po policzku. Głośno przełknęłam ślinę widząc krew. Boże, czy oni mnie zabiją?
Dlaczego mnie porwali? Przecież nic nie zrobiłam. Nigdy nikogo nie skrzywdziłam, więc dlaczego? Co z Max'em? Ktokolwiek mnie znajdzie i uratuje? Gdzie jest Harry?
Te wszystkie pytania zaprzątały moją głowę. Musiałam się stamtąd wydostać i to jak najszybciej. Nie chciałam umierać, nie mogłam umrzeć. Zdesperowana zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu okna, drzwi, czegokolwiek. Na moje nieszczęście nic nie mogłam zobaczyć przez tą ciemność. Skuliłam się i zaczęłam płakać z bólu i bezradności. Nie mogłam nic zrobić. Byłam w pułapce.
Światło padło na moją twarz, a ja zamknęłam oczy, kiedy ktoś otworzył drzwi, których wcześniej nie zauważyłam.
- Nasza księżniczka w końcu się obudziła - usłyszałam czyjś zachrypnięty głos.
Przede mną stał wysoki, umięśniony brunet, a za nim trzej inni kolesie. 
- Kim jesteś? - spytałam drżąc ze strachu.
- Nah, jaka ciekawska - zaśmiał się.
- Kim jesteś do cholery?! - krzyknęłam nie panując nad emocjami. 
Od razu pożałowałam swojego ruchu, gdy zauważyłam jak napina mięśnie, a jego twarz wyraża wściekłość. Krzyknęłam z bólu, kiedy z całej siły uderzył mnie w obolałą twarz. Chwycił mnie za włosy i przybliżył swoją twarz do mojej.
- Uważaj na słowa, dziwko - jego cuchnący oddech uderzył w moją twarz. - Styles już Cię przeleciał? - zadrwił.
- Chyba nie była wystarczająco dobra skoro nawet jej nie szuka - prychnął któryś.
- Powiedz jak często Cię pieprzył? – wysyczał w moją twarz brunet wciąż trzymając moje włosy.
- Ja z nim nie spałam – pisnęłam.
- Ow, nie ładnie tak kłamać – zmarszczył nos. Przecież nie kłamałam!
Krzyknęłam, kiedy rzucił moim ciałem o ścianę. Nie mogłam się ruszyć z powodu bólu. Nagle poczułam jak coś wbija się w moją rękę. Jeden z mężczyzn ciął moją skórę nożem, a pozostała dwójka trzymała mnie abym się nie wyrywała. Nie obchodziło ich to, że krzyczałam z bólu i płakałam. Czułam, że śmierć już po mnie idzie. 
- Jesteś nikim suko! – krzyknął jeden z nich.
- Przelecę Cię tak, że nie będziesz mogła chodzić – zaśmiał się drugi.
- A moją twarz zapamiętasz do końca życia – moim oczom ukazał się ten sam chłopak, który mnie porwał. 
Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości, gdy podniósł do góry nóż, po którym spływała moja krew. Nie rozumiałam, dlaczego muszę cierpieć. Co ja im zrobiłam?
- Nie płacz, to dopiero początek – zaśmiał się szyderczo. 
Cała trójka zniknęła zostawiając mnie samą w ciemnościach. Zmrużyłam oczy, kiedy nade mną zapaliła się żarówka dająca mi trochę światła. Obróciłam głowę w bok i zaczęłam skanować swoje ręce. Szloch wydostał się z moich ust, gdy zobaczyłam wyryty napis na moim nadgarstku. Czerwony napis „Liar” widniał na mojej skórze, a czerwona ciecz spływała po moich palcach. Harry, gdzie jesteś? 
                                                                       *
Miałeś czasami wrażenie, że ze złości mógłbyś przenieść góry? Bo jak tak. Właśnie w tym momencie miałem takie wrażenie. Moje dłonie zaciśnięte były w pięści, kiedy wchodziłem schodami na ganek domu Dru. Szarpnięciem otworzyłem drzwi, po czym wszedłem do środka. Wszędzie było pełno szkła, a kanapa i fotele były porozrywane przez kule. Wszystko było zniszczone, ale to nie było ważne. Ci skurwiele zabrali Dru!
- Co ty tu robisz i co tu się kurwa stało? - Max krzyknął.
- Przymknij się - splunąłem. 
- Jesteś w moim domu i nie mów mi, co mam robić! - coraz bardziej mnie denerwował. - Gdzie jest Dru?
- Dopiero zacząłeś się o nią martwić? – ryknąłem, a on cofnął się do tyłu. – Czy ty naprawdę myślałeś, że jeżeli wpadniesz w kłopoty, to twoja siostra na tym nie ucierpi? 
- Jesteś Styles – wyszeptał jakby do siebie. – Mówiłem Dru, że jesteś potworem, ale ona mi nie wierzyła! Co ty z nią kurwa zrobiłeś?!
- Albo się zamkniesz, albo zabiję Cię od razu – przystawiłem do jego skroni broń. – Wiesz, dlaczego pojawiłem się w waszym życiu? Ponieważ parę osób chce abyś zdechł, a twoja siostra jest całkiem fajna. Polubiłem ją – wzruszyłem nonszalancko ramionami.
- Odczep się od niej! Ona nie potrzebuje ciebie! – krzyknął, ale od razu zamilkł, kiedy mocniej przycisnąłem broń do jego skóry.
- Porwali ją przez Ciebie – kłamałem. Porwali ją przeze mnie. 
Odsunąłem broń i włożyłem ją do swoich spodni. Max oparł się o ścianę, a w jego oczach pojawiło się poczucie winy i zmartwienie. Wiedziałem, że Dru była dla niego najważniejsza. 
- Pomóż mi, proszę – powiedział cicho tak jakby chciał żebym tego nie usłyszał.
- Już to robię – oblizałem usta. – Chcesz umrzeć Max? – spytałem.
- Nie – jego głowa była spuszczona w dół, a głos cichy.
- To spłać swój pierdolony dług, bo zabiję Cię zanim zdążysz powiedzieć „przepraszam”.

