Żadna wielka miłość nie umiera do końca. Nigdy nie zapomnimy pierwszej osoby, którą obdarzyliśmy tak silnym uczuciem. Do końca życia będziemy widzieć twarz tego pierwszego kochanka, który zawrócił nam w głowie i przewrócił świat do góry nogami. O miłości każdy marzy, każdy jej potrzebuje mimo że nie wypowiada tego głośno. Każdy zasługuje na miłość bez względu na to jakim jest człowiekiem bądź jakich czynów dokonał. Jednak miłość rani, daje szczęście, a czasami nawet uśmierca. Są dni, gdy chcesz wykrzyczeć całemu światu jak bardzo jesteś szczęśliwy, ale są i takie, gdy wolałbyś zamknąć się w pokoju, zasłonić okna i płakać ze smutku. Moja miłość i Harry'ego była toksyczna, niezrozumiała, dziwna, ale równocześnie piękna i niepowtarzalna. Zaszliśmy daleko, aby po chwili cofnąć się do początku. Dużo cierpieliśmy, ale i otrzymaliśmy dużo szczęścia. Tylko przy Harrym czułam, że żyję, a świat stoi przede mną otworem i daje nadzieję oraz szansę.
Mówi się, że im dłużej pozwala się kobiecie tęsknić, tym bardziej rośnie miłość i to prawda. Każdy dzień bez niego był udręką. Mimo że zniknął to nigdy nie przestałam go kochać. Codziennie myślałam o nim, a moja miłość do niego rosła z dnia na dzień. Marzyłam tylko o tym, aby znowu mnie objął i poprowadził tajemniczymi ścieżkami.
I teraz, gdy patrzyłam na jego piękną twarzy, gdy był pogrążony we śnie widziałam w nim anioła. Czułam, że wszystko znowu się układa i wraca na swoje miejsce. Jego ręka spoczywała na mojej talii, a nogi były splecione z moimi. Ciepło jego ciała ogrzewało mnie i dawało poczucie bezpieczeństwa, którego bardzo mi brakowało. Wczorajsza noc była cudowna i utwierdziła mnie w przekonaniu, że powinnam dać nam szanse. Powinniśmy odbudować, to co zniszczyliśmy po drodze i zacząć uczyć się na błędach, które powtarzaliśmy w kółko. W końcu powinniśmy dojrzeć i zacząć zachowywać się tak jak na nasz wiek przystało.
Delikatnie przejechałam opuszkiem palca po jego gładkim policzku. Niepewnie nachyliłam się i zostawiłam czuły, krótki pocałunek na jego wargach. Harry mruknął coś, a prawy kącik jego ust uniósł się do góry. Chwilę później otworzył oczy, ukazując piękne, zielone tęczówki.
- Witaj, Księżniczko - jego głos był ochrypły, a oczy zaspane. Wyglądał nad wyraz słodko.
- Witaj - uśmiechnęłam się. - Przepraszam, nie chciałam cię obudzić.
- Chciałbym mieć takie pobudki codziennie - wyszeptał.
- Możesz je mieć - powiedziałam równie cicho jak on.
Spojrzał na mnie niezrozumiale, ale po chwili zrozumiał co powiedziałam. Uśmiechnął się szeroko, ukazując najpiękniejsze dołeczki jakie widziałam w życiu. Nachyliłam się i złączyłam nasze usta w słodkim pocałunku. Jego język delikatnie ocierał się o mój, powodując, że moje serce biło szybciej. Byłam szczęśliwa jak nigdy i musiałam przyznać, że tęskniłam za tym uczuciem. W końcu los się do mnie uśmiechnął, a słońce zaświeciło, bowiem czarne chmury zniknęły.
- Kocham cię, Dru - rzekły, gdy nasze wargi się rozłączyły. Jego nos dotykał mojego, a oddech łaskotał usta.
- Ja ciebie też - uśmiechnęłam się.
- Długo czekałem na tą chwilę.
- Warto było czekać? - spytałam.
- Na ciebie zawsze warto czekać.
Uśmiechnęłam się, słysząc jego słodkie słowa. Był taki kochany i romantyczny. Pragnęłam, aby było tak zawsze, ale niestety w końcu trzeba wrócić do rzeczywistości.
- Chyba musimy już wstać - westchnęłam, uwalniając się z jego uścisku.
- Musimy? - jęknął, chowając twarz w poduszkę.
- Niestety - zsunęłam się z łóżka, a potem podeszłam do szafy, z której wyjęłam jeansy i czarną koszulkę.
