Jak zaczarowana wpatrywałam się w krajobraz za oknem. Moje czoło było przyciśnięte do zimnego szkła. Na ciemnym niebie, co chwila pojawiały się jaskrawe szlaczki. Burza zawisła nad naszym miastem. Ciężkie krople wody uderzały o szybę. Mój humor był tak samo ponury jak pogoda. Słowa Hanny dały mi do myślenia.
„Nie wiem, dlaczego Harry na ciebie spojrzał. No, bo, kim ty jesteś?”No właśnie. Kim byłam? Dlaczego Harry postanowił nękać mnie? Przecież miał Hannę. Ona na pewno była bardziej posłuszna i mniej płakała. Była lepsza ode mnie pod każdym względem. Jej figura była idealna i nie miała problemów ze sobą. W takim razie, dlaczego ja? Byłam zwykłą dziewczyną z przeciętną urodą i zniszczonym życiem.
„Prześpi się z tobą i zabije. Ewentualnie wcześniej zrobi ci bachora i zabije was oboje. Nie jesteś mu do niczego potrzeba.”Byłam bardziej niż pewna, że Harry by mnie nie dotknął. Nie byłam w jego typie, ale jednak bałam się tej opcji. Bałam się, że mógłby mnie wykorzystać, a potem skrzywdzić. Wiedziałam, że dramatyzuję, ale byłam taka od zawsze. Bałam się wszystkiego i zachowywałam się jak sierotka Marysia. To była moja najgorsza wada.
Przeniosłam swoje spojrzenie na kartkę papieru, która leżała na moich kolanach. Obojczyk Harry’ego wyglądał idealnie. Coś kazało mi dokończyć to dzieło. Z koncentracją malowałam kolejne kreski. Rysowałam człowieka z wyglądem anioła, a wnętrzem diabła. Byłam zatracona w swoich myślach. Wyobrażałam sobie swoją przyszłość. Widziałam siebie otoczoną dziećmi, a przy moim boku znajdował się mój mąż. Piękny dom z wielkim ogrodem i mały pies, który był pupilem moich szkrabów. Jednak wiedziałam, że to nie takie życie jest mi pisane. Najwyraźniej musiałam żyć w bólu i pomagać ludziom. Wierzyłam, że to wszystko jest już zapisane tam na górze.
- Przeszkadzam?
Unosiłam głowę, słysząc głos mojego brata. Max usiadł obok mnie, podając mi piwo. Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami. Czy on proponował mi alkohol? Smyk miał dopiero siedemnaście lat!
- Co to ma być? – burknęłam.
- A na co to wygląda? – spojrzał na mnie rozbawiony. – Po prostu weź. Napij się ze swoim bratem.
- Młodszym bratem – syknęłam, odbierając od niego butelkę.
- Cokolwiek – zaśmiał się. – Co się stało?
- Nic – upiłam mały łyk piwa, krzywiąc się.
- Przecież widzę. Chodzi o tego Harry’ego?
- Można tak powiedzieć.
- Zrobił Ci coś? – stał się jakiś spięty. Od razu przypomniał mi się ich spór.
- Oczywiście, że nie – wypuściłam głośno powietrze z ust. – Skoro jesteśmy już przy temacie Harry’ego, to, o co chodzi między wami?
- Nic – powiedział zbyt szybko.
- Porozmawiaj ze mną, Max! – oburzyłam się. Miałam dość tego, że oboje mnie zbywali.
- Po prostu się napij, Dru – zaczął zmierzać w kierunku drzwi wejściowych. – Umówiłem się.
Nie zdążyłam się odezwać, bowiem chłopak wyszedł z domu. Byłam wściekła. Chciałam wiedzieć, o co chodzi. Musiałam wiedzieć. Zdenerwowana zaczęłam pić alkohol. Moje gardło paliło. Nie zatrzymałam się na jednym. Było ich dużo. Pięć? Siedem? W każdym razie, na pewno nie mało. Wiedziałam, że robiłam źle, a moi rodzice pewnie kręcili głową rozczarowani moim zachowaniem, ale w tamtej chwili po prostu chciałam zapomnieć o wszystkich złych rzeczach, które mnie spotkały. Nie dawałam sobie z tym rady.
Nie wiem, co mnie skłoniło do tego, aby zadzwonić do Stylesa. Byłam pijana i nie myślałam trzeźwo.
- Dru? – usłyszałam jego ochrypły głos. – Gdzie ty poszłaś? Cholera, czy ty w ogóle wiesz jak się zamartwiałem? Gdzie ty masz mózg?
- Zamknij się – pijana robiłam się strasznie odważna. Chyba mi się to podobało. Taka miła odmiana.
- Co? – syknął. – Czy ty jesteś pijana?
- Jesteś taki mylący. Czemu cały czas za mną chodzisz? Pieprzysz tą Hannę, dwulicową sukę? Ona nie jest tego warta!
