Każdy kiedyś musi odejść, ale nie każdy jest w stanie pogodzić się ze stratą. Pustkę po stracie bliskich nie jest łatwo wypełnić czymkolwiek. Czujesz się pusta, jakby połowa Ciebie umarła. Ludzi cierpiących po stracie kogoś bliskiego w żaden sposób nie można pocieszyć. Oni po prostu muszą się wypłakać, wyzwać niebiosa i znowu płakać z bólu i tęsknoty. To straszne, gdy tracimy kogoś na kim zależało nam najbardziej. Nie wiemy co ze sobą począć, jak dalej żyć, a nawet myśleć. W jednej sekundzie wszystko traci znaczenie, a ty nie jesteś już sobą. Gdzie w tym logika? Albo sprawiedliwość? Dlaczego Bóg odbiera nam to co najcenniejsze?
Zastanawiamy się czy popełniliśmy jakiś błąd, czy to nasza wina. I po długich refleksjach dochodzimy do wniosku, że nie byliśmy wystarczająco dobrzy, że popełniliśmy błąd. Nie powiedzieliśmy wielu słów, nie przeprosiliśmy, zabrakło nam czasu. Czas. Czas płynie nieubłaganie szybko, zabierając nam wszystko - młodość, zdrowie, najbliższe osoby, rozum, szczęście. A potem to wszystko jest grzebane głęboko pod ziemią, gdzie znajduje się sterta ludzkich marzeń i celów. Wszystko zostaje zakopane i nie zostaje już nic, nawet nadzieja.
Wiesz czym jest prawdziwa strata tylko wtedy, kiedy stracisz kogoś, kogo kochałeś bardziej od samego siebie.
Max był moim młodszym bratem, którego kochałam najbardziej na świecie. Nawet Harry nie mógł zająć jego miejsca. Śmierć Max'a była ciosem prosto w serce. Nie mogłam się pozbierać po tak dużej stracie. Wręcz czułam jak moje serce łamie się na małe kawałki, których nie da się pozbierać. Wielu spośród żyjących zasługuje na śmierć, a niejeden z tych, którzy umierają, zasługuje na życie. On zasługiwał na wspaniałe życie i cudowną przyszłość, ja nie. W takim razie dlaczego, Boże zabrałeś go, a nie mnie?
Czy jest coś gorszego od śmierci bliskiego? Dla mnie nie. Tak bardzo mi go brakuje chociaż nie ma go dopiero od dwóch dni. Choć dwa dni temu zamknął oczy na wieki i wziął ostatni oddech.
Siedziałam zamknięta w ciemnym pokoju, a jedynym źródłem światła była mała lampka. Czułam się o wiele lepiej będąc sama zamknięta w czterech ścianach. Wciąż musiałam leżeć w łóżku i przyjmować leki przeciwbólowe, ponieważ ból był nie do zniesienia.
- Przyniosłem herbatę - rzekł Harry, stawiając na stoliku zielony kubek.
Nie odpowiedziałam, a on nie oczekiwał na moją odpowiedź. Wiedział, że nie chcę z nikim rozmawiać, bowiem nie robiłam tego od dwóch dni. Wolałam być sama i cierpieć w samotności. Nikt nie rozumiał mojego bólu, nikt nie mógł!
- Proszę zjedz coś, albo chociaż się napij - błagał, patrząc z troską w moje zapłakane i chłodne oczy. - Przynajmniej zrób to dla naszego dziecka.
Skuliłam się i bardziej zakryłam kocem pod którym ukryta była ramka ze zdjęciem, które przedstawiało mnie i Max'a w młodości. Nie chciałam jeść ani pić. Nie chciałam towarzystwa, chciałam tylko mojego braciszka wśród żywych. Czy o tak wiele proszę?
Nie miałam zamiaru się odezwać, a tym bardziej zrobić to o co prosił. Nie potrzebowałam niczego, tylko mojego kochanego braciszka. Dlaczego on? Dlaczego? Nie zasługiwał na tak okropną śmierć. Cholera, ktoś go zamordował i miałam to puścić płazem?
- Proszę - szepnął. - Nie możesz tego robić.
Mogę, mogę robić co chcę, do cholery! Zostaw mnie w spokoju! Chciałam krzyczeć ze złości, smutku i żalu. Nie mogłam pojąć tego wszystkiego, to było za dużo.