Chłopak odważnie spojrzał w moje oczy i skinął głową. Na moich ustach pojawił się zwycięski uśmieszek. Sprawdziłby się w moim gangu. Chociaż miał jedną wadę, która niszczyła wszystko; miał rodzinę. Zacisnąłem szczęki, aby nie krzyknąć z frustracji, kiedy zadzwonił mój telefon. Nie patrząc, kto to odebrałem.
- Czego? – warknąłem.
- Musisz przyjechać do domu – usłyszałem głos Matta.
- Znaleźliście ją? – nie zwracając uwagi na brata Dru wyszedłem z domu.
- Nie, ale jesteś nam potrzebny.
- Znajdźcie ją! Czy to takie trudne? – wsiadłem do mojego samochodu i odpaliłem silnik.
- Po prostu tu kurwa przyjedź, Harry – rozłączył się.
Krzyknąłem uderzając dłońmi w kierownicę. Zabiję tego gnoja!
*

Nie ruszałam się. Moje oczy były zamknięte, a oddech urwany. Zimne powietrze dmuchało w moją skaleczoną skórę dając mi przy tym więcej bólu. Chciałam po prostu zasnąć i nie czuć. Chciałam płakać, ale już nie mogłam. Głowa mi pękała, a ciało paliło jak żywy ogień. W tamtym momencie chciałam umrzeć. Nie chciałam cierpieć. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego, to mnie spotkało. Przecież byłam dobrym człowiekiem. Nie zareagowałam, kiedy do pomieszczenia ktoś wszedł.
- Nie udawaj, że śpisz, suko – ktoś warknął do mojego ucha, ale nie zareagowałam.
Brutalnie potrząsnął moim ciałem, a z moich ust wydostał się pisk. Miałam ochotę ich wszystkich zabić.
- Chyba muszę Cię rozbudzić – wyszeptał, a ja zamarłam.
Usta nieznanego mężczyzny całowały moją szyję. Mimo, że chciałam go powstrzymać to nie mogłam. Nagle brutalnie rozerwał moją bluzkę i zaczął całować mój dekolt. Dłońmi bawił się moim piersiami przez cienki materiał stanika. Łzy, co chwila wydostawały się z moich oczu. Dlaczego nie mogłam się ruszyć?
- Jesteś taka seksowna – jęknął ocierając swoją erekcją o moje miejsce intymne.
Odpiął guzik moich spodni i zdjął je ze mnie. Leżałam przed nim nieruchomo i praktycznie nago.
Moje oczy były wciąż zamknięte, ale wiedziałam, że się rozbiera. Nie chciałam tego. Chciałam to przerwać, ale moje kończyny nie chciały ze mną współpracować.
- Proszę nie – wyszeptałam. Mój głos był tak cichy, że prawie nie było go słychać.
- Będziesz mnie błagać o więcej, Skarbie – zaśmiał się dotykając dłońmi moich ud.
Poczułam chłód w dolnych partiach ciała, gdy zdjął mi bieliznę. Zaszlochałam czując jak mocno we mnie wchodzi. Nie był łagodny. Był szybki jak błyskawica. Czułam się brudna. Zabrał mi moje dziewictwo, które chciałam zatrzymać dla mężczyzny, który będzie mnie kochał. A teraz? Teraz jakiś nieznajomy facet, który zapewne był kryminalistą gwałcił mnie. Płakałam i krzyknęłam z bólu, gdy mocno zacisnął palce na mojej poranionej skórze. Całe ciało mnie bolało. To było takie straszne, że żadne słowa nie mogłyby tego opisać. Jęknął i spuścił się we mnie. Miałam ochotę zwymiotować. Na koniec uderzył mnie mocno w twarz, na co pisnęłam.
- Jesteś beznadziejna – zaśmiał się kpiąco. – Ale twoje ciało jest gorące.
- Dlaczego? – płakałam.
- Nie pytaj mnie, dlaczego – uklęknął obok mojego ciała. – Po prostu pogódź się z tym, że jeszcze dzisiaj umrzesz.
Nie wiem, dlaczego, ale nie przejęłam się jego słowami. Może, dlatego, że chciałam umrzeć? Zostałam znowu sama. Moje ciało marzło, ale chciałam żeby tak było. Kiedy, to wszystko się skończy?
Zimno. Brak uczucia. Mętlik w głowie. Otworzyłam oczy. Mrok czarny jak polarna zima. Umarłam?
*