- Pytam po raz ostatni, piłaś?
- To nie jest twoja sprawa! – język mi się plątał, ale byłam zdeterminowana, aby dalej prowadzić tą rozmowę.
- Jadę do ciebie.
Zmarszczyłam brwi, kiedy się rozłączył. Prychnęłam głośno, rzucając telefon na poduszkę, która leżała na podłodze.
- Jadę do ciebie! – zaczęłam go przedrzeźniać.
Zaśmiałam się jak głupia, po czym przyłożyłam usta do butelki. Mruknęłam niezadowolona, gdy żadna kropla nie skapnęła na mój język. Wszystko wypiłam. Rzuciłam butelki na panele, patrząc jak wszystko się tłucze. Nieprzejęta ułożyłam się na poduszkach i zamknęłam oczy. Chciałam po prostu zapomnieć.
*
Jasne promienie słoneczne wyrywały mnie ze snu. Jęknęłam czując ból w skroniach. Nigdy wcześniej nie miałam kaca. Marzyłam tylko o szklance wody i ciszy.
- W końcu się obudziłaś.
Trzymając się za głowę, spojrzałam na Harry’ego. Podał mi szklankę wody oraz jakąś tabletkę. Połknęłam środek przeciwbólowy, zapijając go wodą. Odetchnęłam z ulgą, bowiem woda, chociaż trochę złagodziła mój ból.
- Dlaczego wczoraj się napiłaś? – spytał zły. – I dlaczego zwiałaś z wyścigów? Wiesz, że to było nierozsądne i coś mogło ci się stać?
- Ale się nie stało – wzięłam głęboki wdech. – A napiłam się, bo chciałam. Nie muszę ci się tłumaczyć. Jestem dorosła.
- Dorosła? Zachowujesz się jak dziecko – prychnął.
- To był dopiero mój drugi raz, kiedy napiłam się alkoholu! Mam ci przypomnieć, że to ty, jako pierwszy mnie nim poczęstowałeś?
- Ale nie byłaś pijana – zauważył.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz.
Między nami zapanowała niezręczna cisza. Było mi głupio, że zadzwoniłam do niego po pijaku. Cholera go wie, co mogłam mu powiedzieć. Może o czymś zapomniałam? Słyszałam, że ludzie po pijackiej nocy często nie pamiętają swoich wybryków. Boże, miałam nadzieję, że nie wyszłam z domu.
- Pięknie rysujesz – Harry wskazał na rysunek. Moje policzki zaróżowiły się, bowiem malowidło przedstawiało jego. – Może następnym razem ci zapozuję?
Na jego ustach pojawił się zarozumiały uśmieszek, co spowodowało, że zalała mnie fala gorąca. Zastanawiałam się czy był pod wrażeniem czy naśmiewał się ze mnie. Miałam nadzieję, że nie chodzi o to drugie, ponieważ z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu zależało mi na jego opinii.
Bo ci się podoba, kretynko! – moja podświadomość krzyczała na mnie. Nie ma mowy, aby podobał mi się Harry! Może i był przystojny, ale nie mogłam nic do niego czuć. Był złym człowiekiem.
- Chciałem świętować wczoraj moje zwycięstwo z tobą – usiadł obok mnie.
Zrobiło mi się ciepło na sercu. Chciał ze mną świętować. Z nikim innym, tylko ze mną, wow.
- Gratulacje – uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Dzięki – odwzajemnił mój uśmiech.
- Zjadłabym czekoladę – mruknęłam.
- Jakieś jeszcze zachcianki?
- Może lody z kawałkami ciasteczek. Kocham je!
- W ciąży jesteś czy coś? – zaśmiał się, a mnie zatkało.
Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości, a serce przestało bić. Już zapomniałam, kiedy ostatni raz miesiączkowałam. To nie mogło dziać się naprawdę. Położyłam dłoń na brzuchu jakby wyczuwając, że coś tam jest. Harry patrzył na mnie przerażony, nie widząc, co powiedzieć.
- Harry.
*
Nie wiedziałem jak się zachować. Wcześniej o tym nie myślałem. Nie przyszło mi do głowy, że ci popaprańcy mogli zrobić jej dziecko. Ona najwyraźniej również o tym nie pomyślała. Jej oczy były zaszklone, a policzki zaczerwienione. Z trudem łapała oddech. Wyjąłem z kieszeni telefon, wybierając numer Lexi. Po chwili usłyszałem jej szczęśliwy głos:
- Yo, Harreh.
- Musisz coś zrobić – powiedziałem poważnie.
- O co chodzi? – jej głos stał się chłodny. Wiedziałem, że jest już gotowa na wszystko. Uwielbiałem w niej to, że w jednej chwili potrafiła zamienić się w przerażającą kobietę.