Harry westchnął smutno, a następnie wyszedł z pokoju, nie mogąc ze mną wytrzymać. Podskoczyłam wystraszona, gdy trzasnął drzwiami. Był na mnie zły, wiedziałam o tym, ale w tym momencie nie obchodziło mnie to.
Wyjęłam ramkę ze zdjęciem i przejechałam po niej palcem. Szybka była zbita, ponieważ z furii rzuciłam nią o podłogę. Potem tego żałowałam.
W głowie miałam tylko chwile spędzone z moim braciszkiem. Byliśmy wtedy szczęśliwi.
"- Czemu śmierdzisz jak płyn do mycia szyb?
Zmrużyłam oczy słysząc rozbawiony głos mojego młodszego brata. Max patrzył na mnie opierając się o blat kuchenny. W jego oczach błysnęło rozbawienie. Wiedział, że nie lubiłam, kiedy się ze mnie naśmiewał. To było żenujące.
- Już się nie złość – zaśmiał się. – Jak było?
- Było dość ciekawie – w moich myślach od razu pojawiła się osoba Harry’ego. Nie mogłam przestać myśleć o nim. O jego pięknych zielonych oczach, pulchnych ustach, ciemnych kręconych włosach i ciele boga.
- Jak ma na imię? – Max zorientował się, że mam na myśli jakiegoś chłopaka. Znał mnie jak nikt inny. Był moim jednym przyjacielem.
- Harry – uśmiech sam pojawił się na moich ustach."*
Były też chwile, gdy doprowadzał mnie do szału, nie słuchał się mnie i lekceważył moje słowa. Ale wciąż, to były piękne chwile, bo żył.
"- Max!
Od godziny próbowałam obudzić mojego brata, który wrócił o czwartej nad ranem z imprezy. Byłam na niego wściekła za to, że nie posłuchał mnie i nie przyszedł do domu o wyznaczonym czasie. Zawiodłam się na nim i to bardzo.
- Max, chodź tu do cholery! - rozzłoszczona uderzyłam dłonią w blat kuchenny. Ten smarkacz testował moje nerwy.
- Cholera, Max!
Mój krzyk rozniósł się echem po domu. Umarłego bym obudziła, ale mój brat był na tyle głupi, aby mnie lekceważyć. Od zawsze byłam opanowana i miła, ale kiedy ktoś mnie ignorował zamieniałam się w tyrana."*
Lubiłam z nim żartować i śmiać się z dziwnych rzeczy. Byliśmy zgrani, wszystko robiliśmy razem po śmierci rodziców. Mieliśmy tylko siebie, nikogo więcej.
"- Hej, siostro.
Uśmiechnęłam się szeroko widząc Max'a, który postawił na stole dwa kubki z moją ulubioną kawą. Od czasu naszej ostatniej kłótni Max zaczął bardziej się starać. Nie chodził na żadne imprezy i wracał do domu o stosownej porze. Doceniałam to.
- Zrobiłeś śniadanie? – usiadłam przy stole.
- Yeah. Zaczynam to lubić, wiesz? – zaśmiał się.
- Cóż, jestem z Ciebie dumna – puściłam mu oko.
- Powinienem robić to częściej – powiedział zanim usiadł naprzeciwko mnie – Moje kanapki są o wiele lepsze niż twoje.
- Słucham? – spojrzałam na niego jakby miał pięć głów – Czy ty obraziłeś moje kanapki?
- Wydaję mi się, że tak – wzruszył nonszalancko ramionami. – Ale nie martw się, nie każdy potrafi gotować – poklepał mnie pocieszająco po dłoni."
Zawsze był przy mnie, wspierał mnie i starał się być oparciem. Troszczył się o mnie i martwił, gdy działo się coś złego. Czasami to on był starszym bratem, który bał się, że jego malutka siostrzyczka poobija kolana.
"- Dru?
Moja dolna warga zaczęła drżeć, a w oczach pojawiły się nieproszone łzy. Mocno wtuliłam się w ciało Max’a. Czułam się przy nim bezpieczna. Brakowało mi go. Nie mogłam znieść myśli, że mogli zabrać go zamiast mnie. Czułam jego łzy na mojej szyi. Ja również płakałam. Na ustach czułam słony smak.
- Tak się o Ciebie bałem – odsunął się ode mnie i zaczął przyglądać się mojej poobijanej twarzy. – Tak mi przykro.