Czułam na sobie spojrzenie Harry'ego, gdy nakładałam na siebie bieliznę oraz ciuchy. Gdy już się ubrałam, zajęłam się czesaniem włosów i makijażem, któremu poświęciłam około dziesięć minut. Myślałam, że Styles już dawno był gotowy, ale oczywiście pomyliłam się. Wciąż leżał w łóżku i nie odrywał ode mnie oczu.
- Harry, rusz się! - skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Nie możesz przynieść mi śniadania do łóżka? - zaśmiał się.
- Nie - pokiwałam przecząco głową. - No już, wstawiaj!
Styles wywrócił oczami, ale zrobił to co mu kazałam. Nałożył bokserki oraz spodnie, a włosy jak zwykle poczochrał. Wyglądał niesamowicie seksownie i gdyby nie to, że zapewne nasi przyjaciele czekają na nas, to kochałabym się z nim po raz kolejny.
Oboje zeszliśmy na dół do salonu, gdzie siedzieli praktycznie wszyscy. Czułam na sobie ich zdezorientowane spojrzenie, gdy Harry objął mnie w tali i opiekuńczo przycisnął do swojego ciała.
- Coś mnie ominęło? - spytała Lily, uśmiechając się szeroko.
- Właściwie to tak - powiedział Harry. - Wróciliśmy do siebie.
Przez chwilę w pokoju panował chaos. Lily i Lexi cieszyły się i mówiły coś na raz, Louis skinął tylko na Hazzę, po czym spuścił głowę i zaczął bawić się kluczami, które trzymał, Matt patrzył na nas podejrzliwie, Jason także się uśmiechał, a Max i Dante w ogóle nie zareagowali. Fantastyczna mieszanka.
- Możemy już zaczynać? - spytał Matt, gdy w końcu dziewczyny ucichły, a ja i Harry zasiedliśmy na sofie.
- O co chodzi? - odezwał się mój chłopak.
- Dowiedziałem się dzisiaj paru niepokojących rzeczy, a mianowicie w mieście pojawiła się nowa grupa. Nie mam pojęcia kim są, ale na pewno są szkodliwi. Paru naszych informatorów powiedziało mi, że wczoraj napadli na dwie dziewczyny oczywiście zgwałcili je, a potem zabili.
- Kto zabrał ciała? - spytał Jason.
- Nikt, zostawili je - warknął, nie panując nad emocjami. - To nie może tak wyglądać, musimy coś z tym zrobić.
Wszyscy spojrzeli na Harry'ego, który intensywnie myślał o tej sprawie. Miałam nadzieję, że każe powystrzelać ich jak psy. Wtargnęli na nieswój teren, zabili dziewczyny, które potem zostawili i zaczynali siać panikę. Przypominało mi to te czasy, gdy były dwa gangi w mieście - Charmsa i Harry'ego.
- Nie będziemy na to reagować.
Spojrzałam zaszokowana na Stylesa. Jak to nie będziemy reagować? Czy on sobie z nas żartował?
- Chyba się przesłyszałam - zaśmiałam się sztucznie.
- Dobrze usłyszałaś - Harry skarcił mnie wzrokiem. - Nic z tym nie zrobimy.
- Jesteś nienormalny! - mój głos był głośniejszy niż chciałam. - Nie możemy tego zignorować!
- Możemy! To ja tutaj rządzę.
Wszyscy uważnie przysłuchiwali się naszej kłótni. Cudownie, przed chwilą wróciliśmy do siebie, a już się kłócimy. Teraz będzie już tak zawsze? Nie będziemy się w niczym zgadzać aż w końcu poczujemy do siebie nienawiść? "Oh, zamknij się! Jak zwykle przesadzasz, wariatko!" - moja podświadomość karciła mnie.
- Pierwszy raz w życiu zgadzam się z Dru - powiedział Matt. - Nie możemy tego tak zostawić.
- Ale zostawimy - warknął Harry, wstając z sofy. - Mamy teraz inne problemy. Z tego co wiem, to jest parę osób, które trzeba uciszyć, prawda? A więc do roboty.
- Będę w samochodzie - oznajmił Jason. - Lexi? - zwrócił się do blondynki.
- Mam coś wziąć? - spytała Harry'ego.
- Broń i dokumenty - powiedział mój chłopak.
Lexi i Jason wyszli z salonu, a chwilę później za nimi udał się także Dante. Lily poszła do swojego pokoju wraz z Max'em, zostawiając mnie Lou, Harry'ego i Matta.