- Musisz kupić test ciążowy i przynieść go do domu Dru.
Dru spojrzała na mnie przerażona. Łzy spływały po jej policzkach. Wydawała się być taka zagubiona.
- Co się stało?! – Lexi pisnęła.
- Po prostu to zrób! – warknąłem, po czym się rozłączyłem.
Wsadziłem komórkę z powrotem do kieszeni, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Trzęsła się i szlochała cicho. Jej dłoń spoczywała na płaskim brzuchu. Byłem zły. Nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że mogła być w ciąży. W tamtej chwili plułem sobie w twarz za to, że zanim zabiłem tych skurwysynów, to nie torturowałem ich.
- Cii – szepnąłem, przyciągając ją do siebie. – Damy radę.
Wtuliła się w moją klatkę, zaciskając dłonie na koszulce. Oparłem brodę na jej głowie, wdychając jej cudowny zapach. Pachniała jak truskawka – słodko i niewinnie.
- Boję się – wyszeptała.
- Wiem, Kochanie. Oby ci skurwiele zgnili w piekle.
- Nie chciałam tego. Dlaczego mnie to spotkało? Co takiego zrobiłam?
- To moja wina, przepraszam – czułem się cholernie winny. Pragnąłem strzelić sobie w głowę. Pierwszy raz od tak dawna czułem się winny. Nauczyłem się być okrutnym.
- To nic, to nic – mówiła. – Wróciłeś po mnie.
Te słowa sprawiły, że moje serce zabiło szybciej. Niepewnie uniosła dłoń na wysokość mojej twarzy. Patrzyła na mnie z dołu, gdy jej palce nieśmiało dotykały mojej skóry. Łzy wciąż widniały na jej różanych policzkach. Wpatrywałem się w jej brązowe oczy jak zahipnotyzowany. Coś mnie do niej ciągnęło. Nie mógłbym jej zabić. Ale wiedziałem, że jeżeli jej brat nie spłaci długu, to będę musiał to zrobić. Będę musiał ją zabić.
Instynktownie pochyliłem się do dołu. Jej nieskazitelne usta były tuż przy moich. Pragnąłem poczuć smak jej warg.
- Jestem!
Lexi wpadła do domu, niszcząc moją szansę. Dru odsunęła się ode mnie i zaczęła wycierać swoje policzki. Dziewczyna wyjęła z torby test i wzięła głęboki wdech.
- Weź to i idź do łazienki – powiedziałem stanowczo do Dru.
Brunetka powoli wstała, odebrała test od Lexi, po czym zamknęła się w łazience.
- Co tu się dzieje? – moja przyjaciółka położyła dłoń na moim ramieniu.
- Jest możliwość, że Dru jest w ciąży – te słowa paliły moje gardło jak ogień.
- Charms musi za to zapłacić!
- Przedtem postanowiłem dać sobie z nim spokój, ale tym razem nie mogę mu tego odpuścić.
Mnie i Charms’a łączyła wspólna przeszłości. Kiedyś był dla mnie bardzo bliską osobą, ale jedno zdarzenie sprawiło, że wszystko rozsypało się jak domek z kart. Jeden błąd sprawił, że z bliskich dla siebie osób staliśmy się wrogami. Nie umiałem mu wybaczyć krzywd, które mi wyrządził.
- Zróbmy to niedługo. Połowa jego ludzi jest w Filadelfii, więc mamy przewagę. Możemy go zniszczyć od tak – pstryknęła palcami. – Tylko on stoi na naszej drodze do bezgranicznej władzy.
Uśmiechała się szyderczo. Miała rację. Byliśmy postrachem każdego gangu. Tylko Charms i jego ludzie byli tak samo silni jak my. Toczyliśmy wojnę od paru lat, lecz ani my ani oni nie wygrali. To robiło się męczące. Ktoś w końcu musiał zdobyć mienie najlepszego. I byłem pewny, że to będę ja. Zawsze dostawałem to, co chciałem.
Podłoga zaskrzypiała zdradzając obecność Dru. Spojrzałem na nią. Zbladłem widząc, że ledwo trzyma się na nogach. Była zapłakana i wyglądała jakby miała zaraz zwymiotować.
- Jestem w ciąży.
Od Autorki:
Witam najlepszych czytelników na tym świecie! Jak
się miewacie? Spodziewaliście się takiego obrotu spraw? :D Wiem, że rozdziały
są krótkie, ale z czasem robią się coraz dłuższe. Może powiecie mi, o czym
chciałybyście następne rozdziały?
Jesteście cudowne, Boże <3 Dziękuję za te piękne komentarze od Was. To takie
cudowne, plus mam aż 50 obserwatorów, to mój najlepszy wyniki <3
Dacie radę dobić do 40 komentarzy?
Wasze blogi postaram się odwiedzić i skomentować do weekendu
Pozdrawiam <3