- Nie powinno – wyszeptałam, ścierając łzy z jego twarzy. Rzadko płakał. Nie lubił pokazywać emocji.
- Przepraszam – pocałował mnie delikatnie w czoło."
Wydawało mi się, że dorasta za szybko i niedługo mnie opuści. Nie chciałam zostać sama, Max był moim światem, troszczyłam się o niego. Czasami zachowywałam się jak matka, to fakt, ale tylko dlatego, że kochałam go za bardzo, aby pozwolić mu popełniać błędy.
"- Przeszkadzam?
Unosiłam głowę, słysząc głos mojego brata. Max usiadł obok mnie, podając mi piwo. Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami. Czy on proponował mi alkohol? Smyk miał dopiero siedemnaście lat!
- Co to ma być? – burknęłam.
- A na co to wygląda? – spojrzał na mnie rozbawiony. – Po prostu weź. Napij się ze swoim bratem.
- Młodszym bratem – syknęłam, odbierając od niego butelkę."
Max był pełen życia, zawsze chciał robić wszystko, co było szalone. Był śmiałkiem, który chciał spróbować wszystkiego, aby na starość powiedzieć powiedzieć, że miał cudowną młodość. Szkoda, że nigdy tego nie powie. Nigdy nie będzie miał dzieci ani żony. Byłby dobrym ojcem.
"- Co tam dziewczyny?
Obok nas pojawił się wesoły Max, a Angel od razu zarumieniła się i zachichotała cicho. Max nawet na małych dziewczynkach robi wrażenie.
- Angel, jak ty pięknie wyglądasz - zagwizdał z uznaniem. - Przytulisz mnie?"*
Zaczęłam szlochać, chowając twarz w poduszkę. Tak bardzo mi Cię brakuje, braciszku. Wróć, proszę.
*
Minęło kilka godzin, albo kilka minut. Każda sekunda była dla mnie wiecznością pełną katuszy i łez. Głowa pękała mi z bólu, a rany piekły. Wszystko było nie tak, wszystko się zepsuło nawet ja.
Trzęsłam się z zimna i ignorowałam głód oraz pragnienie. Najpierw niech wróci Max. Tak samo magicznie jak Harry, proszę. Max też może tak wrócić, prawda? Boże, oddaj mi go! Cholera, potrzebuję go bardziej niż powietrza, niż Harry'ego, niż wszystkich! Oddaj go!
- Porozmawiajmy.
Nawet nie zauważyłam Dante, który przez dłuższy czas stał obok mnie. Z uwagą patrzyłam jak siada na fotelu, pochyla się do przodu, a potem głośno przełyka ślinę. Tyle nas łączyło. Byliśmy razem, spaliśmy w jednym łóżku, całowaliśmy się, ale tylko on mnie kochał. Dante był dla mnie jak brat chociaż nigdy nie zastąpi mi Max'a, nikt tego nie zrobi.
- Nie możesz być taką egoistką, Dru - zaczął. - Rozumiem, że jest ci ciężko. Mi też było gdy umarła Anne, moja mama, a nawet Max. Wiem jak to jest stracić kogoś kogo się kocha, ale ty myślisz tylko o sobie. Chociaż przez chwilę pomyślałaś o dziecku? Zrobiłaś to?
- Nie - szepnęłam, spuszczając głowę. - Nie pomyślałam.
- Właśnie - pokręcił zrezygnowany głową. - Sama wiesz jak to jest nie mieć rodziców, albo mieć chore życie. Jeśli nie będziesz jeść, pić i się oszczędzać, to zabijesz bezbronne dziecko. Twoje dziecko, do cholery! Pomyśl o Angel, może taka mała Angel właśnie się urodzi? Nie mogę patrzeć na własnego brata, bo wygląda jak wrak człowieka. Zabijesz i jego dziecko, rozumiesz? Ty i te niemowlę jesteście jego szansą. Jedyną i ostatnią. Nie chcę patrzeć jak oboje umieracie, rozumiesz?
- Wiem, ale jest mi tak ciężko. Brakuje mi go tak bardzo. Dlaczego to się stało?
- Nie wiem, Dru - westchnął, przybliżając się do mnie. - Tylko nie zabij kolejnej niewinnej osoby.