Przeczesałem palcami włosy ciągnąc za ich końce. Byłem wściekły. Robiliśmy wszystko, aby znaleźć Dru, ale wciąż nie było widać rezultatów naszej pracy. W dodatku Matt cały czas mi dogryzał, co nie było dobrym posunięciem z jego strony, zważając na fakt, że byłem bardzo nerwowy. Może i był moim przyjacielem, ale miałem ochotę go zabić. Z uwagą patrzyłem na sprzęt, który leżał przede mną na stole. Nie wiedziałem, kto ją porwał, dla kogo pracował i gdzie ją zabrał. Wiedziałem tylko, że zabrali ją przeze mnie. Mój gang był jednym z najlepszych i niebezpiecznych. Nie zajmowałem się tylko zabijaniem ludzi za pieniądze, ale rządziłem w tym mieście. Miałem dużo wrogów, ale to tylko było dowodem na to, że byłem niezwyciężony. 


- Harry! – obróciłem się w stronę Lexi, która podekscytowana wpatrywała się w komputer. – Znalazłam ją.
Szybko podbiegłem do niej i opierając dłonie na jej ramionach zacząłem czytać informacje.
- Jest w jednym z magazynów we wschodniej części miasta. Często załatwiamy tam interesy. Słaba kryjówka, ale czuję, że to nie wszystko.
- Masz na myśli, że to było zlecenie? – spytał Dante.
- Yeah, domyślacie się, kto to? – spojrzała na mnie kątem oka.
- Charms – syknąłem, a blondynka pokiwała głową.
- To wygląda na amatorskie porwanie. Sądzę, że mają zamiar ją przekazać dla Charms’a dziś wieczorem. On zawsze załatwia wszystko w nocy.
- Zbierajcie się. Nie mamy czasu, załatwmy, to tak jak należy – ogłosiłem.
Słysząc moje słowa wszyscy zerwali się z miejsca i zabierając wcześniej broń wyszli z domu. Moja szczęka była zaciśnięta, kiedy wsiadałem do samochodu. Tępo wpatrywałem się w przednią szybkę, gdy Matt jechał jak szalony w kierunku magazynów. Byłem wściekły i miałem ochotę kogoś zabić. Czułem, że dzisiejsza noc będzie dla mnie jak trening. Chciałem widzieć krew tryskającą na wszystkie strony, kiedy będę zabijał ich wszystkich po kolei.
- Harry! – otrząsnąłem się ze swoich okropnych myśli, kiedy Matt uderzył mnie w ramię. Ledwo powstrzymałem się przed tym, aby go nie uderzyć.
- Zabijcie i nie miejcie litości. Uważajcie na Dru, ona może być wszędzie.
Grupa pokiwała głową, po czym wysiedliśmy z samochodu. Trzymając palec na spuście mojego pistoletu szedłem przed siebie. Lexi i Matt zaczęli skradać się na tyły za to Dante i Jason osłaniali boki. Kopniakiem otworzyłem drzwi i zacząłem strzelać w kierunku jakichś nieznanych mi mężczyzn. Nagle wszystko zaczęło wariować. Słyszałem krzyki i dźwięk kul, które odbijały się od ścian. Mój wzrok zatrzymał się na drzwiach, które zapewne prowadziły do piwnicy. Jason i Dante osłaniali mnie, kiedy biegłem w kierunku żelaznych drzwi. Szybko je od kluczyłem i otworzyłem szeroko. Zbiegłem po schodach na dół prawie potykając się na schodach. Zamarłem widząc ciało Dru. Kurwa, spóźniłem się.


Od Autorki:

Tak, wiem, że to dno. Wiem również iż nie umiem opisywać scen grozy. Na pewno nad tym popracuję. Postaram się, to udoskonalić. Mam nadzieję, że mi wybaczycie te wszystkie błędy, które mimo wszystko bardzo rażą w oczy.
Wow! Jestem zdumiona, że mam aż tylu obserwatorów! To cudowna liczba i nie spodziewałam się, że będzie Was aż tak dużo. Czy mogłabym prosić chociaż o dwadzieścia komentarzy od moich cudownych czytelników? Dalibyście radę zrobić mi taką miłą niespodziankę?
Muszę Wam się poskarżyć na szkołę, która sprawia, że jestem strasznie zmęczona. Wracam do domu o siedemnastej i mam dość. Nie rozumiem jak ludzie mogą myśleć, że gimnazjum to najlepszy okres w życiu. A jakie są Wasze odczucia na ten temat?
Pozdrawiam <333

Obserwatorzy