Wszyscy bez oporu zgodzili się na żądania Harry'ego, ale ja na pewno nie miałam zamiaru tego robić. Oni zasłużyli na zemstę i zrobię wszystko, aby dostali za swoje.
- Dlaczego to ignorujesz? - spytałam zła.
- Nie chcę popełniać tych samych błędów - westchnął. - Nic o nich nie wiesz. Gdy teraz ich zaatakujesz to wystawisz się na śmierć, rozumiesz?! Robię to dla twojego dobra, zaczekaj trochę. W ogóle wolałbym gdybyś nie mieszała się w te sprawy.
- Słucham?! - krzyknęłam. - Czego ty ode mnie oczekujesz?!
- Zostań w domu - rozkazał.
Byłam wściekła, dlatego że myślał, że może za mnie decydować. Kiedyś tak było, owszem, ale nie teraz. Zmieniłam się i nie mogłam na to pozwolić. Chciałam sama decydować o sobie i podejmować własne decyzje. Harry popełniał wielki błąd i tłumaczył się jak zwykle tym samym. "Chcę Cię chronić", "To dla twojego dobra" - ile razy jeszcze to usłyszę? Nie potrzebowałam opieki, bowiem sama potrafiłam się obronić. I na pewno nie miałam zamiaru słuchać Harry'ego.
- Znam tą minę - usłyszałam głos Matta, gdy Harry wyszedł. - Planujesz coś.
- Owszem, a ty mi pomożesz - odpowiedziałam.
- Niby dlaczego? - prychnął, patrząc na mnie jak na wariatkę.
- Bo gramy w tej samej drużynie - rzekłam. - Chcemy tego samego i nie popieramy zdania Harry'ego.
- Czy ty knujesz? - kąciki jego ust uniosły się ku górze.
- Nie - zaśmiałam się. - Po prostu chcę zlikwidować zagrożenie.
Patrzyliśmy na siebie, uśmiechając się przebiegle. Znowu triumfowałam i miałam mocnego sprzymierzeńca. Już planowałam jak moglibyśmy ich zabić, torturować i pokazać im kto jest górą. Nie mogłam dopuścić, aby jakaś inna grupa była w Holmes Chapel. To było nasze miasto i to my ustalaliśmy zasady.
*
Siedząc na skórzanym fotelu, przyglądałam się mężowi Leili. Wraz z Mattem znajdowaliśmy się w jego gabinecie, oczekując informacji o nowej grupie. Byłam zniecierpliwiona i ledwo powstrzymywałam się przed pospieszaniem Nathana. Emily siedziała na kolanach Matta, bawiąc się swoimi lalkami, co niezmiernie radowało czarnowłosego. Widziałam w jego oczach miłość, patrzył na nią tak samo jak na Lexi. Z jednej strony obwiniałam się, że przeze mnie nie mogli jej zatrzymać i stracili swoją szansę, ale z drugiej strony wiedziałam też, że mogą mieć własne dzieci.
- Okej, myślę, że znalazłem wystarczająco dużo jak na razie - rzekł Nathan.
- Więc, powiedz nam wszystko - zażądałam.
- Emily, idź zobacz co robi mama - powiedział, a dziewczynka zeskoczyła z kolan Matta, po czym wyszła z gabinetu.
- Mów, co znalazłeś - Matt zaczął chodzić nerwowo po pomieszczeniu.
- Ci faceci są dość dziwni - zaczął. - Pochodzą z Kanady, często zmieniają miejsca zamieszkania, sieją chaos, niszczą wszystko, a potem wyjeżdżają. Są jak rodzina, znają się od wielu lat tak samo jak wasza grupa. Podobno są zainteresowani Holmes Chapel ze względu na was, ponieważ wszyscy się was boją i o was słyszeli. Nie można zaprzeczyć, że jesteście popularni wśród gangów, co w tej sytuacji jest cholernie złe, bo oni ewidentnie przyjechali tutaj, aby was zniszczyć.
- Co powinniśmy zrobić? - spytał Matt.
- Zabić zanim to zajdzie za daleko. Nie warto czekać, ale musicie obmyślić perfekcyjnie plan.
- Ilu ich jest? - zapytałam.
- Ogólnie jest ich trzech, to bracia, ale mają ze sobą także ekipę, która liczy mniej więcej pięć osób.
- Gdzie się osiedlili? - potrzebowałam więcej informacji, bowiem musiałam jakoś obmyślić plan.
- Wiesz, gdzie są stare magazyny?