Przytuliłam się do jego ciepłego ciała, kładąc głowę na jego szyi. Łzy spływały po moich policzkach, a potem po jego skórze. Dante miał rację, nie mogłam być tak samolubna. Byłam w ciąży, miałam zostać matką i musiałam się zmienić. Co powiedziałby Max? Kochał dzieci, na pewno pokochałby moje dziecko, byłby dobrym wujkiem.
Jak teraz będzie wyglądała moja przyszłość? Co ze mną i Harrym? Jak, to będzie wyglądało? Zaznamy szczęścia i zapomnimy o wszystkim? Nie wierzę w to, nic nie będzie już takie samo. Chciałabym się napić, zapalić i kogoś zabić, aby wyładować te wszystkie emocje, ale wiem, że nie mogę.
Jestem w ciąży i muszę walczyć o to, o co walczyłby Max. O miłość, przyszłość i rodzinę.
*
Płakałam kolejny dzień, dlatego, że go nie ma. Kochałam go, naprawdę go kochałam. Był moją pierwszą miłością, pierwszym razem i osobą, której nie chciałam stracić. To był niewyobrażalny ból, taki sam jak przy stracie mojej mamy. Chciałam, aby Max żył i był przy mnie. Żeby powiedział, że wszystko będzie dobrze, a my w końcu będziemy mogli być razem.
"Leżałam na łóżku, przytulając się do jego ciepłego ciała. Pachniał miętą i ciężkimi perfumami, które kupiła mu na święta Dru. Jego ręka spoczywała na moim biodrze, a usta co chwilę całowały czubek głowy. Był dla mnie wszystkim, a jedyne o czym marzyłam, to prawdziwy związek z nim.
- Czemu nie możemy być razem? - spytałam, bojąc się odpowiedzi. Co jeśli mnie nie kocha?
- Bo Dru i Harry nam na to nie pozwolą - rzekł. - Jesteś ode mnie młodsza.
- Tylko o rok, Max - westchnęłam. - To nie wytłumaczenie.
- Obiecuję, że w końcu nam się uda - głaskał mój policzek. - Musimy tylko najpierw ich przygotować.
Nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam co powiedzieć. Dru i Harry nie potrzebowali żadnego przygotowania, a tym bardziej reszta. Max po prostu nie chciał ze mną być, to wszystko. Po co tak bardzo kłamał? Nie chciał mnie skrzywdzić? Proszę, robi to cały czas, mówiąc, że nikt nie zrozumienie naszej miłości. Ile mamy lat? Pięć? Jesteśmy dorośli i sami możemy decydować o swoim życiu. Chyba, że Max naprawdę boi się własnej siostry i mojego brata. Bez przesady.
- Kocham Cię - te słowa opuściły moje usta zanim miałam możliwość je zatrzymać.
Moje policzki czerwienieją i jedyne na co czekałam to "Ale ja ciebie nie", ale słyszę coś innego. Coś co sprawia, że mam nadzieję.
- Ja ciebie też kocham, Lily."
Moje dłonie trzęsły się, gdy wybierałam jego numer. Przyłożyłam telefon do ucha, a po chwili usłyszałam jego głos, który tak bardzo kochałam:
- Cześć, tu Max! Niestety teraz nie mogę odebrać, ale spróbuj potem!
Szloch opuścił moje usta, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że tylko tak będę mogła go usłyszeć. On nie żyje, nie ma go, odszedł i zostawił mnie samą na pastwę losu.
Palcami przeczesałam włosy, które spięte były w niechlujnego kucyka. Wyglądałam okropnie, ale to się teraz nie liczyło. Nie miałam dla kogo się stroić. Moja miłość odeszła.
- Max, proszę - szeptałam. - Wróć do mnie. Kocham Cię.
Odsunęłam komórkę od ucha i rzuciłam ją na poduszki, które były mokre od moich łez. Schowałam twarz w dłonie, ignorując to, że okulary wbijały się w moją skórę. Nikomu się w nich nie pokazywałam, tylko Max mnie w nich widział. Nie wstydziłam się przy nim, byłam sobą.
Zacisnęłam usta w wąską linię, podnosząc głowę do góry. Ktokolwiek go zabił na pewno pożałuje. Wstałam z łóżka i od razu podeszłam do szafy. Zdjęłam z siebie brudny, szary podkoszulek, a nałożyłam czarną koszulkę Max'a, która wciąż pachniała jego perfumami. Szybko poprawiłam włosy i zbiegłam na dół, mijając po drodze zdziwionego Jasona.