- Yep - przytaknęłam. - Tam są?
- Na to wygląda - skinął. - Potrzebujcie jeszcze czegoś?
- Broni - powiedział Matt. - Dużo broni.
A więc naprawdę szykowała się wojna. Nie chciałam tego przyznać, ale bałam się, że coś może pójść nie tak i wiele osób ucierpi. Obawiałam się, że ktoś zginie z moich bliskich, czego bym nie przeżyła. Jednak postanowiłam, że zagram w tą brudną grę i wygram za wszelką cenę.
*
Leżałam na łóżku, wpatrując się w sufit. Nie miałam nic do roboty, oprócz zamartwiania się o Harry'ego, Lexi, Dante i Jasona. Wyjechali z rana i do tej pory nie dali znaku życia, co było bardzo niepokojące. Miałam nadzieję, że nic im się nie stało. Matt także był zdenerwowany, a Louis zniknął tak samo jak Lily, Max i Zoe. Z napięciem czekałam na mojego chłopaka, z którym musiałam poważnie porozmawiać. Wróciliśmy do siebie i tego samego dnia śmiertelnie pokłóciliśmy, co raczej nie było dobrym znakiem, przynajmniej mi tak się wydawało. Czy to dziwne, że marzyłam o normalnym związku w szczęściu? Może i bardzo się zmieniłam, ale mała cząstka starej mnie wciąż we mnie była. Wciąż się bałam i marzyłam o gromadce dzieci, mężu, domu. Jakaś część mnie chciała, abym porzuciła te życie i zabrała ze sobą Harry'ego daleko stąd. Nie musielibyśmy już zabijać, ani knuć. Bylibyśmy bezpieczni i szczęśliwi. Czy to tak wiele?
Z moich rozmyślań wyrwało mnie skrzypnięcie drzwi. Spojrzałam w ich kierunku, a fala ulgi oblała moje ciało, gdy zobaczyłam Harry'ego. Styles zamknął drzwi, po czym podszedł do łóżka i położył się obok mnie. Wpatrywaliśmy się w swoje twarze, nie odzywając się ani słowem. Przybliżyłam się do niego, a nasze nosy prawie się ze sobą stykały. Czułam jego ciepły oddech na ustach i nie mogłam się powstrzymać przed delikatnym pocałunkiem, który złożyłam na jego wargach. Odsunęłam się trochę, aby zobaczyć, że ma zamknięte oczy, jakby wciąż czuł moje usta na swoich. Był taki perfekcyjny, piękny.
- Nie chcę żebyśmy się kłócili - powiedziałam, głaszcząc jego policzek palcami.
- Ja też nie - w końcu otworzył oczy, a jego dłoń powędrowała do moich włosów, po czym zaczął je głaskać. - Przepraszam, po prostu chciałem...
- Nie mówmy o tym - przerwałam mu. - Porozmawiajmy o czymś innym.
- Na przykład?
- O przyszłości - rzekłam, a serce zabiło mi szybciej z nerwów. - Chcesz mnie w swojej przyszłości, Harry?
- Gdybym cię w niej nie chciał, to już dawno bym sobie kogoś znalazł, prawda? - spytał. - Jesteś moją przyszłością, życiem, wszystkim. Chcę cię w każdej minucie mojego życia.
- I chcesz żyć tak jak teraz? - zmarszczyłam brwi. - W tym chaosie i brudnych interesach? Nigdy nie ułożymy sobie życia w tym bagnie.
- Wiem - westchnął. - Kiedyś to się skończy, obiecuję. Zbierzemy pieniądze, pozamykamy pewne sprawy i wszyscy się ustatkujemy.
- Nie obiecuj, Harry - powiedziałam płaczliwym głosem. - Jesteś beznadziejny w obietnicach.
Chłopak objął mnie, a ja mocno wtuliłam się w jego ciało. Byłam przerażona wizją naszej przyszłość i tym, że knułam za jego plecami. Wiedziałam, że przeze mnie może rozpaść się nasz związek, ale obiecałam sobie jedno - to ostatnia akcja w jakiej biorę udział, potem zaczynam od nowa po raz kolejny. Miałam dwadzieścia jeden lat i w końcu musiałam dorosnąć i pomyśleć o swoim życiu inaczej niż zawsze. W końcu odzyskałam nadzieję, marzenia i miałam o co walczyć. Nie mogłam zaprzepaścić takiej szansy.