W salonie zastałam Lexi i Matta, którzy także byli zdziwieni moim zachowaniem. Podeszłam do szafki, w której zawsze schowane były pistolety i wyjęłam jeden. Zabiję tych skurwysynów, pomszczę go.
- Co ty robisz? - krzyknął Matt.
- Pożałują, że go zabili - warknęłam, odbezpieczając broń.
- Harry! - Lexi z desperacją wołała mojego brata, który od razu przybiegł do pomieszczenia.
Stanął jak wryty, widząc pistolet w moich dłoniach. Przełknęłam głośno ślinę, czekając na jego wybuch. Przez ostatnie dni wyglądał jak cień, a to wszystko przez Dru. Kocham ją, ale czasami wkurza mnie do granic możliwości. Jednak potrafię sobie wyobrazić jak jej teraz ciężko.
- Muszę ich zabić, Harry - mówiła zrozpaczona, a łzy spłynęły po moich policzkach. - Kochałam go.
- Proszę, odłóż to - zaczął spokojnie, pomału do mnie podchodząc.
- Tęsknie za nim - cofnęłam się do tyłu. - Nie wyobrażam sobie życia bez niego.
Nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Naprawdę chciałam ich zabić? Ale kogo? Nie wiedziałam, kto to zrobił. Z resztą nawet gdybym zabiła winowajcę, to nie poczułabym szczęścia. Max'a wciąż tutaj nie będzie, to niczego nie zmieni.
Jedynym wyjście jest dołączenie do niego, prawda? Do mamy i Max'a. Będzie wspaniale, będę szczęśliwa. Czy właśnie tego nie chcę?
Pisk wydobył się z ust Lexi, gdy nagle przycisnęłam lufę do swojej skroni. Harry patrzył na mnie przerażony, nie widząc co zrobić. Mój palec znajdował się na spuście. Tylko jeden ruch i umrę.
- Nie rób tego, Lily - powiedział cicho Harry. - Nie zostawiaj mnie.
- Nie dam rady - zapłakałam. - Tak bardzo... Tak wiele dla mnie znaczył.
- Proszę, Lily - parę łez spłynęło, po jego policzkach, co bardzo mnie zdziwiło. - Nie.
Zamknęłam oczy, szlochając, a po chwili poczułam, że ktoś mocno mnie przytula. Broń wypadła z mojej ręki, gdy wraz z Harrym upadliśmy na kolana. Trzymał mnie w swoich ramionach, a ja płakałam, nie mogąc sobie poradzić z tymi wszystkimi emocjami. Byłam rozbita emocjonalnie i nic nie zapowiadało na to, że będzie lepiej. Mocno wtuliłam się w ciało mojego brata, próbując się opanować. Przy nim byłam bezpieczna, wiedziałam to. Bałam się, że stracę też go i Dante. Gdzie w tym wszystkim sens? Dlaczego ludzie umierają, skoro potem zostaje po nich tylko pustka, smutek i łzy? Bóg jest niesprawiedliwy, a ludzie nie doceniają innych dopóki ich nie zabraknie.
Od Autorki:
Witajcie! Co u Was słychać? Macie jakieś szalone pomysły na weekend? Mam nadzieję, że wypoczniecie i będziecie się świetnie bawiły :)
Ten rozdział jest dziwny, nie podoba mi się, ale mi się nigdy nic nie podoba, także... ;)
Jest tutaj mnóstwo wspomnień Dru z Max'em, a na koniec występuje wspomnienie Lily. Nigdy tego nie opisałam, ale pamiętajcie, że Lily miała też swoje życie prywatne! Ona i Max byli ze sobą bardzo blisko. Miłość, pierwszy raz, lovely! :D
Uwaga, jutro ogłoszę wyniki konkursu. Chcę też poinformować, że każdy kto się zgłosił dostaje ode mnie odpowiedź. Zawsze odpowiadam i liczę na dalszą rozmowę, ponieważ wysłana fabuła czy pomysły nie jest wystarczająca. Musicie mi pokazać, że Wam zależy itp. Pod tym względem także będę wybierała zwycięzcę ;)
Dziękuję za każdy komentarz pod 12 rozdziałem i za osoby, które zgłosiły się do "konkursu". Jesteście niesamowite i bardzo Was kocham. Najlepsze czytelniczki pod słońcem! :)
Kocham Was! <3