Oboje byliśmy zmęczeni dzisiejszym dniem, także postanowiliśmy zasnąć w swoich ramionach. Wsłuchując się w bicie jego serca oraz oddech prawie zasypiałam, gdy czyjś krzyk podział na mnie jak kubek zimnej wody. Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej tak samo jak Harry. Oboje wyskoczyliśmy z łóżka, po czym jak najszybciej zeszliśmy na dół wcześniej wyjmując z szuflady pistolety. Zatrzymałam się gwałtownie, widząc Lily, która przyciskała dłoń do ust i zdziwionego Jasona.
Spojrzałam w bok i zmarłam. Na oparciu fotela siedział mój brat z ogromną raną na czole. Co do cholery mu się stało?!
Od Autorki:
Witajcie :) Co u Was słychać? Mam nadzieję, że jest lepiej niż u mnie, ha! W każdym razie dziękuję za komentarze, widzę, że trochę mnie zrozumieliście i mam nadzieję, że wciąż będziecie komentować. Jedyne o co proszę, to dłuższe wypowiedzi. Co z tego, że mam tak dużo komentarzy (co jest cholernie fajne dla mnie), gdy widzę, że ktoś pisze ledwo jedno zdanie, albo po prostu przymiotnik typu "świetne". Oczywiście są też osoby, które starają się i piszą cudowne, długie komentarze. Kocham to, dziękuję ♥
Myślę, że mimo wszystko muszę jednak przypomnieć kim jest Charms i na wszelki wypadek Hanna.
Charms - Oliver Charms (znajdziecie jego podobiznę w marionetkach), były przyjaciel Harry'ego, który stał się jego największym wrogiem. Był twórcą wszystkich spisków w pierwszej części opowiadania wymierzonych przeciwko Harry'emu, Dru i reszcie. Ostatecznie zginął.
Hanna - była "dziewczyna" Harry'ego, z którą często spędzał noce zanim poznał Dru. Charms bardzo ją kochał, nienawidzi Dru i jest typową suką. A i nie zapominajmy, że to prostytutka.
Także, mam nadzieję, że Wam się wszystko przypomniało, a jeśli nie to pierwsza część opowiadania zaprasza ponownie.
Chcielibyście jakiś konkurs, czy coś? Jeśli tak to piszcie swoje propozycje. Albo może chcecie żeby nagrała jakiś filmik specjalnie dla Was? Dajcie mi znać w komentarzach ;)
Zapraszam Was również na mojego drugiego bloga. Mam nadzieję, że nas wspomożecie, bo normalnie usycham, widząc, że nikt prawie tego nie czyta :c
Pozdrawiam xxx
"BOSSES" ASK
Witajcie :) Co u Was słychać? Mam nadzieję, że jest lepiej niż u mnie, ha! W każdym razie dziękuję za komentarze, widzę, że trochę mnie zrozumieliście i mam nadzieję, że wciąż będziecie komentować. Jedyne o co proszę, to dłuższe wypowiedzi. Co z tego, że mam tak dużo komentarzy (co jest cholernie fajne dla mnie), gdy widzę, że ktoś pisze ledwo jedno zdanie, albo po prostu przymiotnik typu "świetne". Oczywiście są też osoby, które starają się i piszą cudowne, długie komentarze. Kocham to, dziękuję ♥
Myślę, że mimo wszystko muszę jednak przypomnieć kim jest Charms i na wszelki wypadek Hanna.
Charms - Oliver Charms (znajdziecie jego podobiznę w marionetkach), były przyjaciel Harry'ego, który stał się jego największym wrogiem. Był twórcą wszystkich spisków w pierwszej części opowiadania wymierzonych przeciwko Harry'emu, Dru i reszcie. Ostatecznie zginął.
Hanna - była "dziewczyna" Harry'ego, z którą często spędzał noce zanim poznał Dru. Charms bardzo ją kochał, nienawidzi Dru i jest typową suką. A i nie zapominajmy, że to prostytutka.
Także, mam nadzieję, że Wam się wszystko przypomniało, a jeśli nie to pierwsza część opowiadania zaprasza ponownie.
Chcielibyście jakiś konkurs, czy coś? Jeśli tak to piszcie swoje propozycje. Albo może chcecie żeby nagrała jakiś filmik specjalnie dla Was? Dajcie mi znać w komentarzach ;)
Zapraszam Was również na mojego drugiego bloga. Mam nadzieję, że nas wspomożecie, bo normalnie usycham, widząc, że nikt prawie tego nie czyta :c
Pozdrawiam xxx
"BOSSES" ASK